czy to byl FIP?

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Nie gru 12, 2010 1:35 Re: czy to byl FIP?

PcimOlki pisze:FIP charakteryzuje się najbardziej bezsensownym sposobem diagnozowania, który do dziś pokutuje w nauczaniu. Subiektywna ocena żółci, czy kleistości oleistej, daje możliwość dowolnej interpretacji, Płyn otrzewnowy pojawiający się przy FIA jest identyczny.


jeśli znasz lepszy, zaproponuj proszę. Może warto by zacząć badania w tym kierunku?
Owszem objawy obu chorób są niespecyficzne, łatwo je pomylić, ale niestety ostry przebieg FIA (podobnie jak FIP), który często mylony jest z FIPem nie daje czasu na powzięcie skutecznego leczenia. Kiedy zwierze przejawia już pełen wachlarz objawów, które mogą wskazać na FIA lub FIP, albo chociaż zaalarmować do zrobienia badań w tym kierunku, może być za późno na leczenie. To są nadal bardzo słabo poznane choroby. Na ludzkiego raka też nie ma skutecznej metody, podobnie jak na HIV, czy to znaczy, że lekarze są źli, bo nie potrafią pomóc?
W większości przypadków, kiedy nie mamy wystarczającej wiedzy w pewnym zakresie, możemy jedynie strzelać w próżnię mając nadzieję, że to pomoże... tylko trzeba pomyśleć, czy warto męczyć te zwierzęta tylko po to, żeby się pobawić w naukowca. Ufam swoim weterynarzom i ich wiedzy zdobywanej przez lata.
Tutaj na forum przekonywano mnie, abym nie usypiała Kreski... bo to może nie być FIP, może to być FIA, albo coś innego.
Nie jestem weterynarzem, nie mam wystarczającej wiedzy, aby pozwolić sobie na eksperymentowanie na cierpiącym zwierzęciu. Badaniem przyczyn, skutków i możliwości leczenia zajmują się naukowcy i wierzę, że robią co w ich mocy, aby zdobyć w końcu odpowiedź na pytanie JAK SIĘ TO LECZY.
PcimOlki, czy jesteś lekarzem weterynarii?

mam czasem wrażenie, że ludzie na forum dla spokoju własnego sumienia wykraczają poza pewne granice.
Tylko zastanawia mnie, jakby śpiewali gdyby sami dźwigali na sobie taką odpowiedzialność i gdyby wyłącznie od nich i od ich wiedzy/decyzji zależało życie jakiejś istoty oraz JAKOŚĆ JEGO KOŃCA.
Łatwo nam tu sobie gawędzić używając mądrych słów, jednak rozwiązywanie takich problemów w praktyce, z pełną odpowiedzialnością i wszystkimi konsekwencjami to naprawdę inna bajka. Tak myślę, że należy o tym pamiętać.
ka_he, przekazałam Ci to, czego sama dowiedziałam się od mądrzejszych ode mnie głów. Niestety, są takie sytuacje, w których nigdy nie będziemy mieć całkowitej pewności. Musimy sobie z tym radzić.

EDIT: a i jeszcze jedno, w żadnym wypadku nie mam nikomu niczego za złe, każdy ma własne sumienie i nim się kieruje. I nie przeczę, a wręcz odwrotnie - na forum naprawdę można znaleźć mnóstwo informacji i jest tu wielu doświadczonych użytkowników, którzy bardzo mi pomogli i naprawdę dużo się już stąd dowiedziałam. Z tego miejsca dziękuję wszystkim, którzy przyczyniają się do szerzenia oświaty pośród ogólnie panującej ignorancji naszego społeczeństwa, ale czasem trzeba się dwa razy zastanowić, zanim się kogoś skrytykuje, bo kij ma zawsze dwa końce...

ciekawa.swiata

 
Posty: 1474
Od: Śro paź 06, 2010 11:29
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie gru 12, 2010 8:56 Re: czy to byl FIP?

ciekawa.swiata pisze:
PcimOlki pisze:FIP charakteryzuje się najbardziej bezsensownym sposobem diagnozowania, który do dziś pokutuje w nauczaniu. Subiektywna ocena żółci, czy kleistości oleistej, daje możliwość dowolnej interpretacji, Płyn otrzewnowy pojawiający się przy FIA jest identyczny.


jeśli znasz lepszy, zaproponuj proszę.

One już istnieją. Dla FIP wysiękowego proponuję obowiązkową diagnostykę różnicową w kierunku chorób dających podobny płyn w otrzewnej - w szczególności FIA. Badanie w kierunku FIA nie jest trudne ani drogie. Fakt, że może być czasochłonne. Dlaczego nie jest standardem?

ciekawa.swiata pisze:...
Może warto by zacząć badania w tym kierunku?
Owszem objawy obu chorób są niespecyficzne, łatwo je pomylić, ale niestety ostry przebieg FIA (podobnie jak FIP), który często mylony jest z FIPem nie daje czasu na powzięcie skutecznego leczenia. Kiedy zwierze przejawia już pełen wachlarz objawów, które mogą wskazać na FIA lub FIP, albo chociaż zaalarmować do zrobienia badań w tym kierunku, może być za późno na leczenie.

Może, ale nie musi. Historia forum zna przypadki skutecznego wyprowadzenia kota z FIA.

ciekawa.swiata pisze:....
tylko trzeba pomyśleć, czy warto męczyć te zwierzęta tylko po to, żeby się pobawić w naukowca. Ufam swoim weterynarzom i ich wiedzy zdobywanej przez lata.
Tutaj na forum przekonywano mnie, abym nie usypiała Kreski... bo to może nie być FIP, może to być FIA, albo coś innego.
Nie jestem weterynarzem, nie mam wystarczającej wiedzy, aby pozwolić sobie na eksperymentowanie na cierpiącym zwierzęciu. ...

A ja nie ufam nikomu, kto sobie mojego zaufania nie zdobędzie. Praktyka wykazuje, że jest to podejście właściwe. bo powiadają, że testy serologiczne na FIP zabiły więcej kotów niż sam FIP.

ciekawa.swiata pisze:....
PcimOlki, czy jesteś lekarzem weterynarii?

Nie.
Sądzisz, że do wymiany żarówki konieczny jest elektryk, a do wymiany uszczelki w kranie hydraulik? Nie jest. Znam wetów, którzy twierdzili, że nie da się wyleczyć zapalenia nerek mojego Olka, że poziom kreatyniny nigdy nie będzie niższy, że nic nie można zrobić. Nie uwierzyłem i teraz gdy czasem bywam u nich zakupić coś specjalistycznego, przepytują mnie jak to zrobiłem i proszą o wyniki badań. Z wetami którzy mają wpływ na leczenie moich zwierzaków, prowadzę współpracę w sposób aktywny, tj.:

1. Nigdy nie ufam do końca jednemu wetowi i propozycje są weryfikowane krzyżowo z konsultantami.
2. Zawsze oczekuję przedstawienia planu i logicznego wnioskowania uzasadniającego optymalność podejmowanych działań.
3. Zgłaszam własne pomysły i zastrzeżenia, oczekuję wytłumaczenia dlaczego tak by było gorzej/lepiej.
4. Na podstawie powyższych danych podejmuję decyzję - ja, nie wet.

ciekawa.swiata pisze:....
mam czasem wrażenie, że ludzie na forum dla spokoju własnego sumienia wykraczają poza pewne granice.
Tylko zastanawia mnie, jakby śpiewali gdyby sami dźwigali na sobie taką odpowiedzialność i gdyby wyłącznie od nich i od ich wiedzy/decyzji zależało życie jakiejś istoty oraz JAKOŚĆ JEGO KOŃCA.
...

Kwestia priorytetów. Dla mnie zawsze, dokąd istnieje wątpliwość i nadzieja, ratowanie życia będzie przed "jakością jego końca". Zdarzało mi się być w szpitalu z wielkim bólem i jakoś nigdy nie myślałem, żeby zapewnić sobie "przyjemne zakończenie". Dlatego uważam, że zwierzak raczej wolałby żyć, niż być przedwcześnie wysłany za TM. Nawet jeśli wymaga to pewnego cierpienia.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie gru 12, 2010 12:00 Re: czy to byl FIP?

dubel
Ostatnio edytowano Nie gru 12, 2010 19:04 przez AnielkaG, łącznie edytowano 1 raz
AnielkaG
 

Post » Nie gru 12, 2010 12:02 Re: czy to byl FIP?

Nie.
Sądzisz, że do wymiany żarówki konieczny jest elektryk, a do wymiany uszczelki w kranie hydraulik?


rodzinę tez sam leczysz? bo przecież dla kota nie jest potrzebny wet, a dla człowieka lekarz? :twisted:
nie masz żadnej dogłębnej wiedzy na temat weterynarii, anatomii i fizjologii zwierząt, farmakokinetyki leków, tylko jakieś cząstkowe wiadomości zasłyszane i przeczytane,
możesz decydować o leczeniu i życiu własnych zwierząt, ale sorry nie wszystkich
to jest makabra, że każdy w tym kraju jest wetem i każdy jest lekarzem[/quote]
Dlatego uważam, że zwierzak raczej wolałby żyć, niż być przedwcześnie wysłany za TM. Nawet jeśli wymaga to pewnego cierpienia.
to znaczy że wogóle nie masz pojęcia co to znaczy cierpienie
i jeśli powodujesz że zwierzę ciepri tylko dlatego ze MUSISZ wiedzieć na co umiera, to jest bestialstwo

współczuję Twoim zwierzetom
Ostatnio edytowano Nie gru 12, 2010 12:16 przez AnielkaG, łącznie edytowano 2 razy
AnielkaG
 

Post » Nie gru 12, 2010 12:10 Re: czy to byl FIP?

Może, ale nie musi. Historia forum zna przypadki skutecznego wyprowadzenia kota z FIA.

ale forum to nie wyrocznia, każdy przypadek jest indywidualny i należy go takoż rozpatrywać.

A ja nie ufam nikomu, kto sobie mojego zaufania nie zdobędzie. Praktyka wykazuje, że jest to podejście właściwe.

tu się z Tobą zgadzam, również stosuję taką zasadę.

bo powiadają, że testy serologiczne na FIP zabiły więcej kotów niż sam FIP.

jak testy serologiczne mogą zabić? 8O
OK rozumiem, że chodzi o zdanie się na ich wyniki. Jeśli lekarz weterynarii zdaje się w przypadku takich chorób na testy serologiczne i stawia diagnozę wyłącznie na ich podstawie to działa nie zgodnie z etyką swojego zawodu. Myślałam, że nie wałkujemy tematu niedouczonych lekarzy...

Nie.
Sądzisz, że do wymiany żarówki konieczny jest elektryk, a do wymiany uszczelki w kranie hydraulik? Nie jest.

Nie, nie sądzę :)

Znam wetów, którzy twierdzili, że nie da się wyleczyć zapalenia nerek mojego Olka, że poziom kreatyniny nigdy nie będzie niższy, że nic nie można zrobić.

Współczuję Ci tej znajomości.

Nie uwierzyłem i teraz gdy czasem bywam u nich zakupić coś specjalistycznego, przepytują mnie jak to zrobiłem i proszą o wyniki badań.

Gratuluję rozsądku, ale nadal współczuję wetów.

Z wetami którzy mają wpływ na leczenie moich zwierzaków, prowadzę współpracę w sposób aktywny, tj.:
1. Nigdy nie ufam do końca jednemu wetowi i propozycje są weryfikowane krzyżowo z konsultantami.
2. Zawsze oczekuję przedstawienia planu i logicznego wnioskowania uzasadniającego optymalność podejmowanych działań.
3. Zgłaszam własne pomysły i zastrzeżenia, oczekuję wytłumaczenia dlaczego tak by było gorzej/lepiej.
4. Na podstawie powyższych danych podejmuję decyzję - ja, nie wet.


1. Popieram, ja również.
2. Myślałam, że to oczywiste.
3. Popieram.
4. Zawsze ostateczna decyzja (jeśli nie jest działaniem na szkodę zwierzęcia) należy do właściciela. Nie mówię, że należy bezgranicznie ufać lekarzom, bo trafiłam już w życiu na wielu godnych jedynie pożałowania. Jednak każda współpraca, jeśli ma dać dobre efekty musi się opierać na zaufaniu.


Kwestia priorytetów. Dla mnie zawsze, dokąd istnieje wątpliwość i nadzieja, ratowanie życia będzie przed "jakością jego końca". Zdarzało mi się być w szpitalu z wielkim bólem i jakoś nigdy nie myślałem, żeby zapewnić sobie "przyjemne zakończenie". Dlatego uważam, że zwierzak raczej wolałby żyć, niż być przedwcześnie wysłany za TM. Nawet jeśli wymaga to pewnego cierpienia.


Masz rację, to jest kwestia priorytetów. Pamiętaj jednak, że jesteśmy tylko ludźmi, a ze względu na to, że nie wiemy wszystkiego to nadzieja jest ZAWSZE. Ja jednak skłaniam się ku opcji zaoszczędzenia cierpień. Jeśli na podstawie własnej zdobytej z różnych źródeł wiedzy jestem w stanie wywnioskować, że jedyne co można zrobić to czekać na wynalezienie lekarstwa (w 3-5 dni raczej nierealne, sam przyznasz, a tyle zazwyczaj mają przed sobą zwierzaki z ostrym przebiegiem ww chorób, przy czym z każdą godziną nasila się ich cierpienie) oraz na dodatek potwierdzi mi to 3 niezależnych lekarzy z ogromną wiedzą... decyzja, choć zawsze bardzo trudna jest dla mnie jedna. Nie uważam się za odpowiednią osobę do gotowania zwierzętom konania w męczarniach tylko po to, żeby wiedzieć na pewno, że umierają na tą konkretną chorobę. Takie eksperymenty nie wniosą do tematu niczego, oprócz tego, że będę mogła sobie powiedzieć, że faktycznie (potwierdzone naocznie!) choroba ewidentnie śmiertelna. Nie usypiam zwierząt, które rokują jakiekolwiek nadzieje na wyleczenie tylko dlatego, że cierpią ( i mam nadzieję, że nikt tak nie robi 8O ) jednak kiedy ich organizm jest już w takim stanie, że nawet jeśli diagnoza okaże się błędna, nie będzie dało się wrócić im komfortowego życia, albo uratować w ogóle, to co za różnica czy to był FIP czy FIA? Dla tego zwierzęcia żadna... dla ludzkości też niezbyt przydatna, bo aby wprowadzić jakiekolwiek zmiany w sposobie leczenia potrzebne są badania naukowe prowadzone w warunkach laboratoryjnych przez specjalistów w tym celu przeszkolonych. Ja takiego przeszkolenia nie mam. Nie mam też zapędów do bawienia się w naukowca. Nikt nie napisze pracy naukowej na podstawie jednostkowego przypadku z lecznicy X we Wrocławiu. Po co więc mam przedłużać cierpienia zwierząt, których NIE DA się uratować?

Co do drugiej części cytatu, porównanie sytuacji chorego zwierzęcia, do chorego kota jest niecelowe już z założenia.
Koty mają to do siebie, że nie rozumieją, co się z nimi dzieje ani dlaczego, nie potrafią powiedzieć ani wskazać jednoznacznie co je boli i jak bardzo, ani w jakim stopniu reagują na leczenie.
Ale to jest wyłącznie moje zdanie.

ciekawa.swiata

 
Posty: 1474
Od: Śro paź 06, 2010 11:29
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie gru 12, 2010 12:57 Re: czy to byl FIP?

Też nie jestem weterynarzem i nie mam najmniejszego zamiaru leczyć na własną rękę swoich, a tym bardziej cudzych zwierząt.
Natomiast mam szereg przemyśleń dot. diagnozowania FIP oartych o przypadki z forum i nie tylko.
Otóż uważam, że ponieważ nie ma możliwości 100 procentowo pewnej diagnozy FIP, należy oczekiwać od weterynarza, że sprawdzi wszelkie inne możliwości diagnoz gdzie objawy mogą być bardzo podobne jak u danego kota. I jeżeli jest jakakolwiek możliwość, że diagnoza może być inna niż FIP, to że zrobi próbę leczenia kota w tym właśnie kierunku. Błędem wg.mnie jest autorytatywne diagnozowanie FIP bez próby różnicowania z innymi chorobami i leczenia tychże. Jeżeli leczenie nie przyniesie żadnych efektów, to w pewnym momencie może się okazać konieczne podjęcie rozwiązań ostatecznych, oszczędzających umierania w męce, ale bez takiej próby nie zgodziłbym się na uśpienie kota. Tzn. gdy lekarz mówi mi - proszę pani, to na pewno jest FIP, usypiamy. Co znaczy - na pewno??? On ma przeanalizować wszystkie możliwe choroby dające podobne objawy. Przeanalizować i podjąć próbę ich leczenia. Pamiętam jakiś bardzo stary wątek na miau, gdzie dziewczyna praktycznie już żegnała się ze swoim kotem, bo nawet konsystencja i kolor płynu miał potwierdzać FIP. Z tym, że było to zdaje się gdzieś za granicą. W końcu trafiła na klinikę, gdzie podjęto wysiłek przeanalizowania jeszcze raz wszystkiego i w końcu okazało się, że była to wątroba czy coś takiego, kota dało się leczyć.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Nie gru 12, 2010 13:07 Re: czy to byl FIP?

Ale ja cały czas podkreślam, przy FIPie wysiękowym nie ma czasu na badanie w kierunkach wszystkich możliwych chorób. Przykład.
U Kreski w poniedziałek stwierdzono płyn "FIPopodobny". Podjęłam decyzję, że ściągamy płyn ponownie i wysyłamy do badania. Z dr umówiliśmy się na środę, żeby było co ściągać (musiał się wytworzyć po ściągnięciu w poniedziałek). We wtorek pojechałam do weterynarza aby podać płyny podskórnie (kot nie jadł i nie pił samodzielnie już od paru dni). Do środy Kreseczka nie doczekała. Choroba postępowała DOSŁOWNIE z godziny na godzinę. We wtorek kot już był w takim stanie (niewydolność nerek, zagazowane jelita, OGROMNA ilość płynu w jamie brzusznej pomimo, że nie całą dobę wcześniej płyn był ściągany, bardzo wysoka gorączka, żółtaczka, krwiomocz, i bardzo czuły nawet na dotknięcie brzuch (duża bolesność).
Naprawdę uważacie, że należy kota w takim stanie nadal diagnozować na Wszystko co możliwe kosztem takiego cierpienia wiedząc, że cokolwiek to jest to nie da się jej już uratować?
Wyłącznie dlatego, że jednego kota na forum pare lat temu udało się uratować (dlatego, że w porę okazało się, że to nie FIP tylko FIA) nie popadajmy w paranoję, nie jesteśmy wszechwiedzący.

ciekawa.swiata

 
Posty: 1474
Od: Śro paź 06, 2010 11:29
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie gru 12, 2010 13:11 Re: czy to byl FIP?

U Twojej Kreski faktycznie wszystko przebiegało jakoś straszliwie szybko. Bo często po odciągnięciu płynu przychodzi okresowa poprawa, potem znowu płyn zbiera się, wszystko jest bardziej rozciągnięte w czasie. I jest czas na przyciśnięcie wetów, żeby nie stawiali pierwszej pod ręką diagnozy.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Nie gru 12, 2010 14:30 Re: czy to byl FIP?

AnielkaG pisze:....

A sio.. :evil:

ciekawa.swiata pisze:
Może, ale nie musi. Historia forum zna przypadki skutecznego wyprowadzenia kota z FIA.

ale forum to nie wyrocznia, każdy przypadek jest indywidualny i należy go takoż rozpatrywać.

Nie przękręcaj znaczeń - jako historia przypadków sprawdza się dobrze.

ciekawa.swiata pisze:...
...Myślałam, że nie wałkujemy tematu niedouczonych lekarzy...

Niestety jest uch dużo. Jak mozesz poznać czy aby ten właśnie lekarz nie jest niedouczony? Ludzie przychodzą do lekarza bez wiedzy. On przeprowadza test na FIP i oznajmia smutną nowinę. I co?

ciekawa.swiata pisze:...
Znam wetów, którzy twierdzili, że nie da się wyleczyć zapalenia nerek mojego Olka, że poziom kreatyniny nigdy nie będzie niższy, że nic nie można zrobić.

Współczuję Ci tej znajomości.

Nie ma czego - oni po prostu o moich zwierzach nie stanowią. Współczuć należy tym, którzy dadzą się nabrać.

ciekawa.swiata pisze:...
1. Popieram, ja również.
2. Myślałam, że to oczywiste.
3. Popieram.
4. Zawsze ostateczna decyzja (jeśli nie jest działaniem na szkodę zwierzęcia) należy do właściciela. Nie mówię, że należy bezgranicznie ufać lekarzom, bo trafiłam już w życiu na wielu godnych jedynie pożałowania. Jednak każda współpraca, jeśli ma dać dobre efekty musi się opierać na zaufaniu.

No właśnie - do tego jednak jest niezbędna jakaś wiedza o czym do weta rozmawiać. Co więcej, nawet lepsi w konfrontacji z wyedukowanym opiekunem starają się bardziej. Ja ostatnio stosowałem taki system, że bez proszenia robiłem diagnostykę i wrzucałem wetowi mailem, żeby miał czas na przemyślenie zagadnienia. To też człowiek i w trudniejszych przypadkach nie wymyśli koncepcji w 5 minut - a jeśli wymyśłi, to niedoskonałą.

ciekawa.swiata pisze:...
Kwestia priorytetów. Dla mnie zawsze, dokąd istnieje wątpliwość i nadzieja, ratowanie życia będzie przed "jakością jego końca". Zdarzało mi się być w szpitalu z wielkim bólem i jakoś nigdy nie myślałem, żeby zapewnić sobie "przyjemne zakończenie". Dlatego uważam, że zwierzak raczej wolałby żyć, niż być przedwcześnie wysłany za TM. Nawet jeśli wymaga to pewnego cierpienia.

.... jednak kiedy ich organizm jest już w takim stanie, że nawet jeśli diagnoza okaże się błędna, nie będzie dało się wrócić im komfortowego życia, albo uratować w ogóle, to co za różnica czy to był FIP czy FIA? ...

No tak - tu muszę się z tobą zgodzić. Tylko jeśłi przez kilka dni/tygodni podejrzewa się FIP bez wykluczenia innych możliwości - nie każdy przebieg choroby jest tak szybki jak u twojej Kreski. Jeśłi jest czas, należy go należycie wykorzystać. Dołożyć wszelkich starań, aby zwierzakowi pomóc. Samo pójście do byle którego weta, to jak dla mnie za mało.

ciekawa.swiata pisze:...
Wyłącznie dlatego, że jednego kota na forum pare lat temu udało się uratować (dlatego, że w porę okazało się, że to nie FIP tylko FIA) nie popadajmy w paranoję, nie jesteśmy wszechwiedzący.

Dla ciebie to tylko jeden kot uratowany parę lat temu, dla tego kota uratowany cały świat. Takich przypadków było nieco więcej. Trudno oszacowac ilościowo ile kotów żyje dzieki informacjom z forum. Na tym właśnie polega wsparcie opiekunów z chorymi zwierzakami - eliminacja niedouczonych wetów i czasem inspiracja pomysłami. Niestery w weterynarii pokutują standardy ponad 50-letnie. Przykładowo naprawdę niewielu wetów wie jak leczyć nawracające infekcje układu moczowego. Pierwszy wet który zdiagnozował infekcję UKM Olka, pociągnął tydzień antybiotykiem i na tym poprzestał. Dalsze leczenie widział jako wył. paliatywne. Bez sensu i niezgodnie ze oczywistymi procedurami w takich przypadkach obowiązujących w leczeniu UKM u ludzi. W końcu okazało się, że skuteczne leczenie jest bardzo podobne u kotów, jak i ludzi. I tylko dlatego muszę chodzić do weta w stopniu naukowym doktora nauk wet.?

Mi się zdaje, że przyjmujesz tą rozmowę bardzo osobiście, przez pryzmat niedległych doświadczeń. Być może masz wątpliwości co do swojej decyzji, ale z tego co opisałaś, nie powinno ich być. Moim zdaniem postąpiłaś słusznie ale tylko w tym jednostkowym przypadku, każdy jest inny.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie gru 12, 2010 15:07 Re: czy to byl FIP?

No właśnie gwoli ścisłości, tutaj masz całkowitą rację, że najczęściej ofiarą takiej "podręcznej" diagnozy padają właściciele zwierząt, którzy nie mają wiedzy na temat kocich chorób, no bo mieć jej tak między bogiem a prawdą wcale nie muszą... przecież od tego, żeby zdiagnozować ich zwierze są weterynarze właśnie. I tu zaczyna się cały problem... z ich, że się tak wyrażę, stopniem profesjonalizmu.
Zaufanie do swojego lekarza mam właśnie dzięki temu, że potrafi się często przyznać do tego, że czegoś nie wie... wtedy jeśli jest na to czas prosi mnie o jeden dzień... na drugi dzień wie już WSZYSTKO co można wiedzieć w tej dziedzinie i mi to cierpliwie i skutecznie tłumaczy. Wtedy razem zastanawiamy się nad rozwiązaniem. Jeśli nie ma czasu, a on nie jest pewien diagnozy, odsyła mnie do specjalisty, który w tej dziedzinie obraca się na co dzień. Jeszcze nigdy nie ucierpiały na tym moje zwierzęta... cały sukces polega na tym, że to po prostu jest dobry człowiek i przenigdy nie pozwoliłby skrzywdzić żadnego, ze swoich pacjentów ani nie skazałby go na cierpienie. Niestety, weterynarz też człowiek i w większości to jakim jest człowiekiem przekłada się na to, jakie ma podejście do swoich pacjentów.
Ja się bardzo cieszę, że istnieje to forum, bo faktycznie jest nieocenionym źródłem wiedzy, a doświadczenie niektórych użytkowników jest naprawdę bezcenne.
Widzisz, tutaj nasuwa się konkluzja, że najbardziej zawodnym czynnikiem jest zawsze czynnik ludzki.
My tutaj w większości na co dzień mamy styczność ze zwierzętami chorymi, bo i jesteśmy tutaj głównie żeby takim właśnie pomagać, ale zwykły człowiek, mający jedno zwierzątko, które mu nagle zachoruje z niewiadomych przyczyn faktycznie jest w takiej sytuacji zdany jedynie na łaskę lub niełaskę weta.
Ale kijem rzeki nie zawrócimy. Możemy jedynie edukować znajomych, polecać zaufanych weterynarzy, robić swoje i mieć nadzieję, że gospodarka rynkowa sprawi, że robienie ludzi w balona przestanie być dla pseudolekarzy opłacalne. A takich przypadków jak ten, z którym zwróciła się do nas ka-he będzie coraz mniej.
Mam nadzieję, że tak prędzej niż później się stanie.

P.S. ten temat jest dla mnie bardzo osobisty bo już wiele razy spotkałam się z przypadkami strasznych zaniedbań poczynionych przez weterynarzy właśnie, ale absolutnie nie żałuję swojej decyzji o skróceniu cierpień Kresi, uważam, że w tej sytuacji to było jedyne wyjście.

ciekawa.swiata

 
Posty: 1474
Od: Śro paź 06, 2010 11:29
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie gru 12, 2010 15:45 Re: czy to byl FIP?

Ciekawa.świata, też uważam, że w tej konkretnej sytuacji postąpiłaś dobrze, nie było innych rozwiązań. Ale to nie zmienia faktu, że wieli wetów traktuje FIP jako taki wytrych gdy nie wiadomo co jest. I podejrzewam, że nie jeden kot stracił życie z powodu takich niefrasobliwych diagnoz. Tak jak sama piszesz - nie każdy właściciel kota ma jakieś zaplecze z którego dodatkowo czerpie wiedzę, i wierzy, że skoro wet mówi, że to nie uleczalne, że nie ma co próbować, to po prostu wierzy, bo niby dlaczego nie.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Nie gru 12, 2010 19:09 Re: czy to byl FIP?

PcimOLki jedno malutkie pytanko wobec bezmiaru Twojej pisaniny: ile kotów diagnozowałes i leczyłeś na FIP?
AnielkaG
 

Post » Nie gru 12, 2010 22:36 Re: czy to byl FIP?

ciekawa.swiata pisze:...
Zaufanie do swojego lekarza mam właśnie dzięki temu, że potrafi się często przyznać do tego, że czegoś nie wie... wtedy jeśli jest na to czas prosi mnie o jeden dzień... na drugi dzień wie już WSZYSTKO co można wiedzieć w tej dziedzinie i mi to cierpliwie i skutecznie tłumaczy. Wtedy razem zastanawiamy się nad rozwiązaniem. Jeśli nie ma czasu, a on nie jest pewien diagnozy, odsyła mnie do specjalisty, który w tej dziedzinie obraca się na co dzień. Jeszcze nigdy nie ucierpiały na tym moje zwierzęta...
...

Chyba będę musiał wyśledzić do kogo chodzisz. :wink:

ciekawa.swiata pisze:... cały sukces polega na tym, że to po prostu jest dobry człowiek i przenigdy nie pozwoliłby skrzywdzić żadnego, ze swoich pacjentów ani nie skazałby go na cierpienie.
Niestety, weterynarz też człowiek i w większości to jakim jest człowiekiem przekłada się na to, jakie ma podejście do swoich pacjentów...

Nie wiem - osobiście nie obchodzi mnie jakim jest człowiekiem. Ma być skutecznym fachowcem. Czy wykonuje dobrze swój zawód dla pieniędzy, sławy, kariery, własnej satysfakcji, czy też dlatego, że żona mu kazała - nie interesuje mnie. Istotny jest uzyskany efekt.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon gru 13, 2010 18:22 Re: czy to byl FIP?

Możesz mi odpowiedzieć na pytanie? :?
AnielkaG
 

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: koszka, Myszorek i 73 gości