» Pt gru 09, 2005 22:53
Witam.
Bardzo przepraszam za to, że się parę dni nie odzywałem. Nie, nie obraziłem się, choć niektórzy z Was mogli sobie tak pomyśleć. Choć przyznam, że było mi trochę przykro, szczególnie po jednym poście Beliowen. Ale do rzeczy:
Dla Annskr o kaliciwirusie:
Prawdopodobne wytłumaczenie faktu, że infekcja wirusowa pozostaje niewyleczona mimo tak intensywnego lecznia ma swój związek w następującym fakcie:
Jeśli do zarażenia dochodzi zanim układ odpornościowy jest w pełni dojrzały, czyli w pierwszych tygodniach życia, odpowiedź immunologiczna nie może dobrowadzić do całkowitego usunięcia wirusa z organizmu. Limfocyty nie mogą przejść prawidłowego procesu dojrzewania i to prawdopodobnie skutkuje ich niewydolną pracą. Niestety stosowanie immunostymulatorów nie zawsze może przynieść spodziewany efekt.
Poza tym wirusy te z zasady mogą przebywać w miejscach, w których przeciwciała nie zawsze mogą być w pełni skuteczne. Na przykład w błonie śluzowej nosa.
Stąd płynie kolejny wniosek, że nawet kot klinicznie zdrowy, który nie wykazuje jakichkolwiek, niepokojących objawów, może być wektorem infekcji na inne koty, lub zachorować gdy tylko warunki środowiskowe pogorszą się.
Stytuacja, którą opisujesz zdarza się dość często. Sprawę komplikuje fakt, że katar koci, jest chorobą polietiologiczną. Tu mieszają nie tylko kaliciwirusy, bardzo często na obraz wirusowego zapalenia nakładają się infekcje bakteryjne. Lub na odwrót nadkażenia bakteryjne są drogą wniknięcia dla infekcji wirusowych.
Nie wolno zapominać także o fakcie, że sama obecność drugiego kota wywołuje stres, czasem już ten fakt wystarczy by choroba wystąpiła lub zaostrzyła się.
Wiem, że nie wyczerpałem tym tematu. Problem isnieje, jest poważny i podkreślam jeszcze raz: najgorsze to wczesne infekcje w pierwszych tygodniach życia kota. To one powodują, że ta choroba, przewlekła klinicznie lub w stanie nosicielstwa jest z kotem na całe jego życie.
Dla Ryśki o zębach:
Niestety nie da się rozpatrywać samych zębów w oderwaniu od sprawy dziąseł. Jeśli chcesz by zębów, które są zdrowe nie usuwać, oczywiście można się podjąć tego. Wydaje mi się, że trzeba tu zastosować duże dawki sterydów, naprawdę duże. Miałem takie sytuacje, zwykle po takiej iniekcji stan dziąseł poprawiał się na tyle, że kot mógł prawie normalnie funkcjonować. Zapalenie prawie zupełnie znikało. Można też zastosować sterydy w tabletkach, standardowo stosowałem encorton, jednak ostatnio coraz częściej stosuję w takich przypadkach medrol, muszę przyznać, że efekty są rewelacyje.
Generalnie koty są dużo bardziej odporne na negatywne skutki leczenia sterydami. Jest to może cenna wskazówka do tego by jednak leczenie sterydowe rozpocząć. Może powiem, że obowiązuje generalna zasada(w leczeniu sterydami), że jeśli dawka sterydu nie działa, to trzeba ją zwiększyć, oczywiście w rozsądnych granicach, potem gdy uzyskamy efekt terapeutyczny, schodzimy z dawką sterydu. Najłatwiej jest to zrobić gdy steryd podajemy w tabletkach. I taką drogę przy infekcjach przyzębia polecam. Co do ewentualnego podawania antybiotyków, najczęściej wspomagająco stosuję metronidazol, nie jest to antybiotyk, ale zastosowany w tym miejscu może przynieść zadowalające rezultaty. Metronidazol dość dobrze likwiduje bakterie beztenowe, a tych w przewlekłym zapaleniu przyzębia nie brakuje.
Opisałem schemat, który stosuję gdy z różnych przyczyn zębów nie usuwam. Każda z tych metod ma swoje wady i zalety, oczywiście którą wybiorę zależy od konkretnej sytuacji. Musisz pamiętać, że leczenie sterydowe, mimo że koty znoszą to całkiem dobrze, nie jest obojętne dla organizmu. Oczywiście zyski i straty należy policzyć dla każdego konkretnego przypadku.
Kilka słów o wykrywaniu białaczki:
Powiem wyraźnie na samym początku test na białaczkę wykrywa specyficzne białka osłonki wirusa, mimo że w pewnych źródłach podają inaczej. Zastanówcie się, przecież wykrywając testem przeciwciała wykryty byłby kontakt z wirusem, a nie fakt choroby. Co do wieku chorych kotów: test wykryje wirusa jeśli jego "stężenie" w organizmie jest odpowiednio duże. Tak wiec gdy infekcja jest w fazie przed wiremią nie ma możliwości potwierdzenia tego testem, choć infekcja może się rozwijać.
Niestety nie mam danych, po jakim czasie od infekcji można z całą pewnością potwierdzić ją testem.
Samo stwierdzenie obecności wirusa( test dodatni) nie może jeszcze decydować o tym czy choroba zakończy się śmiercią. Jednak gdy są widoczne niepokojące objawy kliniczne, trzeba się na to przygotować.
U około 30% kotów, u których test byłby dodatni( ale tylko w pierwszych trzech miesiącach po wiremii) choroba zakończy się samowyleczeniem i kot nabędzie odporność.
Inną sytuacją jest zakażenie FIP, tu nie możemy wykryć białka wirusa, bo prawie każdy kot przeszedł lub przechodzi infekcję corona.
Przy FIPie wykrywa się przeciwciała, a właściwie ich wysokie miano, czyli koncentrację. Bo tu znowu prawie każdy kot ma przeciwciała przeciwko FIP, ale tylko te z FIPem przewlekłym mają ich poziom wystarczająco duży by można było tą drogą postawić rozpoznanie.
Dlatego też przy szybszej formie wysiękowej poziom przeciwciał jest raczej niski i test jest tu niewiarygodny. Do formy wysiękowej dochodzi najczęściej wtedy gdy układ odpornościowy nie jest przygotowany na walkę z wirusami.
Dla martafki:
Najprostsze wytłumaczenie to takie, że doszło tu do aseptycznego zapalenia po iniekcji. Oczywiście mogę tu napisać o jeszcze kilkunastu najprostszych wytłumaczeniach, dlatego bezwzględnie musi to zobaczyć lekarz i wypowiedzieć się co do charakteru tej zmiany.
Dla Agu:
Musi to zobaczyć lekarz.
Na razie to tyle, niestety dziś znów wyjeżdżam na trzy dni, będę miał znowu przerwę w odpisywaniu. Jeszcze tu wrócę, a jak chcą mnie zdjąć wystarczy napisać do Estravena:)
Maciek