Klunia,Tosia,Melka-jak śpi Klunia? s.97. ;)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie sty 07, 2007 1:21 Klunia,Tosia,Melka-jak śpi Klunia? s.97. ;)

Tak sobie myślę (noworoczne postanowienia ;) ): śledzę forum od jakiegoś czasu, może nadszedł moment, by przycupnąć w jakimś miaukąciku i utrwalać historie z życia kotuchów. Sporo rzeczy już mi niestety umknęło :(

Moja przygoda z kotami rozpoczęła się jakiś rok temu (z niewielkim hakiem ;) ). Wcześniej nieśmiało planowałam, że może kieeedyś nabędę devona, który wydawał mi się taki najbardziej psi spośród kotów ;) Niestety, względy czysto organizacyjne nie pozwalały mi – i dalej nie pozwalają – na posiadanie psa (aha, dla mnie pies = jamnik ;) )

Kiedy wracanie po pracy do pustego mieszkania wystarczająco mnie zdołowało, zaczęłam przeglądać ogłoszenia w sieci (Gdy znajomi pytają mnie, skąd mam kota, odpowiadałam, że z netu :lol: ). Przyjaciółka poleciła mi forum miau i CK. Pilnie przeglądałam zdjątka – wszystkie kociaki piękne,ale żaden konkretny typ się nie wyłonił, trzeba było wybrać inny klucz – charakter(ek). Wydumałam sobie zwierza, który nie byłby typowym nakolankowcem i wiernym cieniem, ale też nie wgryzał się we mnie przy każdej okazji i nie przelewał mojej krwi – fakt że pospolitej grupy, ale zawszeć człowiek jakoś do tych swoich krwinek przywiązany ... :)

Dzięki Ryśce wybór padł na krówkę - Kluskę vel Domenkę. Był październik 2005 roku.
Obrazek
Pierwsze uczucia – jeszcze w kocięcarni – były mieszane: opadła nas ekipa drobnych futerek, które pchały się pod kurtkę, do transporterka, na transporterek – wszedzie! Jedynym kotem, który oficjalnie mnie olewał, była ... tak! Klunia :twisted: – cios! Gonitwa myśli: kurcze, może to jednak nie ona? No i czy na pewno jestem gotowa na to, by przez następnych 15 lat po domu latało mi futro? Ale co tam, kości zostały rzucone, Qluń siedział w transporterku, można było wracać. Dzięki dobremu serduchu przyjaciół, którzy wypatrzyli innego CK- kotucha, szefowa przybyła na miejsce :)

Kiedy w nocy przekroczyłyśmy próg mieszkania...
kiedy otworzyły się drzwi kontenerka...
Qluń przystapił do uświadamiania mi, co znaczy „manie” kota :)
A że okazała się świetną nauczycielką, wkrótce okazało się, że nie tylko mam kota, ale mam też kota na punkcie kota :)

W efekcie odrabianych zadań domowych, posiadłam następującą wiedzę:

- paprocie w mieszkaniu nie mają prawa bytu. Inne rośliny – mogą stać... o ile nie stoją na drodze kota,
- wydawane przez kociambra odgłosy nie są spowodowane katarem... to traktorek :)
- okno kuchenne – OK, mogę zastawić jakimiś badylami, ale większe okno w pokoju należy bezapelacyjnie do szefowej,
- żaluzje... cóż, ich założenie nie było najlepszym pomysłem: przypominała mi o tym co noc, średnio od 2. nad ranem,
- dowiedziałam się, że w małym mieszkanku niespecjalnie zapchanym gratami są miejsca, których istnienia nie podejrzewałam: pod meblem, na meblu, w meblu, za meblem, między meblami... etc. :roll:
- najlepszym sposobem wchodzenia pod szafę jest wjeżdżanie pod nią na pełnym gazie po galopie przez całą długość pokoju,
- poza graniem na żaluzjach ulubioną – oczywiście nocną - zabawą jest otwieranie skrzypiących drzwi staaarej szafy, w pełnym biegu odbijanie sie od oparć foteli, które tak zabawnie walą o podłogę, wracając do pionu (a jeszcze fajniejszy jest huk, kiedy fotelowi pionizacja nie wychodzi i wali się na podłogę :twisted: - ciekawe, co myślą sąsiedzi mieszkajacy pode mną ;) )
- wykradanie mokrych gąbek do mycia naczyń, zrzucanie z biurka wszystkiego, co da się zrzucić, toczenie po podłodze orzechów - normalka... o co chodzi? :roll:
- myszki... myszki... cóż można rzec o myszkach, chyba tylko to, że nigdy nie jest ich zbyt wiele – do dziś nie wiem, gdzie diablice je chowają - się myszaki pod ziemię zapadają i tyle...
- wszystkie reklamówki bezwzględnie są własnością kota, podobnie jak kartony i żarełko pozostawione w zasiegu kociego wzroku/węchu/skoku :) , jeśli reklamówki są pełne, trzeba je opróżnić, ewentualnie wpakować się na znajdujący się w nich towar,
- mokry koci tyłek świadczy o tym, że futro ucięło sobie drzemkę w umywalce, nie o kłopotach z trzymaniem moczu :)
- sypanie żwiru do kuwety jest Sztuką! i dokonywane być może tylko pod bezpośrednim nadzorem pani dyrektor, która osobiście nadaje powierzchni ziarenek właściwą strukturę i napięcie powierzchniowe ;) ,
- jazda do weta jest świetną okazją, by przez kratki drzwiczek transporterka bawić się gałką zmiany biegów,

Ubolewam nad tym, ze Qluń już mnie nie budzi: skończyło się łaskotanie wibryskami, podgryzanie uszu, ciągnięcie za brwi i , o zgrozo, rzęsy :cry:


Tyle na dziś... trochę sie zebrało - roczny raport ;) Drugi post poświęcony będzie małemu potworowi :)
Pozdrawiam wszystkich, którzy zajrzą do wątku futerek :)
Ostatnio edytowano Pon lut 25, 2008 21:59 przez EwKo, łącznie edytowano 74 razy

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Nie sty 07, 2007 1:28

Witaj :D
Post inaugurujący imponuje :)

Jakbyś jeszcze objaśniła, które z podpisu to Pani Dyrektor Qluń, a które to Mały Potffur :wink:
smil
[Obrazek

smil

Avatar użytkownika
 
Posty: 8138
Od: Czw lip 14, 2005 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 07, 2007 1:29

smil pisze:Jakbyś jeszcze objaśniła, które z podpisu to Pani Dyrektor Qluń, a które to Mały Potffur :wink:


o to samo miałam zapytać :lol:
dobry wieczór! :D

edit: już wiem, Qluń to Krówka ;)

varia

 
Posty: 13824
Od: Sob sty 31, 2004 22:28

Post » Nie sty 07, 2007 1:31

Siasne, się robi :) Qluń - Kluska - Qluniek itp. - to krówka z podpisu :) , potworem jest to słodkie maleństwo śpiące na podusi :)

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Nie sty 07, 2007 1:41

EwKo pisze:Siasne, się robi :) Qluń - Kluska - Qluniek itp. - to krówka z podpisu :) , potworem jest to słodkie maleństwo śpiące na podusi :)


Doczytałam :oops:
Kluska jest słodka :)
A Maleństwo reprezentuje Mój Ulubiony Typ :love:więc już się nie mogę doczekać prezentacji :wink:
smil
[Obrazek

smil

Avatar użytkownika
 
Posty: 8138
Od: Czw lip 14, 2005 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 07, 2007 2:21

Służę uprzejmie :) :

Mała zołza zadziorna – Antonina – buras pospolitus, raczyła się pojawić 28 kwietnia 2006 – tej daty w życiu nie zapomnę... :twisted:

Sobota, wieczór, ulewa... klikam w klawisze, rozmawiając ze znajomymi, popijam jajokoniak 8) , jednym uchem wsłuchuję się w TV, a drugim – hmm... nic tylko coś na dworze się drze i drze, i drze, i ... Na zegarze po 21. – fajnie, akurat pogoda i pora, by latać z latarka po osiedlu... :roll:

Wróciłam z maleńtasem: przemoczonym, zziębniętym, głodnym i drącym się niemiłosiernie... Datę zapamiętam, bo zero żarcia dla małego DRĄCEGO się kota, sprawdzony wet – nieobecny, panika totalna – co z taką małą kulką zrobić? Telefon do przyjaciół, telefon do Ryśki z prośbą o instrukcje, bo o wejściu na forum, doczytaniu czegoś, nie miałam co marzyć - małe wciąż DARŁA japę!

W TYM MIEJSCU CHCIAŁABYM IM JESZCZE RAZ ZA WSZYSTKO PODZIĘKOWAĆ!

Ojciec chrzestny ;) zasuwał po okolicy, poszukujac apteki, matka chrzestna - podtrzymywała mnie na duchu :) Strzykawka, mleko dziecięce w proszku – karmienie – matko, do teraz mi się łapy trzęsą :) - i jedna myśl: przetrwać noc bez interwencji wkurzonych sąsiadów! Wielki kosz na pranie – koce, ręczniki do środka, na to kota niczym królewnę na ziarnku grochu, cóż, kiedy królewna owa miała inne plany i zaczęła wypełzać... Qluń lekko zdezorientowany, czy to nowe służy do zabawy, czy do zjedzenia? Ale jakoś się udało...

Tak wyglądały początki:
Obrazek

Obrazek

Obrazek - tu już troszkę starsza ;)


Sobota – majowy weekend – jedziemy do lecznicy, w której wiek maleństwa oceniono na jakieś trzy tygodnie. Kupiło się profesjonalne żarełko – no i wsio... mojego weta dalej nie było... Kiedy wreszcie doczekałam się jego powrotu, stwierdził tylko: Tiaaa... od dwóch do pięciu krótka droga :)

I tak dorobiłam się kota, który zajmuje mój fotel, regularnie mnie ochrzania, kiedy zdarzy mi się na głos kichnąć, bez krępacji opiernicza, kiedy na coś nie pozwalam :) Przerobiłam masowanie brzuszka, czekanie na qupala, pranie ręczników, bluzek, pokazywanie się w pracy z rękoma porysowanymi tak, jakbym była maniakalną zbieraczką jeżyn, pierwsze samodzielne posiłki, kiedy kotuch właził do spodeczka z mlekiem :) , uczenie korzystania z kuwety, pierwsze podcinanie pazurków, ząbkowanie i związane tym obślinianie wszystkiego :) Z małej do dziś pozostał straszny ciumkacz i ugniatacz :)

Rozczulające było to, jak biegała nieporadnie jeszcze po mieszkaniu i wdrapywała się po prześcieradle czy kocu zwisającym z tapczanu, po to, żeby się do mnie dostać :)

I tak oto – w wielkim skrócie wygląda historia dokocenia – totalnie nieplanowanego :)

PS: zdjęcie krówki wstawiłam później, więc pytanie o tożsamość kocią było jak najbardziej zasadne :)

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Nie sty 07, 2007 2:32

Dla tych, którzy nie odwiedzają wątku ze śmiesznymi zdjeciami, pozwolę sobie sama siebie zacytować :wink: :

EwKo pisze:Tu sobie pośpię...
http://img501.imageshack.us/img501/8389 ... 038bv8.jpg


Zostaw! Już mam wszystko czyste!
http://img403.imageshack.us/img403/7628 ... 078df4.jpg


Odpoczynek sie należy, nie?
http://img403.imageshack.us/img403/4799 ... 083mj4.jpg

To mój fotel i choćby nie wiem, co mi na głowie leżało, nie odpuszczę!
http://img440.imageshack.us/img440/6472 ... 006kh3.jpg

Kobieto! Światłem po oczach? Niektórzy chcą spać...
http://img513.imageshack.us/img513/2401 ... 018sp4.jpg

A tak umiesz, mądralo? :twisted:
http://img513.imageshack.us/img513/7733 ... 001gp8.jpg

Aczego my tak w ogóle szukamy? 8O
http://img440.imageshack.us/img440/94/zdjcie008mt3.jpg



EwKo pisze:;)
I ostatnia seria:

Tak to sie robi! O!
http://img204.imageshack.us/img204/1256/im005057ok7.jpg

Tak się wygląda, jak się wpadnie pod kosiarkę :?
http://img204.imageshack.us/img204/4877/im005165xy2.jpg
(Kluniek przygotowywany do walki z grzybolem - dawno temu - uff ;) dziś się można spokojnie z tego śmiać )

Może w rodzinie był szczurek? :roll:
http://img405.imageshack.us/img405/266/im005174nr8.jpg

A jakbym teraz tylne odnóża wyprostowała? Pudzian wśród kotów :twisted:
http://img213.imageshack.us/img213/8182/im005087lc2.jpg

No! Wio, mała, wio!
http://img204.imageshack.us/img204/6162/im005099zx5.jpg

Wszyscy wiedzą, że mięsko smakuje najlepiej, jak się je potrzyma pod dywanikiem :twisted: Ja podniosę dywanik, a kto wrzuci mięsko? 8)
http://img75.imageshack.us/img75/8707/im005125zb0.jpg


i tym akcentem kończąc, udaję się na poszukiwanie jakowegoś Morfeusza ;) Zgaszenie światła będzie dla futer znakiem, że można zacząć nocne party :twisted:

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Nie sty 07, 2007 18:43

Ostatnie dni pod względem pogody to totalna porażka... kociszcza drzemią w fotelach, na półkach, albo gdzie tam które zaśnie niemal na stojąco... za to w nocy... do głosu dochodzi zew natury: w nich budzą się instynkta łowieckie i chęć zabawy, we mnie – żądza ...krwi :twisted:

Standardowo wygląda to tak: chodzę spać dość późno, gaszę światło, przysypiam, ale nie na długo ...
2 – 3 w nocy/nad ranem – jak kto woli ... Tia... Qluń ewidentnie robi mnie w kunia: siedzi toto na parapecie, jedną łapką odgarnia żaluzje, niby popatruje przez tak powstałe okienko, co tam w wielkim świecie słychać, a faktycznie zerka na mnie: ruszę się, czy nie? :conf: Widzę tyko sylwetkę „schylonego” kota, czarne wieeelgachne węgielki wygladające spod firanki i nerwowo chodzącą końcówkę ogona. Jeśli widzi, że wstaję – fruuu! I w długą po mieszkaniu... Podciagnę żaluzje? Żaden problem: zawsze można podskoczyć, ewentualnie walić łapą po tych dzyndzlach służących do regulowania piórek żaluzji 8)

Znudzą się okna – zostaje tapczan: można wejść do środka, pustego, bo pościel wyciagnięta, i gonić się wewnątrz, a najlepiej gonić się z kimś ... tym sposobem pod moimi spragnionymi snu zwłokami rozgrywaja się dantejskie sceny, sądząc po docierających spod łóżka odgłosach... Nie wiem? Skrzaty jakie mordują?

Ale ile tak można w zamkniętej skrzyni... nuuuuda, panie... :? O! Jest szafka, za którą można fajnie wejść, ale to nic! Trudniej się zza niej wydostać, a wtedy można żałosnym miaukiem na cały regulator ogłosić światu i śpiącym sąsiadom, że się krzywda kotu dzieje! Mordują!! :crying:

Więc znowu wstaję, wyciągam kotucha, licząc w duszy do dziesięciu, coby futro całe pozostało...

Chwilka przerwy – jest 5 rano... cisza... człek zasypia.... 8O Ryp! Łup! Aha! Zostały jeszcze fotele: jak się odpowiednio – w pełnym biegu - odbić od ich oparcia, to tak fajnie telepią w podłogę!

- Łubudu! Łubudu! Łubudu! Fuu... Fuuu.. - tia... wiadomo, że Toffik się dećko gonitwą zmachał... ale co tam, noc jest krótka, trzeba korzystać! - Łubudu! Łubudu! Łubudu! Fuu... Fuuu..

Nieee... fotele jednak to nie to... może szafa?? A nuż dziś uda się ja otworzyć? No to do dzieła!

I karnisz w kuchni! Można równowagę poćwiczyć! - a ja w tym miejscu cierpnę, żeby mi karnisz z połową ściany nie spadł... Złapałam kiedyś obie paskudy siedzące na biednym karniszu, który zaczynał przypominać sprzęt wykorzystywany w skokach o tyczce ;)


Ja w tym czasie próbuję nie zjeść zupełnie zębów...

6 rano: Qluniek po owocnej nocy idzie spać, :cat3: ... a Tośka? Tośka, słodko mrucząc, pcha się do łóżka, zaczyna ugniatanie panci (do tego celu najlepiej się tarczyca nadaje :twisted: ), ciumkanie, wreszcie kładzie się na mojej klacie...(jak juz zostane wielkim człowiekiem :lol: , rzeźbiarz tworzący moje popiersie będzie musiał uwzględnić w nim wgniecenie po kocim ciałku 8) )

6. 30. - człowiek - wypocząty i rześki - wstaje, żeby zapracować na koci żwirek i zapas myszek...

Pozdrawiam :)
Ostatnio edytowano Czw lut 28, 2008 15:41 przez EwKo, łącznie edytowano 1 raz

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Pon sty 08, 2007 21:27

A ku ku.. tu jestem! W roli wycieraczki do trudniej dostepnych zakamarków...

Obrazek Patrzcie: Kino objazdowe przyjechało! Eeee.. to znowu ten rudy z opadającymi skarpetkami... Obrazek


Pod choinkę Dzieciątko podrzuciło kotuchom zabawkę rozwijającą zdolność logicznego myślenia: rozpracowywanie magicznej machiny wyglądało mniej więcej tak:

O! a co to? I po kiego wsypałaś tam te smakołyczki? Nie prościej bezpośrednio do pysia? :roll:
Obrazek

Toffik, jak zwykle, eksperymentuje pierwszy... Obrazek .... , ale pojawia się nieoczekiwany problem... 8O ObrazekKto zgasił światło?!

Z odsieczą nadciąga dzielny Qluń.. niby rycerz w lśniącej zbroi mknący na białym rumaku... tyle że bez kunia (za to z własnym napędem, ekologicznym do tego), bez zbroi, a sam rycerz jest babeczką... przynajmniej kolor poniekąd się zgadza ;) .
- Prostej rzeczy nie umiesz zrobić? Patrz na mistrza... O mysia mordka... Coś nie tak poszło... Obrazek ... Przepraszam, którędy do wyjścia? Obrazek

I to by było na tyle, jeśli w ogóle ktoś do nas zagląda :(

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Pon sty 08, 2007 21:36

zagląda, zagląda
i wlaśnie wystraszył domowników strasznym śmiechem
:ryk: :ryk: :ryk:

Ale ale - widzę, że Twoje kotuchny nie tylko urodziwe, ale i odważne (u nas ten rudy skarpetnik by nie przeszedł :? ), no i poszukujące, otwarte na nowości :wink:

Relacja nocna świadczy zaś o tym, że koty rozwijają się prawidłowo, wszystko w absolutnej normie :twisted:
smil
[Obrazek

smil

Avatar użytkownika
 
Posty: 8138
Od: Czw lip 14, 2005 20:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon sty 08, 2007 21:37

A hahaha - ale sie usmialam przy tych Twoich opisach. Fantastyczne masz kotuchny - diablatka i talent do opisywania ich poczynan :D Zdjecia - rewelacja :)

Mizniaki dla malych diablatek :) Masz tych atrakcji w nocy sporo. To ja mam male aniolki przy Twoich - co tam, ze mi raz czy dwa przebiegna wzdluz lozka. Tupot malych stopek brzmi jak biegnace stado bawolow - ale mi foteli nie przewracaja ani nie tluka sie jakos znaczaco po nocach - poza tymi stopkami :)

nomiczek

 
Posty: 398
Od: Czw wrz 21, 2006 15:26
Lokalizacja: Poznań

Post » Pon sty 08, 2007 21:48

:P No, jak zagląda, to supcio! :P

Co do strachu: faktycznie, nie wiem, czy istnieje coś, czego Tośka by się przestraszyła - cały świat należy do niej ;) Kiedyś mama próbowała zaprowadzić ład i porządek, bo ponoć w porządnych domach koty po stole nie spacerują... zegnała więc maleństwo, które niczym nie wzruszone (powiedziałabym raczej , hmm, lekko rozjuszone) zbluzgało moją rodzicielkę w sobie tylko znanym dialekcie 8)

Kluska z kolei taka troszkę strachliwa jest... a jamnika ułożyła sobie raz dwa bo to nie pies, tylko trąba, żeby nie powiedzieć inaczej :lol: Przy okazji obserwacji kotów w różnych sytuacjach zauważyłam, że krówce się futro na plerkach w irokeza ustawia (kiedy sie boi albo jest wkurzona) :lol: Ogon jak szczota i taki pas stojących włosów wzdłuż kręgosłupa ;) :lol:

Co do nocnego żucia futer: jak przeczytałam, co napisałam, to się przestałam dziwić, że wciąż niewyspana chodzę 8)

Pozdrawiam :)

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Wto sty 09, 2007 21:35

Mieszkam w blokach, które mają jeden śmieszny szczególik: komuś kiedyś wydawało się, że małe okienko w ścianie dzielącej przestrzeń mieszkalną na kuchnię i łazienkę – to dobry pomysł. Mieszane miewam uczucia, ale okienka w czasie remontu zamurować nie pozwoliłam :twisted:
Po przyjeździe Kluski okazało się że:
- półeczki nad zlewem to fantastyczna drabina, za pomocą której można dostać się na wiszące kuchenne szafki,
- wierzch mebli to genialne wprost miejsce do uprawiania kocich harców: można np. łapkami ściagać firankę, do połowy okna, można się turlać do woli – szczególnie na oczach przerażonego właściciela 8O , który czeka na dole w pełnej gotowości, by złapać spadającego z wyżyn sierściaka – kota upadłego znaczy ;)

No i wreszcie rzeczone okienko: jaki pożytek może mieć zeń kot?

Opis poniżej:

Człowiek wstaje rano po cudnej urody nocy (opis wyżej), na wpół przytomny, z jednym otwartym okiem telepie się w kierunku łazienki, uważając, by po drodze nie nadepnąć jakiego futra ... wślizguje się pod prysznic, odkręca kurek i na moment odcina od świata strugami szemrzącej wody . Otwiera wspomniany ludź drugie oko i ... dostrzega czający się cień...

... po chwili bezdechu spowodowanej napadem panicznego lęku – napad histerycznego śmiechu – złapałam za komórkę i pstryknęłam fotkę:


Obrazek - O!


Aha... co do nocnych szaleństw: pod poduszką mam saszetkę ich ulubionych "całusków". Kiedy nocne hałasy przekraczają pewien poziom, wystarczy zaszeleścić a oba kotuchy meldują się w przeciągu kilku sekund ;) J a nie śpię, fakt, ale niektórzy przerywają zabawę :twisted:

A w ogóle filmik o tańczacych pingwinach - Happy feet - to oczywisty plagiat :) :twisted: W tej roli powinny wystąpić kociszcza 8)

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Wto sty 09, 2007 21:44

EwKo - mam dokładnie tak samo - Szarka usadawia się na szafce wiszącej w kuchni pod takim właśnie okienkiem i nas podgląda. Poza tym czasem włazi na tę szafkę, żeby uciec przed strasznym potworem (odkurzaczem).
Deli

Deli

 
Posty: 14345
Od: Nie cze 29, 2003 11:14

Post » Wto sty 09, 2007 21:57

Odkurzacz to osobny wątek ;) Klunia włazi do tapczanu, kiedy tylko widzi, ze się odkurzanie kroi i udaje, że jej nie ma :lol: , a mała - cóż ... mała pilnuje tego dziwnego ryczącego :lol: Tylko patrzeć jak siądzie ze śrubokrętem i sie do sprzętu dobierze 8)

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 301 gości