

Tosia i Bobik przybiegają na moją działkę, gdy tylko słyszą mój samochód. ZAWSZE są głodne!

Wczoraj pojechałam je nakarmić. Ponieważ zameldował się tylko Bobik, podeszłam do ogrodzenia i zaczęłam nawoływać Tosię. Na moje kicianie odpowiedziało mi nagle rozdzierające miauczenie. Przez tonące w deszczu, zabłocone podwórko pędem zaczęło biec do mnie rozpaczające maleństwo – maleńka, cudna trikolorka... Domyśliłam się, że to NOWY KOT gospodarzy!

Ponieważ nie mogę jej trzymać w domu (agresywni rezydenci), Malwinka od wczoraj siedzi w dużej klatce w mojej firmie. Je, kuwetkuje, śpi, mruczy.
A ja muszę dziś zadecydować o jej losie... Jeżeli zacznę szukać jej domu, we wsi szybko rozejdzie się, że można mi podrzucać koty. Jeżeli ją zwrócę – mam kolejnego kota do karmienia, sterylizacji itd. (o ile mała w ogóle przeżyje zimę...).
Wiem jedno - na pewno muszę dziś pojechać i porozmawiać z gospodarzami. Poradźcie - jak mam rozmawiać? Jak w ogóle rozwiązać tą sytuację?
Malwinka:





Joasia