Kleo przyjechała do mnie dzięki Gaguci. Oddała ją pani, która boi się, że Kleo zostałaby sama... po prostu ta pani bardzo źle się czuje, właściwie codziennie jest w szpitalu, wiadomo, o co chodzi; szukała jej domu, żeby kot na wypadek tego najgorszego nie został sam. I Kleo przyjechała do mnie. Dostała swój własny pokój, swoje własne kuwetki, swoją poduszkę. I... od wczoraj jest coraz gorzej. Dziś nie pozwala się już nawet dotknąć, co tu dużo mówić - zaczęliśmy się jej wręcz bać. Wczoraj można ją nawet było wziąć na ręce. Dzić rzuca się na nas i nasze dwa koty, które też się jej boją. Jest tak przerażona, że nie sika, nie robi kupy, nie je, nie pije. Boję się najgorszego. Spróbujemy kupić jej Feliwaya i krople Bacha. Mam nadzieję, że Gaguci uda się coś wystawić na bazarku w tej intencji

bo niestety, ale nie mam 90 zł na Feliwaya w kieszeni. Będziemy próbować.
W każdym razie - szukamy jej jak najszybciej domu. Bez innych rezydentów, absolutnie bez psów. Kleo nigdy w życiu nie widziała innego kota ani psa, nigdy nie wychodziła, ma 6 lat... weterynarz przyjeżdżał do niej.
Nie wiem, co robić, opadły mi już ręce. Boję się, że za parę dni wyciągnę zza fotela martwą kotkę.
Może znajdzie się chociaż tymczasowy dom, który nie ma innych rezydentów?
Jest przepiękna, jeszcze dziś wstawię zdjęcia. W każdym razie jest bardzo puchata, szylkretowa. Z ogromnym ogonem.
Czekamy na cud.