dzis powiedzialam kierowniczce o tym zajsciu. Tlumaczyla, ze oni sa przeczuleni na punkcie zwierzat, bo maja do czynienia z okropnymi kretactwami. Przyznala, ze az za bardzo

Ciagle przychodza ludzie i oddaja swoje zwierzaki wciskajac, ze je znalezli. Pies wyje za wlasciciclem, chce wyskoczyc oknem, a on mowi, ze to znajda. Za oddanie wlasnego psa jest oplata i pies idzie natychmiast do adopcji. Pies znaleziony musi byc trzymany 2 tygodnie, dopiero ma szanse na dom. W czasie naszej rozmowy ktos przyprowadzil suke ze szczeniakiem mowiac, ze ktos mu podrzucil na wycieraczke...... Podejrzewam, ze po wielu takich akcjach patrza na kazdego, kto przyprowadzi psa, jak na potencjalnego oszusta, ktory pozbywa sie czworonoga, co tez nie jest dobre
Mysle, ze jesli jednak maja dobro zwierzat w pierwszej kolejnosci na wzgledzie, to mozna im to wybaczyc. Zobaczcie, co sie dzieje w schronisku wroclawskim

Poki robia to z mysla o zwierzetach, to jeszcze idzie to wybaczyc, choc nie latwo to zaakceptowac. Moze jak sie troche sytuacja schroniska uzdrowi, to przestana byc tak podejrzliwi.
Opowiadali mi pracownicy o facecie, ktory co roku przynosi pudlo szczeniakow. Na sugestie, by moze suke wysterylizowal i ze oni mu to zrobia za drobna oplata, albo nawet gratis, slysza zazwyczaj stek obelg i tekst "mnie to g.... obchodzi, bierzcie te szczeniaki, bo potopie, to wasz obowiazek i od..... ode mnie", po czym wychodzi rzucajac pudlo na podloge. Pracownice czasem boja sie facetom cokolwiek powiedziec, gdy taki przychodzi z psem, bo czesto sa obrazane, a niestety tam pracuje wiekszosc kobiet..... Strach sie odezwac... nigdy nie wiadomo, co taki drab zrobi
Wybacz im wiec, choc wiemy, ze to bylo nieladne..... oni sie obracaja w takim srodowisku, ze sa na max uczuleni i podejrzliwi.