Przepraszam jeśli już jest tego typu temat. Mam znajomą, która twierdzi, że sterylizacja/kastracja kota to wyrządzanie mu okropnej krzywdy i że kot po tym staje się wypchanym zwierzakiem a nie pełnoprawnym kotem. Oprócz tego twierdzi, że jej kotka bierze tabletki od wielu lat i nie ma od tego żadnych guzków czy nowotworu...
Z drugiej strony w sieci wszyscy piszą, żeby kastrować, bo nie ma rujek/znaczenia i to poprawia zdrowie kota.
Ewentualny kot mieszkałby w małym, 2 pokojowym mieszkaniu i nie wychodził, jakby co, więc sprawa tego, że by się rozmnożył albo zaraził odpada.
Trochę mnie to martwi, bo w sumie jak się zdecydować, skąd wiedzieć po której stanąć w tej sytuacji stronie? Z jednej strony "to pomaga na zdrowie i eliminuje rujki i zwykle też znaczenie, koty żyją wtedy dłużej i nie chorują na takie i takie choroby" a z drugiej "jakbyś się czuł gdyby to ciebie wykastrowano? kastracja kota to bestialskie wyrządzenie mu krzywdy".
Prosiłbym o opinie, jestem pewien, że wiele osób może napisać, że ich kot po kastracji się nie zmienił, ale mnie też interesuje czy ktoś ma od małego koty/kotki niekastrowane/niesterylizowane i jak to wtedy wygląda?