Obok mnie mieszka 85 letnia Pani (ale mimo wieku bardzo sprawna fizycznie) bardzo nieufna wobec ludzi.
Sasiadka ma dwa koty - 4 letniego Nynusia Buraska i 2 letniego Nynusia Czarnuszka, do niedawna dokarmiala osiedlowe dziczki ale przejela to od niej inna karmicielka i Sasiadka dokarmia teraz tylko ptaki.
Nynusie mimo swojego wieku nie sa wykastrowane - mozecie sobie wyobrazic jak czuc je w mieszkaniu. Szczepione oczywiscie nigdy nie byly
Sasiadka jak zorientowala sie ze ja tez mam koty jakis czas temu pozwolila mi wejsc do siebie i zobaczyc swoje.
Jak zobaczylam Nynusia Buraska - malo mi serce nie peklo
Od tego czasu namawialam Sasiadke zeby pozwolila mi zawiezc koty do Dr Ewy - zawsze slyszalam stanowcze nie. Mowila ze Nynusiowi Buraskowi nie da sie pomoc ze nie bedzie go leczyla bo kot ma u niej dobrze, zreszta ona dlugo juz nie pozyje a jak umrze to i tak koty beda do uspienia
Ale ja jestem uparte babsko
Dzis dr Ewa w czasie wizyty podsunela mi pomysl uzycia argumentu ze w przyszlym tygodniu jest niby akcja darmowych badan (mam nadzieje ze tam na gorze wybacza mi te klamstwa
Poszlam do sasiadki i .. udalo sie
Zgodzila sie zebym zabrala w przyszlym tygodniu Burego Nynusia do lecznicy (zalezalo mi na przyszlym tygodniu bo bede miala wtedy dostep do auta) o zabraniu do weta Czarnego Nynka nie chce slyszec..ale moze sie uda i odbydwa koty zobaczy Ewa
Dzis udalo mi sie pstryknac kilka fotek Nynusiow (pod pretekstem ze musze je pokazac wetowi przed wizyta)
Oto Bury Nynus
A to Nynus Czarny
A tu Nynusie Dwa
I moja prosba do Was - doradzcie jakich argumentow uzyc zeby jednak do lecznicy pojechaly obydwa Nynusie
Oraz prosba o wsparcie finansowe leczenia Buraska jesli okaze sie ze przekracza ono mozliwosci mojego prtfela







