Pewnie tak, bo ja też tak mówię i już nieraz za to mnie zbluzgano... tylko później czasami dochodzi do sytuacji jak
TA czy inna, gdzie pani z nieświadomości zagłodziła koty karmiąc je tylko mlekiem ze swojej i tak małej renty; może schroniska nie są wymarzonym miejscem dla kotów, ale tam przynajmniej mają jakąś opiekę i z głodu nie umierają (byle jaka karma i bardzo zajęty wet to i tak więcej niż pusta miska lub trochę krowiego mleka i zero fachowej opieki). Poza tym kot znajdujący się w schronisku ma jakieś szanse na dobry dom, a kot, który jest w domu u takiego "kociego anioła" (oczywiście w wypaczonej wersji) jest praktycznie bez szans. Niestety odpowiedzialności w ludziach coraz mniej na każdym kroku, a za to coraz więcej roszczeniowego podejścia skrzyżowanego z wjeżdżaniem na emocje i budzeniem poczucia winy "niech ktoś".
Co do żywienia jeszcze i karm oraz mięsa ze sklepu: a myślicie, że w karmach, gdzie nie jest zaznaczone jak na np. Catz FF, że jest z ekologicznego chowu, wolne od hormonów itp. (Orijen też tak ma), to mięso jakie jest? Też z chowu przemysłowego - jak to nasze w sklepach... mięso zresztą to luksus, bo często w większości to tylko odpady (mięso zjedzą ludzie). To jak z GMO - o ile nie ma zaznaczone, to można z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że jemy mutanty genetyczne, które nas może jeszcze bardzo nie zmienią, ale dzieci i wnuki już tak.
Kot ma ogromne możliwości przystosowania do śmiecia w jedzeniu, ale nie nieskończone i nie na długą metę. Tak samo z odwodnieniem - na krótką metę bez szwanku dla zdrowia sobie poradzi - zagęści mocz itd.; problem się zaczyna jak to jest cały czas. Tak samo z jedzeniem ludzi - fast food czy ciastko od czasu do czasu nikomu nie zaszkodzi, ale jak to jest codzienne menu, to kwestia czasu jak się zacznie cukrzyca, nadciśnienie itp. - to nie zabija jak trucizna typu cyjanek itp., tylko baaaardzo podstępnie, powoli i niezauważalnie - jak maleńkie dawki arszeniku, a jeśli jeszcze jest połączone z małą aktywnością fizyczną (jaką ma obecnie większość ludzi - autobusem i samochodem prawie wszędzie, sportu zero), to już na skutki nie trzeba czekać wcale tak długo.
U kotów brak ruchu też ma fatalne skutki - nawet trawienie gorzej wtedy przebiega, o cierpiącej psychice nie wspominając; niestety przez chęć ochrony kotów przed niebezpieczeństwami swobodnego biegania na zewnątrz, gdzie w mieście czyha na nie mnóstwo niebezpieczeństw (samochody, uodpornione najedzone trutką gryzonie, podłe bestie na dwóch nogach, które nienawidzą kotów i je dręczą itp.), fundujemy im niedogodności, których by nie miały, gdyby nie siedziały w naszych luksusowych bezpiecznych więzieniach z zabawkami, super jedzeniem itp., ale bez możliwości wychodzenia - dlatego trzeba dokładać wszelkich starań, żeby skutki tej niewoli minimalizować - i tu właśnie dobrze zadbać o coś, co kot ma w naturze: mięso w jedzeniu, możliwość wspinania się i skakania po drapakach, zabawki itp. oraz - w miarę możliwości - szansę na wyjście choć na balkon czy okno (osiatkowane). Zresztą jakbyście się czuli, gdyby ktoś Was zamknął w pięknym mieszkaniu z wszystkimi wygodami, ale bez możliwości wychodzenia z niego do końca życia? A człowiek nie jest drapieżnikiem, więc jego zapotrzebowanie na wędrówki jest mniejsze. No i oczywiście zamknięcie z przypadkowymi osobami, niekoniecznie Wam odpowiadającymi - po prostu umieszczeniu jak figurka w grze. To mniejsze zło niż nic nie robić i olać koty, ale trzeba mieć świadomość, że to tylko mniejsze zło a nie zabranie kota do raju. I stąd jest tyle problemów psychicznych u kotów - bardziej widocznych lub mniej, których efekty w postaci chorób widać po latach.
...