Cholera

!!! Mam jeszcze co najmniej jednego kota !!! Przychodzi przez klapkę się przyżywić do miski Mratawoja. Nie wiem, czy to Burasia sąsiada, czy jej dziki bury kumpel, bo "szaro-bure obydwa" , a jak wieją przez klapę, to tylko ogon widać... Pożerają jakieś mega ilości suchej karmy, miseczka co chwila pusta, a my wychodzimy na cały dzień, więc prawdopodobnie nasz Mratawoj głodny chodzi. Awanturuje się z nimi po nocy, przychodzi opazurzony, bury dzik oszczał nam komórkę smrodliwym sikiem (że niby jego, tak ?). Już nawet któreś zrobiło desant do sypialni.
No i nie wiem, jakoś nie uśmiecha mi się mieć oznakowanej od wewnątrz chaty i łażących mi nocą po sypialni dzikich kotów. Ale jak zamknę klapę, to nasz będzie znów budził kilka razy co noc...
Macie jakiś pomysł ? Może karmić przed domem ?