Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 09, 2011 7:46 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

neskachu pisze:Nie oswajałam dzikusa. Zmieniałam nawyki kotu który skakał z pazurami ludziom na głowy i atakował rozrywając skórę do mięsa. Bo mu się śniadanie nie podobało.

Dla mnie sytuacja w której domowy kot w ramach bycia niezadowolonym i obrażonym solidnie gryzie właścicielkę jest mocno niepokojąca. W tym domu jest małe dziecko które się przed brykającym Rezydentem nie obroni.

ty naprawdę nie rozumiesz natury zwierzat?
Jeżeli ludzie sa nerwowi i niezrównoważeni, to takie sa ich zwierzęta.
Obrazek

mirmilka

 
Posty: 380
Od: Śro maja 17, 2006 11:55
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw cze 09, 2011 8:55 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Ja tez mam za soba (mam nadzieje ze juz za soba...) trudne dokocenie. Trwalo - od stycznia! teraz jest coraz lepiej (5 miesiecy stresu :evil: )

Kocura wzielam ze schroniska, byl zestresowany, dziki (zezarl weterynarza przy jedynej wizycie, na ktora udalo nam sie go zawiezc), nie dawal sie glaskac, nie mozna bylo go na poczatku nawet dotknac bo od razu pacal lapa lub gryzl, no i po dwoch dniach oswajania sie z domem zaczal atakowac rezydenta. Rezydent z kolei to lagodny, przymilny kocurek, z sercem na dloni, ktory cale zycie mieszkal z drugim kotem (za TM juz niestety).

Mialam podobne jazdy i stresy jak Ty (plakalam, klocilam sie z TZ, szukalam nowemu domu, nie moglam spac, myslalam tylko o tym jaka krzywde zrobilam mojemu kotu). Nowy (Manfred) wyganial rezydenta (Zelka) z kuwety - jak tamten tylko zaczynal grzebac w kuwecie to Manfred juz sie czail za rogiem i patrzyl dzikim wzrokiem, a czasami po prostu podchodzil i go wyganial, zaganial go w kat i tam dawal mu lomot, ganial po mieszkaniu i polowal - byly wrzaski, syki Zelka, futro latalo, koszmar. Zelek wiekszosc dnia spedzal pod niskim stolikiem, albo na parapecie schowany za kwiatkiem. Na szczescie na dzien moglismy ich rozdzielac wiec walki byly tylko jak bylismy w domu.

Zaczelam od kropli Bacha dla obu (pomogly Zelkowi - przestal sie tak stresowac, na Manfreda niestety raczej nie podzialaly mimo ze przeszedl dwie 'kuracje'), kupilam felliway'a do kontaktu, wstawilam kartonowe domki zeby Zelek mogl sie chowac, przykrylam niski stol kocem bo tam tez lubil sie chowac, staralam sie meczyc codziennie nowego zabawa zeby nie mial sily polowac na Zelka. W koncu po prawie 3 miesiacach zalamalam sie i kupilam CalmAida dla Manfreda - dawalam mu minimalna dawke co rano przez jakies 3 tygodnie, teraz dostaje co 2-3 dni. I to wszystko razem pomoglo! Nie ma sielanki miedzy kotami, ale potrafia sie juz bawic w ganianki po mieszkaniu nie zakonczone 'lapoczynami', lezec obok siebie, razem wygladac przez okno, czasem nawet sobie lebki poliza (o przytulaniu na razie nie ma mowy).

U mnie to trwalo 5 miesiecy! wiec uzbroj sie w cierpliwosc, bo ja juz myslalam ze sie nie uda.
Obrazek

Dzo

 
Posty: 60
Od: Pon paź 10, 2005 12:44

Post » Czw cze 09, 2011 23:15 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Jesteś dzielna, ja 5 miesięcy nie wytrzymam :roll: .
Dziękuję za rady, nad każdą myślę :) Na razie sytuacja wygląda tak - przyjechały krople Bacha dla obu sierściuchów, dziś zaczęłam kurację. Krople zamawiałam od polecanej na tym forum ryśki, która przy okazji jest behawiorystą. Przy okazji leku, dała mi kilka rad, co do traktowania kotów. Niestety ja się zupełnie nie nadaję do ich wykonywania - pierwszy i najlepszy przykład z pogryzieniem :? Wierzę w behawioryzm, wiem, że się da. Ale trzeba mieć odpowiedni charakter - ja takiego nie mam. Dlatego też skupię się na terapii kroplami Bacha i może faktycznie dokupię ten pokarm CalmAid - niestety nie ma go w sklepach zoologicznych - myślałam, że da się kupić na próbę kilka deko, czy Fiona w ogóle się go chwyci. Ale widzę, że zostaje mi allegro i rzutem na taśmę 2 kilo karmy :wink: Mam nadzieję, że się poprawi choć o tyle, że skończą się ataki Tośka. Wtedy pewnie mąż nie będzie się czepiał, że Fiona wciąż u nas jest 8) Ale jeśli się nie powiedzie to niestety kicia będzie musiała wrócić do DT. Rozpuściłam wici wśród znajomych, szukając jej dobrego domu, żeby jednak powrót do piwnicy nie był konieczny. Jednak, jak to bywa z oddawaniem kotów, możliwości, które są nie są odpowiednie dla Fiony 8) . No jej potrzebny ktoś cierpliwy, spokojny, bez walniętych zwierząt. Ktoś, kto nie rzuci się na nią, żeby głaskać, kto zabezpieczy mieszkanie porządnie. Podejrzewam, że Fiona od razu by prysła na zewnątrz a tam padła z przerażenia. Albo od razu pod coś wpadła, ona jest taka bezbronna i w szale strachu nie patrzy przed siebie :oops:
A tak w ogóle to ciut lepiej, Tosiek na dłużej wychodził na balkon, więc kicia mogła skorzystać z kuwety. Zaczepia ją dalej ale w większości wypadków reaguje na mój głos i daje jej spokój. Co nie zmienia faktu, że kilka razy w nocy muszę z łóżka wstać, iść do salonu i zwrócić mu uwagę. Dodając do tego kilka pobudek do dziecka... Ledwo zipię, zwłaszcza, że mam problem ze stawami skokowymi i sprint do salonu do najprzyjemniejszych rzeczy nie należy. Ale co tam, na razie żyję nadzieją. Przecież to dopiero miesiąc i tydzień :twisted:

I jak ja mam ją oddać, jak ona tak uwielbia się gapić przez okno? Wszystko ją ciekawi...I ma pójść do piwnicy, gdzie widzi tylko kawałek trawnika i ludzkie stopy? :cry:

gupismurf

 
Posty: 91
Od: Nie kwi 10, 2011 19:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Pt cze 10, 2011 8:24 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Nie kupuj na razie CalmAid, sprobuj z tymi kroplami, daj im szanse :) Ja kupilam, bo krople na mojego 'agresora' nie pomogly (tez zamawialam u Ryski), pomogly na tego zestresowanego - wyluzowal sie. CalmAid kupilam w syropie na allegro, ale nie dawaj im obu 'specyfikow' naraz.
Ja wytrzymalam 5 miesiecy, bo nie widzialam szansy dla mojego nowego kocurka w innym domu - on byl bardzo nerwowy, zestresowany, jest przepieknym kotem, ktory w ogole nie dal sie dotknac czy glaskac - mysle ze trudno byloby mu znalezc wyrozumialy dom (siedzial 2 miesiace zima w schronisku na Paluchu, a co sie z nim dzialo wczesniej nie wiem, mysle ze ma za soba ciezkie przejscia), do tego to jest kot, ktorego nie mozna wziac do weterynarza (wizyta wygladala tak, ze kota 'zapakowano' w kaftan, bo trzeba mu bylo sprawdzic uszki - mial swierzba, a kot sie rozpakowal z kaftanu i pogryzl mojego meza, weta i wetke :twisted: ). Teraz jest coraz lepiej - trzeba miec cierpliwosc, chociaz rozumiem Cie ze mozesz juz nie dawac rady w tej sytuacji.
Moj poprzedni kocurek, ktory juz odszedl, byl przez dlugi czas kotem bardzo agresywnym dla nas - stad moje podejscie z dystansem do takich zwierzakow :)
Obrazek

Dzo

 
Posty: 60
Od: Pon paź 10, 2005 12:44

Post » Pt cze 17, 2011 23:34 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Ehh, aż mi się pisać nie chce. U nas nieciekawie jak zwykle. W sumie to dokacanie to jedno wielkie g..., w dosłownym sensie :twisted: W ruchu Feliway, Bach i CalmAid. Poprawa zerowa. Tzn. Fiona jest coraz bardziej wyluzowana w kontaktach z nami. I tyle. Wczoraj zrobiła swoją pierwszą prawie twardą kupę. A w nocy zaczęła się jazda... Nie wiem, co Tośkowi odwaliło, co pół godziny budziłam się i kuśtykałam do salonu, żeby go od Fiony odgonić. O 5 obudził mnie okropny smród. Fiona narobiła do swojego leżaczka :| Czy muszę pisać, że mam dość nocnego sprzątania kup? I to jeszcze takich :twisted: Żołądek mi się wywraca i oczy zachodzą łzami. I za każdym razem sprzątając jestem taka wściekła na Tośka, że nie może odpuścić, że musi być taki perfidny. Jakby już nie wystarczyło to wszystko, co zaprezentował. W dzień ataki co 10-15 minut. Siadam psychicznie i fizycznie.
Tak w ogóle rozmawiałam znów z panią z DT Fiony. Niestety nie wymyśliła nic ponad to, co już zrobiłam :( Dajemy kotom jeszcze 2 tygodnie, do końca terapii kroplami Bacha. Na FB rozpuściłam info wśród znajomych, że kicia szuka dobrego domu. Ale zero odzewu, nie dziwię się, to nie jest kot-marzenie przeciętnego miłośnika zwierząt. Ładna ale dzika :? Nawet chciałam namówić znajomego na wymianę - bo on przygarnął jakiś czas temu kotka wyrzuconego w worku pod lasem. No i z rezydentem też się średnio dogadują. Chciałam na próbę wymienić koty ale niestety dzikość Fiony jest problemem :(
Mam mętlik w głowie i permanentnego doła. A jak jeszcze kicia przyłazi do kuchni i przy mnie coś tam sobie zżera...to mi się serce łamie. Po co mi to było wszystko? :cry:

gupismurf

 
Posty: 91
Od: Nie kwi 10, 2011 19:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob cze 18, 2011 17:26 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Obawiam się, że Twój Tosiek jest po prostu typem napalonym na kocice na tyle gwałtownie, że się go boją. Towarzystwem dla niego mógłby być młody śmiały kocurek, który by zaakceptował jego zaloty i stworzyliby męską kochającą się parę. Miałam taki właśnie przypadek.
Wygląda na to, że Fiona powinna znaleźć nowy, ale doświadczony domek, najlepiej niezakocony. Żeby jej oszczędzić przeprowadzek, trzeba by ją już ogłosić, a do tego czasu byłaby u Ciebie.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15256
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Sob cze 18, 2011 17:59 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Zaglądam czytam i współczuję Ci bardzo.Mam w tej chwili 5 kotów w mieszkaniu bywało różnie lecz aż tak strasznie nie było. :ok: :ok: :ok:
[/url]ObrazekObrazekObrazek

horacy 7

 
Posty: 6708
Od: Śro cze 02, 2010 16:01

Post » Sob cze 18, 2011 18:21 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Też zaglądam regularnie, ale nie wiem, co poradzić. :?
Trzeba było brać Dmuchawca, jak wciskałam. :wink:
Obrazek

wania71

 
Posty: 4234
Od: Pt maja 19, 2006 17:17

Post » Sob cze 18, 2011 20:03 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

wania71 pisze:Też zaglądam regularnie, ale nie wiem, co poradzić. :?
Trzeba było brać Dmuchawca, jak wciskałam. :wink:
Ja z kolei stwierdziłam ,że moja Zosia zdominuje rezydenta a teraz patrzę ,że może byliby siebie warci.Niestety pewnych rzeczy nie da się przewidzieć.
[/url]ObrazekObrazekObrazek

horacy 7

 
Posty: 6708
Od: Śro cze 02, 2010 16:01

Post » Sob cze 18, 2011 20:17 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Witam. Współczuję bardzo. Ja też dokociłam się Manfredem ze schroniska (po domomowemu Maniuś) i koty dogadały się w ciągu tygodnia. Nie ma między nimi wielkiej miłości, ale bawią się razem, czasami zdarza im się nawet spać razem. Dodam jeszcze, że kocury poznawały się jeszcze w momencie kiedy nie były wykastrowane więc niby powinno być gorzej. Przykro czytać, że kicia jednak nie zostanie u Ciebie, ale skoro tak będzi lepiej dla wszystkich ...
Obrazek

Miss

 
Posty: 2752
Od: Wto gru 01, 2009 13:59
Lokalizacja: Belgia

Post » Pon cze 20, 2011 16:24 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Może ktoś już załączył ten wątek o trudnym dokacaniu, ale jeśli nie, to podaję link:

viewtopic.php?t=44532

:ok:

issey32

 
Posty: 3621
Od: Śro maja 18, 2011 9:39

Post » Pon cze 20, 2011 21:44 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Dziękuję za linka, jak znajdę chwilę to się wgłębię, na razie rzuciłam okiem...i przykre jest to, że w sumie nikt nie umie doradzić co w takiej sytuacji zrobić :?
Horacy, tak właśnie myślę, że Zosia dałaby mu popalić :twisted: A ja bym tylko nosiła koty do weta na zakładanie szwów i doklejanie futerka :lol:
Wania, wiesz, że ja to chciałam Magurkę i kropka 8) A Dmuchawcowi w nowym domku pewnie lepiej niż z szalonym Tośkiem 8)

Napisałam do CatAngel, muszę sklecić ogłoszenie i pójdzie pakiet. Rozpuściłam wici wśród znajomych, czekam na informacje zwrotne. Jak myślę na spokojnie o tym, że może znajdzie się dobry dom to jest ok. Ale jak stoję z Fioną oko w oko to już mi się optyka zmienia i myślę sobie: a może za tydzień wszystko się zmieni, ułoży? A może po prostu do końca życia podawać Tośkowi tabletki uspokajające? :twisted: A potem wpada Tosiek i tylko mi się wyć chce ze złości i bezsilności, że takie bydle z niego jest! Ja nie wiem po kim on taki wredny? W sumie nasz pierworodny, to pewnie po mężu :ryk:

gupismurf

 
Posty: 91
Od: Nie kwi 10, 2011 19:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon cze 20, 2011 22:01 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Zawsze kocury wydawały mi się takie bardziej rozsądne i przyjazne ja mam takie.Koteczki za to mocno charakterne u Ciebie odwrotnie jest.Wiem jak trudno rozstac się z kotem ,oddając tymczasy zawsze serce krwawi lecz jak sytuacja się nie zmieni to inny spokojny dom byłby chyba dobrym wyjściem dla wszystkich.
[/url]ObrazekObrazekObrazek

horacy 7

 
Posty: 6708
Od: Śro cze 02, 2010 16:01

Post » Pon cze 20, 2011 23:31 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Oj, ja nie wiem jak oddam. Nie wyobrażam sobie tego, za dużo naczytałam się na tym forum o złych ludziach. A przecież przeczytałam tylko ułamek historii :| Boję się o nią strasznie, ja to taka matka-kwoka jestem 8)

gupismurf

 
Posty: 91
Od: Nie kwi 10, 2011 19:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon cze 20, 2011 23:36 Re: Dokacanie dzikusem, KOCIE WALKI, POMOCY!

Słuchaj, a może ten behawiorysta jako ostatnia deska ratunku?
Może spróbuj chociaż telefonicznie?

Carmen201

 
Posty: 4180
Od: Pt maja 07, 2010 7:49
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 178 gości