metonimia
Będziesz tak samo zestresowana jak ja dopiero co, pierwsze próby zabawy odczytywałam jako atak i reagowałam strofując Maniusia. Raz spojrzł na mnie dziwnie, z wyrzutem... i wtedy dotarło do mnie, że mówi:
"Kobito, a tobie co? Ja się chcę... a przynajmniej próbuję... bawić z tym czymś a nie bić...wyluzuj, robisz mi przykrość..." 
Ja nie wiedziałam jak bawią się koty

, zawsze miałam jednego. Myślałam, że to co widzę to agresja
Na początku warczał i syczał i bił tak, że nawet my się go zaczęliśmy bać bo potrafił w stresie z rozpędu i dla nas być... niesympatyczny. Taki sztywny chodził, i złe oczy robił a zawsze był "
miziak łagodna gapa". Nabraliśmy do niego szacunku jak pokazał jaki być potrafi... twardziel...
Po lekturze forum zapamietałam "Nie reagować jak się krew nie leje", było trudno
Jak już się trochę oswoił z małą Lusią zaczęłam głaszcząc Go, przytulać drugą ręką do jego boku, grzbietu malutką (mieściła się w dłoni), asekurując ręką i własnym ciałem ewentualny atak na kruszynkę (raz dostałam w dłoń która trzymala małą ale bez pazurow i przestalam się o nią bać

, nie bolało

). Instynkt dobrze mi podpowiadał bo one w ten sposób czuły swój dotyk, w atmosferze głasków i czułego przemawiania czuły, że jest OK, nie ma niebezpieczeństwa. Parę takich sesji i już się lubią, nie śpią razem jeszcze ale bawią się w berka.
Ja nią, jego głaskałam...

. Gdybyście widziały ich miny, niepewność, zdziwienie, zdezorientowanie ale... nic groźnego a nawet trochę miło...
Pierwsze dotyki zaliczone a potem było już z górki.
Różnicą w mojej i Twojej sytuacji jest to, że: mój starszy ma około 8 lat a maleńka przyszła jak miala 6 tygodni, Maniuś jest wychodzący i mógł się ewakuować z domu w każdej chwili a mała w tym czasie roznosiła swoją woń po mieszkaniu, ja mam 3 pokoiki i zawsze można było koty odizolować.
Powiem Ci jedno

, 2 koty, mini i duży to przewspaniałe odczucia. Coś się dzieje z człowiekami dziwnego... rozklejają się...
