» Wto maja 18, 2010 12:45
Re: Widzę, czuję. Mam Duszę i Serce.Nas kotów jest wiele.Pomóż.
Wczoraj w sklepie spotkałam Karmicielkę z Wielgowa.Przekazalam jej worek kocy do wymiany w budkach kociaków. To miejsce na ul. Borowej gdzie od kilku lat jest dosć powazny problem z podejsciem ludzi do kotów.Niedaleko znajduje sie Azyl Wiolki.
Trzy lata temu dowiedziałam sie od szefa Firmy sprzatajacej klatki ze w tym miejscu sa bardzo złe układy miedzyludzkie za sprawa bytujacych w piwnicach kotów. Cztery klatki łączone ze sobba piwnicami , budynek wybudowany praktycznie w srodku lasu tuz przy drodze.
Udałam sie tam wtedy z TZ Kotalizator i zajelismy sie sprawa od poczatku. Wczesniej byla juz tam Telewizja bo spor urósł do wielkich rozmiarów, koty były trute, zamykane w piwnicach bez mozliwosci wyjścia i zjedzenia czegokolwiek.Kiedy juz tam dotarlismy a było to tuż po zimie okazało sie ze koty zostały wypędzone z piwnic wprost do pobliskiego lasu. Czy wszystkim udało sie wydostać, czy jakis w starchu nie został w piwnicy i nie umarł z głodu tego nie wiem. Sami osobiście przeszliśmy cały ciag piwnic kilka razy, szukajac uwięzionych tam kotów. Zaczelismy od negocjacji z Ludzmi. Potem zabraliśmy sie za sterylki i w miedzy czasie zostały zakupione przy pomocy administracji Budynku i Prezez ZTZ budki dla kociaków. Wyznaczono miejsce gdzie mozna było je postawić.TZ Kotalizator potem obsadzil to miejsce drzewkami.Wysterylizowaliśmy około 25 kotek, rozplakatowaliśmy klatki schodowe, dużo rozmawialiśmy z mieszkańcami. Zabraliśmy kotkę z urodzonymi kociętami. Kotka wróciła potem wysterylizowana, a maluchy znalazły domy.W miedzy czasie jedna z kotek została uwięziona wraz z kociakami w piwnicy. Wchodziła przez otwarte okienko które potem zostało zamkniete,.Karmicielka słyszała krzyki kociat w piwnicy i zadzwoniła z prośba o pomoc. Przekupiliśmy własciciela piwnicy i pozwolił nam wejsć. Wygarnelismy stamtad trzy prawie juz umierajace z głodu kocięta. Jeden z poprzedniego miotu był bardzo dziki i poprosilismy o pozostawienie otwartego okienka do momentu ,az będzie mogł samodzielnie opuscic piwnice.Przez ponad dwa lata byl jako taki spokój. Wielokrotnie jezdziliśmy tam z TZ Kotalizator oraz jezdzilam tam sama z Meżem w celu obejrzenia, jak sie sprawy tocza dalej. Kociaki zawsze przy tej okazji dostawały sporo dobrego jedzonka w tym gotowanego, lepszej suchej karmy, puszek i swieżych kocy.
Przez ponad dwa lata sytuacja byla jako taka. W ubiegłym roku latem kilka osób umysliło sobie ze w miejscu gdzie stoja budki kociaków ma powstać plac zabaw. Zgody i tak nie dostali od Administracji jednak budki wylądowały w lesie. Karmicielka akurat przyjechala kiedy wynoszono budki.W tym momencie zaczeło sie trucie kotów. W ciagu jednego dnia a własciwie po nocy karmicielka znalazła 6 kocich ciał.Wszystkie zdrowe, pieknie odkarmione silne koty.Potem znajdywała kolejne.Kilka kotów zaginęło bez wieści w tym samym czasie, wiec prawdopodobnie skonały w cierpieniach w pobliskim lesie.Zabito prawie 2/3 populacji kociej.Dwa koty Karmicielka zdażyla ocalic zabierajac je do Siebie. Jednego zabrał Sasiad. Kiedy wczoraj zapytałam ile przeżyło kotek z tych które sterylizowalismy wczesniej,usłyszałam ze poza tymi co zabrała ......ŻADNA. Nie przezył też żaden kocurek. W tej chwili z populacji na Borowej, populacji która trzy lata temu liczyła około 30 sztuk zostały....4 koty. To skandal. Jak i skandaliczne jest podejście szczecińskiego TOZu który w tej sprawie kompletnie nic nie zrobił. Mimo skarg Karmicielki.Mimo że koty zostały poddane oględzinom lekarskim i wniosek był jeden. Brak mi słów.
A zeby bylo zabawniej przyłożono rekę do przenoszenia kotów. Do Azylu który mieści sie kilkanaście metrów dalej. Azylu w którym co rusz sa trute i podrzucane nowe mioty kociat.W ubiegłym roku do lipca Wiolka znalazła na swojej posesji 5 otrutych kotów. Kilka zostało zabitych przez samochody.O dziwo w pazdzierniku ostrzegałam piszac pw do jednej z Osób zaangazowanych w Pomoc i tworzenie nowego Azylu.Pisałam o weryfikacje danych ze skargi złożonej w TOzie w zwiazku z truciem kotów. Dostałam odpowiedz......ze to już było DAWNO.Dawno czyli w lipcu.Pisalam w pazdzierniku.Prosze jechać i porozmawiac z ludzmi i poznać osobiscie ich mentalnosć, która przez kilka miesięcy napewno sie nie zmienila.A moze inaczej.....poczekajmy ile kotów zginie w Wielgowie tego lata o ile juz jakies nie zgineły.Przy okazji tego spotkania z Karmicielka umówilismy się na spotkanie na miejscu, kiedy wroci juz Mój Mąż.Chcę zobaczyć na miejscu jak to teraz wyglada i które kotki udało Jej sie ocalić.