Obóżki miały zakładane od kiedy tylko jakaś była na tyle mała, żeby nie spadała kotu przez głowę

A szeleczki miały też kupione od razu i też często zakładane, nie było żadnego rzucania się, ani prób ściagnioęcia. Zawsze kiedy jechaliśmy z nimi na działkę miały ubrane szelki i przyczepioną dłuuuuuuugą linkę, żeby można było kontrolować, gdzie kociak idzie. I żeby w razie czego można było kota zatrzymać. Jak kot urósł (albo przytył...) to kupowało się szelki o rozmiar większe, zaczynaliśmy od XS chyba a teraz Kotek ma XL
Nauczyły się, że na drugim końcu linki jest przyczepiony człowiek, za którym opłaca się iść kiedy woła, bo może mieć coś smaczego w kieszeni

I jakoś tak wyszło samo, bez trenowania i tresury. Koty to mądre bestie, tylko czasem umiejętnie to ukrywają. Z Kotkiem jeździmy nawet czasem na grzyby i dzielnie chodzi z nami po lesie.
Spacery w szelkach (taki dość szybki wieczorny spacer trwa od pół godziny do 45 minut, póki mi noga nie odmówi posłuszeństwa) to główna forma aktywności fizycznej Kotka, który inaczej roztył by sie chyba rekordowo, bo nie bawi go ani laserek, ani myszki, a inne zabawki szybko się nudzą.