dorcia44 pisze::cry: ..dlaczego??????przepraszam

Nie przepraszaj. Już wyjaśniam.
Mimo, że Duszka dała tyle szczęścia, osobom które się nią opiekowały, była kotem, którego nie powinno być bardziej niż wielu innych, nieplanowanych.
Duszka, jak jej siostra - Rysia, jak nasz Riddick i jego rodzeństwo, które miała pod opieką Beata, to klasyczne `wpadki` w dodatku z chowu wsobnego, najprawdopodobniej aż w dwóch pokoleniach. I w dodatku, nie z niewiedzy, czy braku wsparcia finansowego [kastracja za 40 zł!!, ]osoby, która do tego dopuściła, ale z .. hmmm.. nie wiem, jak to nazwać ... `niemocy życiowej?`...
U nas Dusia zachorowała na zwykły KK, który u niej dał powikłania w postaci porażenia nerwu czaszkowego - stąd ten wdzięczny przechył główki, który, gdy jechała do Agnieszki do Wrocławia, niemal całkowicie ustąpił. Dusia pojechała zdrowa, zaszczepiona i odrobaczona. U Agi miała troskliwą i uważną opiekę. Zaczęła chorować na początku tego roku, jednak weci nie bardzo wiedzieli o co chodzi. Leczyli ją jakby miała powikłany KK - objawy to skoki temp. osowiałość i powracający przechył główki. Kryzys zaczął się pięć dni przed śmiercią. Dusia odmówiła jedzenia, przez cały czas spała lub popadała w letarg. Aga mówiła, że było widać, że bardzo cierpi. Ostatecznie weci nie postawili diagnozy, ale wszystko wskazywało na to, że mała miała guza mózgu...
Strasznie mi brakuje świadomości, że kiedyś, po drodze, mogę zajrzeć do Agi, by zobaczyć te niesamowite szaro-brązowe oczy. Mimo, że Duszka już od prawie roku nie mieszkała u mnie, teraz zabrakło jej naprawdę.
I jeszcze coś...
Dziś Riddick będzie miał podawaną narkozę, żeby można było mu dokładnie obejrzeć gardło. Wczoraj skończyliśmy antybiotyk, który R. dostał, bo stracił głos. Doc, przy ostatniej wizycie mówił, że coś mu `mignęło` w krtani, ale nie mógł obejrzeć dobrze, bo R. się strasznie wierci. Krtań jest bardzo tkliwa. Nie wspomnę już o tym, co R. ma w japie - jakby patrzeć tylko na jamę ustną, to ma się przed oczami kota przynajmniej 10 letniego, a nie - niespełna dwulatka...
To też sprawa genetyki...