Ale od początku. Maksio to kot z łódzkiego schronu, opisany tutaj:
viewtopic.php?t=92 ... start=1260
Strasznie mi go było żal, że musiał wrócic do schronu tak bez sensu, bo przecież wystarczyłoby (zwykle wystarcza) dać kotom trochę czasu... No, ale Maksio wrócił i zrobił się zły, nerwowy, bił inne koty. Na szczęście w domu od razu się wyluzował i dotąd jest wyluzowany, chociaż moje kotki przy "bliskim spotkaniu trzeciego stopnie" syczą na niego, a od Guni lekko oberwał łapą (ale nawet się po tym nie ruszył z fotela

Dokładny opis i zdjęcia wkleję wieczorem, na razie tylko taka próbka kociej koegzystencji:
to Maksio, jak widać całkiem wyluzowany



A tu Maksio ze swoimi koleżankami - Pusią (burą) i Sabcią (łaciatą)


Na koniec Gunia, która chyba najgorzej znosi obecnosć "nowego" w domu i wprawdzie wczoraj jeszcze spała na kanapie, ale dzis już dała się sfocic tylko za firanką



Trochę się martwię o Gunię, bo długo czekałam, żeby się troszkę otworzyła, a tu znowu krok do tył. Ale może to tylko czasowe, zresztą Maksio jest na tymczasie, moze się szybko wyadoptuje...(aha, już to widzę
