» Nie kwi 17, 2011 14:14
Re: Kicie u Smarti- Czesia [']..........TRISIA ['] !!!!!!!!!!!!!
..cały czas myślę i dochodzę do wniosku że nie możemy sobie nic zarzucić a jeżeli możemy, to nie wiem już doprawdy,kto powinien prowadzić DT,co mógłby ulepszyć i na jakie sygnały jeszcze zwracać uwagę...
zawsze wyznawałam zasadę i trzymam się jej, że albo coś robię porządnie , albo nie robię wcale.
Mam zwyczaj że nigdy nie oddaję kota do DT bez badania końcowego.
Jadąc z kicią zawsze wstępuje do moich wetów którzy uzupełniają książeczkę jeśli jest coś do uzupełnienia,czyszczą kotu uszy,sprawdzają ząbki i pysio,osłuchują kicia i bardzo dokładnie badają palpacyjnie-czasem aż mam wrażenie że je dręczą bo tak głęboko wkładają kotu palce w brzusio i w nereczki,ale wiem że to konieczne abym mogła odpowiedzialnie wydać kicia do do domku.Zawsze kotek zostaje odrobaczony,(bo jednak zmienia dom a u mnie zazwyczaj styka się z innymi kiciami),chyba że był odrobaczany w czasie krótrzym niż 3-4 miesiące i zawsze zaszczepiony po raz drugi jeśli jest taka potrzeba bo nie zdążyliśmy z drugim szczepieniem wcześniej .
Każdy kicio dostaje tez ,oprócz wyprawki (kontynuacji jedzonka,swojego posłanka i ulubionych zabawek) porcję srebra i betaglukanu na ok miesiąc aby zminimalizować spadek odporności.
Trisia takie badanie przeszła dwukrotnie bo najpierw 5 tygodni temu w sobotę jadąc do 1-szego domku,wtedy też została odrobaczona , a następne badanie przeszła 2 tyg temu w sobotę jadac do Państwa-wtedy co Karmel zrobił jatkę wet.Kmilowi...
Była w stanie idealnym,choć nie wiem czy gdyby miała jakieś kamienie lub początki mocznicy to uciskanie nereczek by ją zabolało czy nie..myślę że tak-po to to robią ale nie wiem tego na pewno bo nie jestem ani kotem ani wetem.
Biorąc pod uwagę że miała niecałe dwa lata,ząbki białe jak śnieg i tuż przed sterylką badanie krwi które wyszło "książkowo"
,nie wiem czy mogłam zrobić coś wiecej..
może kotu idącemu do DS trzeba by robic kompleksowe USG i bad krwi na wyjściu ale wtedy ocieramy się o paranoję a i na kota trzeba by mieć o wiele większe fundusze niż mam ja, a i tak mam niemałe (i myślę tu głównie o wlasnych bo w efekcie już teraz my (czyli raczej mój mąż) pokrywamy znakomitą większość kosztów naszego DT)
Marzenia dowiedziała się że z opisu całości sytuacji można podejrzewać że był to Fip bezwysiękowy (którego,jak wiadomo nie mozna zdiagnozować i który można z całą pewnością stwierdzić tylko w drodze sekcji) a który lubi się ujawniać z całą swą zabójczą mocą w stresie-a tego Trisi ostatnio nie brakowało...
lub też mógł nastąpić spadek cisnienia uszkadzający nerki w czasie sterylki-co podobno nawet nie jest błędem lekarza a zależy od kota. Może można by temu zapobiec dając Trisi kroplówką "na wszelki wypadek dla odciążenia nereczek,tak jak robi zawsze moja Ania,ale w warunkch Koterii to nierealne..stąd płynie wniosek ze może nie powinnam wiecej sterylizować tymczasek w Koterii ale tu wracamy do kwestii funduszy no i paranoi..
W naszym DT zawsze przestrzegamy min 10 dni kwatantanny i zawsze z nowym kotem jade na początek do weta na badanie ogólne.
Trisia od samego początku była bardzo spokojnym kotem-na pocz była sama po podrózy,więc uznałam że potrzebuje odpocząć-potem jak połączyłam ją z dziewczynkami to zawsze ostatnia schodziła z parapetu do jedzenia-już dawno jej porcję wciągnęły Lalunia z Chmurką a ona dopiero zaspana łaskawie podchodziła do miski..W szalonych zabawach dziewczyn z Mrusią i Arnim ,Trisia nigdy nie brała udziału...Wyrażnie posmutniała jak,jako ostatnia z tego skłądu, odeszła Chmurka-wtedy cały jej świat się zmienił-przyszły maluchy Tom&Jerry,z których wcale nie była zadowolona... patrzyła na nich z pobłażaniem i nigdy się z nimi nie bawiłą. Mimo to jak została sama po odejściu Toma&Jerrego to miałam wrażenie że tęskni za nimi ...
Ale zawsze,przez cały czas pobytu u nas, a przecież była z nami pół roku,jak tylko przychodził mój mąż ze sznurkiem to zaraz sie ożywiała i bawiła bardzo chętnie, a po zabawie rozkładała na plecki i życzyła sobie aby ją głaskać po brzusiu..Owszem,była spokojna i bardzo łagodna ale była w tym spokoju bardzo równa-nie miała ani momentów apatii ani ożywienia.
Uwielbiała się miziać,miała zawsze,do końca bardzo miłe i aksamitne futerko,bardzo wyłaziło wiosną ale przez "książkowy" czas..
zawsze bardzo ładnie jadła,choć nie jadła ani bardzo dużo ani łapczywie..
Nigdy nie zrobiła sioo poza kuwetkę-jeden jedyny raz miałam wrażenie że kocyk jest wilgotny ale to było po powrocie Trisi z pierwszej adopcji-wtedy przez cały tydzień żyła na parapecie i wylegiwała się na słońcu-schodziła tylko do kuwetki...nawet jadła wyłącznie na parapecie..ten tydzień w tamtym domu bardzo ją zmienił ale nikt nie miał wątpliwosci ze to stres wywołany powrotem z adopcji..po tygodniu samotności przyszedł Karmel i wtedy Trisia zeszła od razu z parapetu i wyrażnie sie ozywiła..
Po sterylce zagoiła się pięknie,przez cały czas pobytu u nas b. ładnie jadła,zawsze zjadała tyle samo.
Piła normalnie,siusiała normalnie.Kupka była raz dziennie jak w zegarku i zawsze taka sama,prawidłowa-naprzemiennie do kuwety i poza.....wszystko,jak teraz szczegółowo sobie przypominam było jak najbardziej ok...
Mój mąż mówi że przy tej ilości kiciów jaką my ostatnio poznaliśmy to po prostu zwykła i okrutna statystyka..
Tak bardzo żal Trisiuni....