OK, jestem już, długo nie pisałem bo zamieszanie, zmiana pracy, nowa praca itp.
Sytuacja wygląda tak: Baryłka (no musiałem jakoś do niej gadać

) jak była tak i jest nadal, oswojona w 100%, jak siedze hmmm...w łazience to podchodzi i liże mnie po nogach. Klatkę ma otwartą, łazi po łazience.
Ale fakt jest taki że dom nadal jest potrzebny, wiecznie w tej łazience siedzieć nie może, a do schroniska nie oddam nawet jakby Kaczyński mi obiecał że na emeryturę pójdzie.
I mam jeszcze kwestię jedną bardzo pilną. Gdyby nie udało się nic znaleźć w najbliższym czasie (a łatwo nie jest jak widać), czy ktoś kto na stałe jest w Krakowie mógłby Baryłkę przechować choćby przez Święta (te grudniowe)?
Aktualne zdjęcia:


