Drogie dziewczyny pomocy...
Wykastrowaliśmy Azora 22 lutego, dużo wcześniej, niż planowaliśmy, ponieważ zwiał raz do piwnicy...
No i jeszcze przed kastracją jak przychodził do mnie na kolana mrucząc i udeptywał sobie na nich miejsce (?) także mrucząc to czułam smród. No i za każdym razem zwalałam to na kupę i wycierałam mu doopkę chusteczką dla niemowląt nawilżoną, łapki też dokładnie. Ale zawsze ta chusteczka była czysta, a nie zaobserwowałam, bym czuła ten smród w innej sytuacji. Weterynarz podczas kastracji, znaczy po ululaniu kota uświadomił mnie, że ten smród dobiega z gruczołów kota, że on dojrzał prawie i lada moment mógłby zacząć znaczyć. No i jajca obcięte, mija ponad miesiąc i... nadal w opisanej przeze mnie sytuacji śmierdzi mu doopa. Terenu nie znaczy, załatwia się tylko w kuwecie, oglądam go jak śmierdzi, ale jest czysty. A ten smród to taki sam jak przed kastracją. O co może chodzić? Mam jakiś wkręt? TŻ niczego nie czuje, ale Azor po prostu kładzie mu się na kolana. A u mnie "udeptuje" i mruczy.
