vega013 pisze:Ja reprezentuję biegunowo odmienną opcję. Trzeba dać kotu święty spokój. Niech sam się przekona, że nikt mu krzywdy nie zrobi, że jest u siebie. Zmiana domu dla kotka to ogromny stres. Nowe otoczenie, nowi ludzie, nowe zapachy. Oswajanie na siłę nic nie da, przeciwnie - może kotka zrazić i doprowadzić do problemów behawioralnych.
Kubuś przez tydzień siedział zabunkrowany pod biblioteczką. Mój TŻ kładł się i nieruchomo leżał przy tej biblioteczce z wyciągniętą ręką. Po tygodniu Kubuś zaczął sam wychodzić. Ostrożnie, na przygiętych nóżkach. Lepiej było wtedy udawać, że się go nie widzi, bo w przeciwnym wypadku szybciutko uciekał. Nieruchome leżenie TZeta przy biblioteczce w końcu przyniosło rezultaty. Kubuś coraz częściej wychylał główkę i zaciekawiony przyglądał się. Potem zaczynał powolutku podchodzić... To wszystko trwało, ale w końcu Kubunio stał się cudownym miziakiem. Oczywiście nie od razu - minęły jakieś 3 miesiące, zanim uznał, że to jest jego własny, najwłaśniejszy domek, w którym jest super, a podstawowym zadaniem Dużych jest mizianie i zabawa.
Przyzwyczajanie kotka do nowego miejsca wymaga czasu i cierpliwości. Nie wolno robić niczego na siłę - to ogromny błąd. Kot jest z natury ciekawskim stworzeniem, ale najpierw musi mieć poczucie bezpieczeństwa. To on musi pierwszy podejść do Ciebie, musi Cię obwąchać, poznać. Zrobi to dopiero wtedy, kiedy poczuje się pewnie. Daj mu szansę.
Świetną sprawą są dwa kociaste w domu. Myślę, że warto by było zapewnić towarzystwo Twojemu kotkowi. Unikniesz wielu problemów wynikających z samotności zwierzaka, a koszt utrzymania dwóch kotów wcale nie jest większy niż jednego. Po prostu mniej jedzenia się marnuje.
jestem tego samego zdania
