Musze sie pochwalic, no musze, bo nie wyrobie
Nie bylo nas w domu przez tydzien.
Do kotkow 2 razy dziennie przychodzila moja znajoma.
Czyli przez tydzien rzadzily jak chcialy
I zdarzyl sie tylko jeden wypadek: stracily szklana waze z parapetu w kuchni.
Moja wina, bo nie przestawilam jej przed wyjazdem.
Na szczescie nie pokaleczyly sie, omijaly miejsce przestepstwa szerokim lukiem, i znajoma dzwoniac do mnie opowiadala tez, ze trzymaly ja dluuugo w progu, i odwlekaly jak mogly moment, w ktorym zobaczy co narozrabialy
Poza tym wszystko pieknie na swoim miejscu
Przed wyjazdem rozrzucilismy duzo zabawek po wszystkich pokojach, i widze, ze bawily sie nimi
I jeszcze jedno.
Od jakiegos czasu Misiaczek znow opanowal salony

, i wyganial Sisiule konsekwentnie do kuchni i sypialni.
A po powrocie widze, ze znow zapanowalo rownouprawnienie "na pokojach"
Albo w samotnosci i tesknocie zapragnal jej towarzystwa, albo Sisiula zrobila rewolucje.
W kazdym razie znow jest sztama totalna.
Teraz wlasnie spia na parapecie, Misiaczek zlozyl lebek na pupci Sissi, i sielanka na maxa
