GDAŃSK.Stoczniowe i majowe koty.Potrzebna pomoc.

Ale za to udało mi się wczoraj odkleszczyć Ogonka. Był bardzo głodny, wyjadał mi z wiaderka, jeszcze nie zdążyłam rozłożyć do misek. Zauważyłam kleszcza na grzbiecie, a po chwili już go miałam. Opitego i wielkiego, fuj, fuj. A Gwiazdka wciąż nosi swojego i nie daje dotknąć główki :cry:

Poza tym mam problem z miejscem pod rurą, gdzie mieszka Grzywka z dziećmi + czarna kotka + okazjonalnie białe. Ktoś sobie tam urządził, mówiąc wprost sralnię :evil:

Nie dość, że cuchnie, to dojść nie można. A gó..wien przybywa. Ja się chyba zastrzelę :twisted:

no tak ciepło się zrobiło to żule sobie "bazy" robią :roll:

Wczoraj pobrałam miarę na zrobienie płotka, który przytwierdzę między rurą a metalową pokrywą. W ten sposób utrudnię wejście do wnęki. Chyba nikt nie będzie się narażał na nabicie na pręty, żeby nasr...., przepraszam, skorzystać ze sralni :mrgreen:

Nie pisałam, że z powodu braku samochodu, dokarmiam koty po południu. Głodomory dostosowały się już do zmienionych godzin.
Ach, no i jeszcze nie mam materiału, ani wykonawcy na płotek. Ale najważniejsza jest koncepcja :mrgreen:

a może drut kolczasty :ryk:

jak się jednemu i drugiemu w dupę wbije to przestanie tam łazić :twisted:

Też myślałam o drucie kolczastym jako o zwieńczeniu konstrukcji

.

Tylko żeby nie szpecił, bo się ludzie zaczną czepiać. (tak, wiem, że ochydniejsze są ludzkie kupska tam, ale ludzie są głupi i czepiają się dziwnych rzeczy)

Nie myślę, żeby śliczny, kolczasty płotek komuś przeszkadzał :mrgreen:

A zresztą pokrzywy tak bujnie rosną, że może problem rozwiąże się sam. A tak na serio to myślę i o płotku, i o jakimś karmniku, żeby misek nie rozwiewało i żeby nie padało.

i jak tam problem fekaliowy rozwiązany ? :lol:

Jasne, brnę przez pokrzywy z drugiej strony, zatykam nos i jakoś leci :mrgreen:

Jak to nie ma płotu kolczastego

Nie ma, bo nie ma wykonawcy. Sam pomysł nie wystarczy :mrgreen:

A wczoraj kucam przy rurze, nachylam się, wkładam jedzenię, a jak się odwróciłam, to zobaczyłam faceta z przyrodzeniem na wierzchu, jakieś 1,5 m ode mnie, najwyżej. Wkurzyłam się niesamowicie, wygarnęłam mu, że nie mam ochoty oglądać jego zgniłego penisa. Nie powiedział ani słowa, ale sobie poszedł. TŻ siedział w samochodzie, grał w grę i niczego nie widział :mrgreen: