Tweety pisze:Najprawdopodobniej kociuchy jutro pojadą na forumowy tymczas do jednego takiego gdańskiego

i tam zostaną objęte należytą opieką. Mam nadzieję, że ten

objawi się nam, bo jak nie to będę musiała ją wywołać do tablicy

Ja również mam nadzieję, że domek się ujawni!
To ja jestem tą "dobrą duszyczką" z ogromnym deficytem wolnego czasu.
Po przeczytaniu wczoraj dramatycznego apelu Mayo zadzwoniłam do tej pani, zaproponowałam że przywiozę buteleczki i smoczki do karmienia maluchów - pomoge chociaż tak.
Pojechałam, zawiozłam buteleczki, convalescence i ... przywiozłam do domu 5 maluchów.
Okazało się, że maluszki są w nienajlepszym stanie. Mają około 3 tygodni (tak myślę).
Pani nie wiedziała nic o opiece nad takimi maluchami. Nakarmiła je, ale o masowaniu brzuszków nic nie wiedziała.
Kiedy wymasowałam brzuszk jednemu, najbardziej pękatemu zrobił kałużę, której nie powstydził by się dorosły kot. Czegoś takiego jeszcze nie widziałam! Po chwili padł obok. Myślałyśmy, że nie żyje.
Pani nie zauważyła sklejonego oczka rudaska i w ogóle twierdziła, że są w dobrym stanie.
Ale nie są - mają początki kk - pewnie dlatego, że są osłabione, pozbawione pokarmu matki.
Nie mogłam ich tam zostawić. Dla takich maluszków to kwestia kilku dni.
Pani Grażyna miała dobre chęci, ale ma dużo zajęć w gospodarstwie, a kotki były pewnie najmniej ważne. Na pewno nie karmiła by ich częściej niż 2 razy dziennie.
Wzięłam je, chociaż nie mogę się nimi należycie zaopiekować,
bo praca i dojazdy zajmują mi połowę doby.
I teraz ja mam gorący apel o pomoc dla tych maluszków!!!
Są naprawdę mało uciążliwe.
Wymagają tylko karmienia co 4, 5 godzin no i masowania brzuszków.
Sikają jak pompy strażackie.

Rudaskowi przy każym karmieniu przecieram oczko - skleja sie, ale nie jest zaropiałe.
Jedno czy dwa kociaki pokichują, ale wydaje mi sie, że rano były w dużo lepszym stanie niż wczoraj o 18, kiedy je odbierałam.
Przy wieczornym karmieniu (ok. 23-ciej) jeden, najsłabszy nie chciał pić - musiałam wciskać na siłę.
Dałam im convalescence - to tylko miałam w domu.
Rano (o 4-tej) wszystkie ciągnęły z butelki jak nałogowcy!
Teraz jestem w pracy i cały czas o nich myślę.
Ok. 13-tej wpadnie do nich moja siostra, ale to rozwiązanie doraźne, na kilka dni.
Więc ponawiam apel - opieka nad takimi maluszkami daje naprawdę mnóstwo satysfakcji.