Już po wizycie u Pani wet.
Moody chyba polubił swoje miejsce koło kibelka, ale na naszą prośbę, żeby w końcu wpakował się do kontenerka - zrobił to
U pani wet Moody grzecznie czekał na swoje badanie, ale jak stwierdził, że ma możliwość ucieczki - wykorzystał ją na zwiedzanie półki z karmą.
Szybko doszedł do siebie i pomogliśmy mu wrócić na stół
Moody jest bojaźliwy, ale absolutnie nie agresywny. Jak uznal, że nie uda sie uciec po raz drugi - nawet nie próbowal. Zastrzyki zniósł dzielnie, tak samo odrobaczenie.
Nie ma temperaturki, to znaczy jest podwyzszona - 38,6, ale przy takim stresie to normalne.
Dostał antybiotyk, lek przeciwzapalny i witaminki, jutro jeszcze kolejna porcja i jeżeli do jutra będzie ok- czyli jemy, siusiamy, kupkę robimy i nie wymiotujemy - dajemy mu już spokój.
Tak więc Moody wrócił na swoje ukochane podkibelkowe miejsce i przysypia... Dziś damy mu odpocząć, a od jutra będziemy do niego gadać, zabawiać i .... udomawiać
P.S. Dziś Moody oglądał się w lustrze i uroczo patrzył jak bawię się myszką... Nawet polazł sprawdzić, czy owa myszka to prawdziwa czy nie
Będzie z niego fajny kot (tfu tfu)
Ciociu Bumbecki, jakbyś mogła jutro przyjechać pomóc z zastrzykami? Albo Ty ciociu Marylo?

Już go nigdzie nie chcę ciągać
Płucka ok, osłuchowo ok, jelitka drożne, oczka ok, uszka czyste, tylko tą rankę na nosku obserwować...