Nie, nie pytaj, co się stało. Nie chcę tego pamiętać, już zapomniałem. Siedzę tutaj i tyle. Tak, prosiłem o dom. Podchodziłem do siatki, gadałem, nawet tańczyłem, ale co z tego? i tak nikt mnie nie chciał. Więc po co mam się starać. Posiedzę sobie tutaj, w kąciku. Fajnie, że przyszłaś, pogadamy jeszcze chwilę, co? ja dość rozmowny jestem... aaaa tak, kiedyś mówiłem dużo więcej, można powiedzieć, że gęba mi się nie zamykała. Mówisz, że to było tydzień temu? może, tutaj czas ciągnie się okropnie, wydaje mi się, że minął już rok.
Zrobili mi ząbki, wiesz? ta Zielona mi naprawiła, bo bolało mnie po lewej stronie i śliniłem się jak dziecko. Że co? że łysolek ze mnie? eeeee, denerwowałem się, to i lizałem futerko, w końcu mi wyszło. Wiem, że to odstrasza was, ludzi, ale mnie już wszystko jedno. Nie chce mi się już nawet jeść, kości mi sterczą, kto by pomyślał, że schronisko to najlepszy turnus odchudzający.
Idziesz już? wiem, pewnie, że nie możesz tu siedzieć cały dzień. I nie obiecuj, że znajdziesz mi dom, bo już w to nie wierzę. Do zobaczenia? nie wiem, czy jeszcze się zobaczymy, czy starczy mi ochoty, żeby żyć. Mnie już nic się nie chce, już mi obojętne. Więc przytul mnie jeszcze, dobra? chociaż na chwilkę..."




Sasza mieszka w łódzkim schronisku. Kiedy tu trafił był wielkim, wspaniałym kocurem. Ile czasu spędził pod polowym łóżkiem w boksie, ciężko powiedzieć. W końcu wyszedł, podchodził do siatki, robił ósemki, gadał, tak bardzo prosił. Teraz już tylko albo śpi, albo smętnie patrzy przez okno. Ożywia się, gdy ktoś go pogłaszcze. Wtedy natychmiast mruczy, ociera się, patrzy w oczy. Gdy człowiek odchodzi, Sasza znów zapada w letarg. Boję się, że za którymś razem już się z niego nie obudzi

Chudnie w oczach, nie wiem, czy została 1/3 tego, co kiedyś było kotem. Bardzo proszę o dom dla niego, choćby tymczasowy.