O tym jak zostalem kociarzem

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto lut 10, 2004 17:08

Iwona pisze: Wzięłam je zeby sobie samej nie móc zarzucic, ze przeze mnie są bezdomne, glodne i chore (moze z wyjątkiem Marysi). Z czystego egoizmu.

Oby wiecej takich egoistek! :1luvu:
Obrazek

Kubusiowy

 
Posty: 1379
Od: Sob lut 07, 2004 13:09
Lokalizacja: Paryz

Post » Wto lut 10, 2004 18:34

Jestem pod wrazeniem waszych historii...

Pod wrazeniem twoich wierszy Majorko, jak je przeczytalem po raz kolejny to po raz kolejny cos mi sie z oczami dziwnego zrobilo choc juz stary ze mnie chlop :D (dokladnie wczoraj moglem sobie zaspiewac - 40 lat minelo jak jeden dzien :) )Padam ci do stopiczek i niesmialo prosze o zapisanie sie do twojego fanklubu.

Taka mala dygresja przypomniala mi sie o Kocicy: Jak ona sie kladla na mnie wieczorem, to najpierw "ugniatala ciasto" na mojej klatce :) , no a wiadomo ze jak sie ugniata ciasto to wyciagniete pazurki do tego sa niezbedne... A ja latem sypiam, ze tak powiem, jak mnie PB stworzyl, wiec byl problem... Zeby przestala to uderzalem ja lekko wskazujacym palcem w lapki wolajac glosno - Pazurki! Pazurki! I Kocica pazurki chowala. A potem juz sie nauczyla tak ze ugniatala lozko obok mnie a na mnie juz wchodzila tylko zeby sie polozyc. Niesamowite, nie?

Jeszcze inna dygresja: Czytam tak tu rozne watki i historie i az mi prawie wstyd, bo ja mam chyba ogromne szczescie. Dlaczego? Otoz jak dotad (odpukac!!!) nie mialem najmniejszego problemu z moimi; ani z kuweta, ani z drapaniem, ani z jakimis chorobami. Sa zdrowe, pelne energii, nieslychanie pojetne, towarzyskie, czuleitd itp.

Np w kwestii kuwety, w domu gdzie sie urodzily, na przedmiesciu Paryza w maju kuweta owszem jest, ale one jeszcze byly za male zeby nauczyc sie z niej korzystac. Poza tym w tym domu koty bardziej zalatwiaja sie na zewnatrz niz do kuwety - maja kocie drzwi.

Potem w czerwcu wlasciciele wywiezli caly zwierzyniec do ich letniego domku w Wandeji (wiecej szczegolow w moim "Pozwolcie ze sie przedstawie"). Oni tak robia ze swoimi kotami co roku wywozac je tam na maksymalnie dlugo - w lecie. A tam kuwety w ogole zadnej nie ma, bo teren jest rozlegly, choc koty zrobily sobie tam takie jedno ulubione miejsce pod drzewem. Kubus i Plamka, jako ze byly jeszcze wtedy male, to zdazalo im sie czasem nasiusiac w pokoju, ale rzadko. Z reguly do tego nie dopuszczalem w prosty bardzo sposob: Ich mama, Pufka, budzila nas - mnie i koty, wracajac nad ranem z polowania przynoszac nam (tak! NAM! mnie tez, to czesto wyraznie byl prezent dla mnie :D ) polna mysz, z reguly jeszcze zywa 8O . Jak male zaczynaly sie budzic, to ja wtedy cap, za kark i wyprowadzalem wszystkie na dwor pod to ulubione drzewko starszych, bo one najchetniej siusialy wlasnie zaraz po przebudzeniu. Najczesciej mi sie ta sztuczka udawala.

Potem male K&P zostaly przywiezione na przedmiescie, gdzie jeszcze byly jakies 2 tygodnie zanim po nie pojechalem. Nie wiem jak sie zachowywaly przez ten czas w zwiazku z kuweta.

Jak je przywiozlem do siebie dokladnie 12 sierpnia -poznym wieczorem, bo sie zasiedzialem u tych znajomych i uciekl mi transport. Taszczylem wiec kontenerek przez jakies 2 km na piechote. Kubus siedzial zupelnie spokojnie a Plamka troche piszczala wiec czasem sie zatrzymywalem podnoszac kontenerek do twarzy i mowiac do nich uspokajajaco.

Jak juz wreszcie dotarlem do mieszkania, to postawilem kontenerek otwarty i, o dziwo, przez pare minut zadne z niego nie wychodzilo mimo mojej zachety. Dalem wiec spokoj, ale jak tylko juz wyszly, to natychmiast zanioslem je do kuwety, pogrzebalem w niej zachecajaco lopatka, wyglosilem pouczajacy wyklad do czego to sluzy i...nic. Myslalem ze po tym stresie podroznym beda jakies luzne kupki a tu nic, zadnego zainteresownia. Natomiast nastepnego dnia rano takowez slady znalazlem :) .A one przeciez mialy wtedy zaledwie 12 tygodni! I od samego poczatku zalatwialy sie do kuwety w zupelnie im nieznanym mieszkaniu!

W ogole jak juz kotki wyszly z kontenerka to bez najmniejszego strachu zwiedzily cale mieszkanie. Jedynie nie jadly tego wieczora, co pewnie sie tlumaczy tym ze jadly wczesniej w starym domu, bo juz nastepnego jadly z apetytem. Czyzbym mial jakies wyjatkowe koty? :wink:

To ze sa tak zdrowe tlumacze tym ze az do 10tego tygodnia byly caly czas karmione wysokiej jakosci mleczkiem przez ich mame. Wysokiej jakosci dlatego, bo Pufka - mama oprocz puszek, sucharkow, krowiego mleka (zadnych biegunek nie bylo!) odzywiala sie conajmniej w polowie tym co upolowala: myszy, ptaszki i rybki ze stawu. Maluchy ani razu nie byly odpedzane od piersi, ale tak mniej wiecej od 7-8 tyg. male dozywialy sie dodatkowo sucharkami i mieskiem z puszek, co zreszta z poczatku nie szlo im na zdrowie - wymiotowaly, ale po paru dniach im przeszlo. Usilowalem co prawda pilnowac zeby tego ni ejadly, ale nie bylo to latwe przy liczbie 8 sztuk kotow, a jak przestaly wymiotowac to dalem spokoj, jedynie zwracajac uwage zeby za duzo tego nie jadly.

Koniec :twisted:
Obrazek

Kubusiowy

 
Posty: 1379
Od: Sob lut 07, 2004 13:09
Lokalizacja: Paryz

Post » Wto lut 10, 2004 19:49

Witam,

Twoja opowieść bardzo mnie wzruszyła. Już nie mogę doczekać się dalszych części :)
:ok:

Pozdrawiam

Iwona
<a href="http://www.mycats.prv.pl"><img src="http://www.republika.pl/oskarandnorris/minioskar.jpg"><img src="http://www.republika.pl/oskarandnorris/mininorris.jpg"></a>

Iwona65

 
Posty: 79
Od: Sob sie 09, 2003 15:36
Lokalizacja: Stalowa Wola

Post » Wto lut 10, 2004 19:51

Ech... to ja już nie powiem, jak bardzo chciałam mieć kota i jak strasznie się bałam - nigdy nie miałam własnego zwierza. :roll:
...

Padme

 
Posty: 28589
Od: Pon lut 04, 2002 15:32

Post » Czw lut 12, 2004 14:02

Czytam, czytam i czytam z zapartym tchem Wasze poruszajace do glebi historie, ale az sie boje zaczac pisac o swoich kocich doswiadczeniach – bo o kotach moglabym godzinami…
A ktoz ma tyle cierpliwosci, zeby to czytac...Opisze wiec na poczatek mojego pierwszego kota ( tych , z ktorymi bawilam sie podczas pobytow u babci nie zlicze, wiec i nie bede opisywac)
Od dziecinstwa byly w moim domu jakies koty ( i nie tylko zreszta ), choc mieszkalam z rodzicami na 36m. Pierwsza kotka – piekna, trojkolorowa dzikuska Mita zostala przywieziona przez nas do Warszawy z malej nadmorskiej miejscowosci, gdzie przyblakala sie do nas jako maly, glodny kociak, zostala odchuchana i, poniewaz w zadnym razie nie chcialam sie zgodzic na zostawienie jej na niepewny los nad morzem, pojechala z nami do Warszawy ( juz nie bede opisywac jak sie w owym czasie podrozowalo pociagami i innymi srodkami transportu – na dodatek z kotem :strach: ). Mita, mimo ze holubiona i pieszczona, zachowala swoje dzikie usposobienie i kiedy na wiosne zaczela sie „ marcowac” wyczekala sposobnego momentu i smyrgnela mojemu tacie miedzy nogami na dwor. Przepadla chyba na miesiac. Rozpaczalam okropnie. Rozwieszalam na calym osiedlu wlasnorecznie zrobione plakaty z wizerunkiem Mity i wciaz mialam nadzieje, ze sie znajdzie. Ktoregos dnia sasiadka powiedziala nam, ze widziala Mite idaca w gore po schodach ( mieszkalismy na3p), ale syn dozorczyni skopal ja (!!!) z nich i uciekla :cry: . Plakalam i plakalam. Po kilku dniach moj tata wracajac z pracy uslyszal z piwnicy miaukniecie. Zawolal:- Mita! I wyszlo do niego cos co malo przypominalo jakiekolwiek stworzenie, a juz najmniej nasza sliczna koteczke! Byla jednolicie szara od brudu, chuda i niesamowicie zapchlona. Najwyrazniej poznala tate, bo dala sie wziac na rece i zostala przyniesiona do domu. Od razu z mama wykapalysmy ja w wannie – wcale sie nie wzbraniala – stala spokojnie, podczas mydlenia i polewania woda i tylko zaczela w pewnym momencie dziwnie odwodzic lapki. Przyjrzalysmy sie o co chodzi i okazalo sie, ze wiekszosc pchel schronila jej sie w pachwinach a ona chciala, zeby je stamtad zmyc! Na koniec posypalysmy ja proszkiem przeciw pchlom ( wtedy nie bylo innych sosobow) i wlozylysmy w stara ponczoche z wycietymi na lapki otworami, zeby sie nie lizala. Odpchlona,odkarmiona przyszla szybko do siebie i zrobila mi najpiekniejszy w zyciu prezent na dzien dziecka- czyli okocila sie akurat 1.06! Wkrotce znow musielismy jechac nad morze ( gdzie moj Tata prowadzil co roku kolonie letnie). Wyobrazcie sobie nasza rodzine podrozujaca z pudlem ( kto wiedzial wtedy w ogole o istnieniu transporterow?!) pelnym kotow ( Mita + kociaki). W taksowce, w drodze na dworzec towarzystwo zaczelo sie rozpelzac ku zgrozie kierowcy i moj zdeterminowany tata postanowil, ze tym razem pojedziemy sleepingiem ( nawet ze mna, ukochana jedynaczka nie jezdzil wczesniej w ten sposob!) . I tak, pierwszy raz w zyciu ( mialam wtedy kilka lat – moze z 7) podrozowalismy jak ludzie. Dzieki kotom!!! :D I jak tu nie kochac tych futrzastych! Mita byla swietna matka i nad morzem zaopiekowala sie tez mala wiewioreczka, ktora kolonisci znalezli pod drzewem ze zwichnieta lapka. Byla tylko zdziwiona, ze jedno z „jej” dzieci jest takie szybkie i ruchliwe ( jej kocieta byly jeszcze slepe). Wiewioreczka – Sisi bardzo sie do nas przywiazala i kiedy ( juz wyleczona ) przyszlo nam wyniesc ja do lasu, musielismy robic to trzy razy, bo wracala do naszego pokoju ( wdrapywala sie po tynku na 1p. i wchodzila przez okno!).
Potem byly dalsze koty – dzikuska slepa na jedno oczko, ktora przychodzila do nas pod drzwi w Warszawie, troche pomieszkiwala zima i byla odkarmiana, ale koniec koncow gdzies przepadla, moja najukochansza koteczka Malwinka, ktora zginela tragcznie, Szila ( przyniesiona przez moja kolezanke do nas, bo byla najbrzydsza i najslabsza z miotu i nikt jej nie chcial), ktora po 7 latach musielismy zostawic u rodzicow meza w zwiazku z wyjazdem do Szwecji ( zyje do dzis i miewa sie doskonale). No i teraz Szusza, na ktorego zdecydowalam sie po 5 latach pobytu za granica nie mogac juz dluzej wytrzymac bez kota w domu. Chociaz wyglada na to, ze czekaja go z nami podroze po Europie ( na szczescie nie bedzie z nim takiego klopotu jak z Szila, bo jest „ kotem unijnym”) ciesze sie strasznie, ze kreci sie po domu moje siersciaste, cieplutkie szczescie!!!
No i widzicie jak to jest jak zaczne o kotach...? Zgroza! :strach:
Obrazek Obrazek Obrazek
-A.

anutkas

 
Posty: 53
Od: Wto lut 10, 2004 14:15
Lokalizacja: Lund

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 79 gości