Kocury kastrowałam zimą - 2 lata temu w styczniu. Łapałam i zawoziłam rano, odbierałam popołudniu, ok.18 wypuszczałam z powrotem na działki. Nic sie nie stało, ale jak wypuszczałam, były oczywiście w 100% wybudzone.
Ostatniego ciachałam chyba w listopadzie, ale tego wieczorem - ten został w altanie na noc, bo był jeszcze lekko niemrawy. Rano był jak nowy.
Kotki zostawiam na cieplejsze dni - chyba, ze mogę przechować przez parę dni w ciepłym miejscu. Z kotkami jest gorzej o tyle, że jednak mają szwy i trzeba popilnować i podać leki przez parę dni. Nawet jak tnę latem i tak zamykam albo w klatce w altanie, albo w łazience, żeby miec je na oku.
Jak masz nieogrzewane pomieszczenie, gdzie jednak możesz koty po zabiegu przechować, to jest to niezłe rozwiązanie. Zawsze najgorsza jest pierwsza noc - kiedy są po narkozie, wtedy często potrzebują dogrzania. Ale możesz dać np termofor do budki, albo butelki z ciepłą wodą.
Potem już nie ma potrzeby - najważniejsze, ze mają sucho i są osłonięte od wiatru. Koty są jednak lepiej od nas przystosowane do niższych temperatur, mają futro, poradzą sobie - szczególnie, jeśli piszesz o kotach wolnożyjących. One i tak najczęściej sypiają pod krzaczkiem, więc takie pomieszczenie to jak salony dla nich
