Kupiłam witaminki sanell czy jakoś tak o smaku lososia i podstawiłam Idze pod nos, oczy szparki ucha w poziomie, i syk z jadem, powachała zjadła
jak podniosła mordke to zobaczyłam oczka zaokrąglone mordeczka w ciup i minka "daj jeszcze" więc co miałam zrobić? Dałam kolejną

zjadła...
Cichutko zaczęła mruczeć, nie mogłam w to uwierzyć

bałam się poruszyć więc tak klęczałam przy łózku mamy a ona lekko zakopana w kocu... nagle traktor na całego, wyciągnęła się i podstawiła grzbiecik na mizianko

głaskałam ile wlezie bo wkońcu taka szczodrość!!!
Dostała trzecią iiiiiiiiiiiiiiiii zaczęła baranki strzelać! Nie wiedziałam że jest taka wesoła kotką! Jeszcze chwilę ja pogłaskałam i niestety musiałam wstać bo straciłam czucie w nogach

Rozpędzona i natchniona nadzieją wstaję i mówie do Igi " chodż dam ci jeść , przywiozłam coś dobrego" Ide w strone kuchni, przed wejściem odwracam sie i widze....koc a pod kocem oczy szparki,ucha w poziomie, wracam odkrywam kocyk bo normalnie nie wierze i słysze syk i plucie jadem...
Tak to między nami wyglada. Nie mieszkam z mamą i mam podejżenie że Iga nie była wcześniej u weta a ja ją pierwsza tam zawiozłam. Będzie lepiej, oby tylko nie chorowała

Mame bardzo pokochała z wzajemnoscią a to jest najważniejsze
