ale zabalowałam sobie

mały urlopik
Kochani, zostawiłam kotke samą w domu. Pierwszy raz zjadła kitekata puszkowego troche dopiero jak poszłam z synem na spacer - ok 2 godz i nikogo nie było w domu. niestety moja opieka polaga na tym, że ona przebywa u mnie w zamknietej łazience... I tyle...
Nie moge jej ruszyć, bo syczy, drapneła mojego męza jak wsadził do niej za blisko reke - zreszta skonczyło sie to niezłą awanturą :/ .
nie chce jej łapać na siłe, żeby obejrzeć szwy , bo boje sie żeby nie zaczeła sie szarpać i nie zrobiła sobie krzywdy.
Ma jedzenie, ma swieżą wode i tyle... Wyjechałam, sąsiadka do niej zaglądała, była Madzia, pozniej przyjechałam na 2 godzinki i umówiłam karmiciela. Sąsiadka miała z nim przyjść - byli napewno, bo widziałam, że reczniki inaczej poukładane. Rozdrobniłam też pierwszą porcje antybiotyku (dostaje duomox, po pół tabletki 2x dziennie) w kitekacie i widze, że zjedzone.
Szczerze mówiąc nie wiem jak przebiegła wizyta, ale chyba ciesze sie, że mnie przy niej nie było .. byłam go zaprosić i powiedziałam mu co ma zrobić, ze zajrzec czy są wszystkie szwy i jak wyglądają cycuszki. Pokrzywił sie i zapytany o co chodzi - cos tam pomruczał na temat krzywdy biednej koteczki... No i pyta - "a co mam zrobić jak ona mi wskoczy na rece i sie przytuli? Mam ją tak zostawić ??"
" no, może ją pan zabrać do siebie, u pana napewno sie bedzie lepiej czuła"
" nie nie!!"
"no to niech ją pan zostawi"
Nie ma to jak sobie pogadać ... O rany ..
Wróciłam dopiero po 23, wiec sąsiadce odpusciłam wizyty i zdawanie relacji

, widze ze miseczka pusta - czyli antybiotyk róznież zjedzony
Kotka tym razem wciśnieta miedzy kosz na bielizne i ściane i zwinietym kocykiem zagoniłam ją do transporterka (oczywiscie kocyk ugryzła i nasikała pod siebie - standard) i moglismy sobie spokojnie umyć zęby
Madziu, co do kaftanika, to wet odradzał, on miał swoje kaftaniki i mógł pożyczyć, ale powiedział, ze to zbyt niebezpieczne dla niej - strasznie nerwowa jest, powiedział, ze z takim zachowaniem pooperacyjnym to sie dopiero raz wczesniej spotkał. Ona wpadła w taką panike... ze po prostu sam do mnie zadzwonił, ze w tym stanie jej nie wyda..
Kontakt do weta podałam Madzi, wszelkie dalsze sterylizacje/kastracje dla fundacji moze robić, napisze pozniej całą PW do ryśki, ale dzisiaj już odpadam
I jeszcze zgłosił sie do mnie domek - z ogłoszenia - chce burą koteczke
Prosze mi sprawdzić które z piwnicznych dzików są koteczkami ...

są chetni na łapanie i sprawdzanie?? Ja proponuje zdolnego Afrykańczyka z dmuchawką i strzałeczkami z srodkiem uspokajającym

;);)