Buranio ze stoickim spokojem przespał całe zajście

Za to jest coraz bardziej skory do pieszczot. Wychodzi już na wołanie (reaguje na swoje imię

) z największych kryjówek i nadstawia dupcie do mizianek i pynia układa w dłoni.
Tylko nie robi tego w stosunku do nikogo z zewnątrz

Mamuśka wciąż może go dotknąć tylko przy miseczce, kiedy Buranio pakuje żarełko jak chomiś po polikach.
Miałam zapytanie o Hopcię i Pysia. Pewnie popełniłam wielki błąd, ale Święta + 3-letnie dziecko + wybór Hopci która jest przyjazna dla dużych, ale dzieciaki traktuje jek organki (zjeść! zjeść!) i wybór Pysia, który nie daje się dotykać chyba że mam te organki pod ręką... jakoś mi to przypominało zbyt wiele historii miauowych. Ludzie chcą dobrze, ale ani wybór akurat nie do końca trafiony, ani okres (Święta = zamieszanie, stres, więcej ludzi, albo brak ludzi w domu bo jadą w gości, krzątanina, sprzątanie, ograniczony dostęp do weta gdyby coś się działo, a przecież po adopcji może się coś dziać...) a dopóki sama nie powiększę stada w postaci dziecka - nie zdecyduję się na wydanie do domku z maluchem, bo nie będę wiedziała na co zwracać uwagę i jak zapewnić kotu bezpieczeństwo.
Przyznam - ze strachu odrzuciłam i z tego, co mi w środku krzyczało, że będzie tak jak z Buraniem. Bo ja tak bardzo chcę żeby one znalazły domek, że już każde pytanie traktuję jak przepustkę dla nich do lepszego życia. Tylko potem przychodzą wątpliwości.
Ja się nie nadaję na spotkanie osobiste i weryfikację bezpośrednią. Bo w kontakcie z ludźmi mięknę i jestem szczęśliwa, że ktoś zechciał naszych bezdomniaczków przygarnąć. Zawsze ludzie w kontakcie bezpośrednim byli super mili, przyjaźni, otwarci, gotowi nieba przychylić kotom. Tylko w mailach wyczuwam zawsze jakieś zgrzyty. I tylko na nich mogę polegać. W przypadku Burania mail był ze zgrzytem, ale chciałam mieć pewność. No i przekonali mnie że będzie dobrze. Już dwa dni po przeprowadzce wiedziałam, że jest źle a potem była tylko huśtawka.
Tak więc wszystkich, którzy niniejszym uznają Poddasze za paranoika i żałują kocistych że trafiły na taki DT - przepraszam

Ale nie umiem inaczej

Za to mam nadzieję, że kociste u nas są i bezpieczne i szczęśliwe i że czekamy już tylko na prawdziwy koci raj - szyty na miarę do kocich łapek i pysiów i brzusiów i mruczenia.