Bardzo dziękuję za miłe powitanie
Tak jak obiecałam napiszę dzisiaj skąd Kropcia wzięła się w moim domu.
Już od dziecka marudziłam mamie, że chciałabym mieć kociaka, ale moja mama do zwolenników trzymania zwierząt w domu nie należy, a na podwórku nie mógł by być bo mamy psa (a teraz nawet dwa). Co jakiś czas powtarzałam moje prośby i błagania, ale mama była nieugięta. Stosunkowo niedawno, bo w kwietniu ubiegłego roku, u cioci na wsi urodziły się kociaki (o nich też kiedyś opowiem

). Od tego czasu moje marudzenie nabrało mocy i skierowało się bardziej w stronę taty. To okazało się bardzo trafną decyzją, bo zaraziłam tatę tym pomysłem, dołączył do nas jeszcze mój młodszy brat i od tej pory razem nie dawaliśmy mamie spokoju. No i wiadomo jak to jest - mąż ma więcej do powiedzenia niż córka i tak małymi kroczkami zbliżaliśmy się do sukcesu.
Największym problemem dla mamy, było to, że kot wszystko jej poniszczy. No to zaczęłam jej mówić, że persy są nieruchawe, cały dzień leżą na kanapie i inne takie bajeczki, aż w końcu sama zaczęła szukać w internecie ofert sprzedaży persów.
W końcu znaleźliśmy coś co odpowiadało mamie i 14 września 2007 roku pojechaliśmy do Jedlicz (chyba tak to się odmienia) po naszego wymarzonego (i wymarudzonego

) kociaka. Podróż trwała co prawda aż półtorej godziny w jedną stronę, ale Kropeczka bardzo dobrze ją zniosła.
Potem było oswajanie, przyzwyczajanie do nowego miejsca, mnóstwo śmiechu i parę zniszczonych kwiatków
No i Kropka nie jest takim całkiem persem, jakimś mieszańcem. Wet napisał jej w książeczce "kot europejski", ale ostatnio w Kocich Sprawach, był artykuł o persach szynszylowych i Kropeczka jest do nich bardzo, bardzo podobna. Ale to bez znaczenia i tak bardzo ją kocham
Teraz Kropeczka już całkiem się do nas przyzwyczaiła i nie wyobrażam sobie życia bez niej
Tylko trochę mi smutno jak musi zostawać na ponad 8 godzin sama w domu, kiedy wychodzimy do szkoły i do pracy. Musi się czuć strasznie samotna
Marudzę mamie o drugiego kociaka, ale mówi że jej całkiem dom rozniosą.