Zgadza się, to dzieciątka Zuzi, jeden z nich jest bardzo wypasiony, a prawdopodobnie ostatni/a z miotu jest dużo mniejszy; pomykają gdzieś na teren zaplecza samochodowego UW. Trzeba by je wyśledzić, ludzi popytać, ale najwyraźniej mają tam jakąś ciepłą miejscówkę a do nas przychodzą na obiadki. Chrupek idzie dziennie pół sporej fotograficznej kuwety

Plus oczywiście mokre, jak nie ma mrozu.
Martwi mnie trochę, że za każdym razem przelatują przez parking, niby nikt tam nie rozwija jakiś nadświetlnych prędkości, ale jednak. Z drugiej strony, nie wyobrażam sobie, by koty siedziały na patio cały czas. Na szczęście do ruchliwych ulic jest kawałek.