Wczoraj wycierając małego zauważyłam, że wcale nie jest lepiej

( Grzybica z uszka przeniosła mu się na łebek, strasznie się sypnęło. A było to tuż po wizycie u wetki przecież. Zdenerwowałam się, no bo kurcze człowiek się codziennie od miesiąca prawie stara, przeciera tego maleńtasa, który ma już tego serdecznie dość, a to choróbsko nie odpuszcza

Poszłam z małym pod pachą do łazienki i umyłam mu główkę nizoralem, tak zwyczajnie, tylko specjalnie mocno nie spłukiwałam, wytarłam pianę ręcznikiem papierowym. I dziś LEPIEJ !!! Chyba przejdę na ten sposób, bo naprawdę widzę poprawę. Po jednym razie! I futerko takie bardziej miękkie i lśniące. A może podać jeszcze coś "od wewnątrz?" Poobserwuję i zobaczymy.
W "podzięce" mały mnie użarł dziś rano w stopę i poprawił pazurem. No bo co to w końcu spać i spać, a to już 6.15 prawie

Wniosek na dziś: zamykać drzwi i obciąć znów pazury. A teraz muszę poprawić pościel na łóżku, bo strasznie sponiewierana przez te wspólne Maćkowo-Wojtkowe gonitwy.
Idę, bo dochodzą dzikie odgłosy - pewnie znów zapasy w stylu wolnym
