
Większość z Was zna ją jako Biankę, jedną z Żelek. Zanim do mnie dotarła, przeszła dłuugą drogę, od kartonowego pudełka w lesie , przez dwa DT, podróż samochodem z Bełchatowa do Wawy.. i wreszcie jest.
Ma się dobrze. Skorzystała z kuwety, zjadła swoje jedzonko i trochę naszego (pochłonęła serek biały z palca i troszkę serka żółtego... )
Od wczoraj zwiedza mieszkanie. Przeszkadza jej w tym nieco Batiar- nasz beagle. Trochę się siebie boją na wzajem i nie wiedzą, jak to rozwiazać... wiec czujnie sie obserwują. CO jakiś czas ktoś próbuje podejśc i powąchać, ale na razie baardzo ostrożnie i zazwyczaj kończyu się to prychaniem, czasem szczekaniem i ucieczką. Może jakoś się dogadają...
Dzisiejszą noc Jafka spedziła na kanapie w dużym pokoju. Mój TZ spał z nią, żeby jej samej smutno nioe było.. (ja z Batiarem w sypialni). TZ sie nie wyspał, bo kocica wieczorem oferowała mu cała mase zabaw


Wrzucam trzy fotki, bo na razie reszta niebardzo sie nadaje do publkikowania. Ale bedzie wiecej

Nie lubimy sie za bardzo...

a co tam jest?

ooo, rybki! da się wyjąć??

no i na razie tyle jafkowych przygód
