(Tu wstawię zdjęcia, jak już je będę mieć

Niektórzy dobrze go znają, bo to Prawoskrętek Krzywagłówka z tego wątku:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=69699
Do mnie przybył z lecznicy na dzień przed wigilią, wywołując zachwyt zarówno mój, jak i każdego, kto go zobaczył.
Bo to cudo, nie kot!
Nie jestem co prawda obiektywna, bo dla mnie w zasadzie każdy kot to cudo, a już koty rasy "dachowiec pospolity" uważam za największe osiągnięcie Matki Natury na tej planecie

Ale ponieważ moja opinia nie jest odosobniona, to zapewniam: Chochlik jest piękny.
Ma w sobie coś tak delikatnego i rozczulającego, że napatrzeć się nie można. Te odcienie szarości, delikatnie przenikające jeden w drugi, od prawie białego, do prawie czarnego! Te wysublimowane prążki! Te kreseczki przy (zielonych, a jakże!) oczkach... Te "dymne" łapki... I ogonek, nie można zapomnieć o cudnym ogonku

Aż trudno uwierzyć, że to dzieło Matki Natury przyszło na świat w jakiejś paskudnej piwnicy na warszawskiej Ochocie.
No i, jak większość ogłaszanych tu kociaków, start życiowy miało bardzo nieciekawy. Ciężkie zapalenie ucha, które spowodowało uszkodzenie błędnika. Maluch miał ogromne problemy z koordynacją ruchów, do lecznicy trafił bardzo wychudzony (poczytajcie w wyżej wspomnianym wątku) Za nim wiele bólu i cierpienia i długie leczenie.
Po chorobie została mu przekrzywiona główka i pewne problemy związane z uszkodzeniem błędnika. Maluch chodzi w specyficzny sposób, miewa problemy z oceną odległości prze skokach...
Nie wiadomo, czy to się cofnie. Odnoszę wrażenie, że po kilku dniach pobytu u mnie jest lepiej. Być może niektóre przykurcze były wynikiem stresu... To jest normalny - i normalnie rozrabiający! - kociak. Bryka, bawi się, skacze - i gdy się bawi właściwie nie widać, że ma jakiś problem.
Ale gdy się przestraszy (a boi się jeszcze wielu rzeczy), to w panice traci koordynację ruchową.
Kociak trafił do mnie jako kupka strachu. Ale oswaja się pięknie i szybko!
I największą w tym zasługę ma w tym mój kocurek Nemo, który pięknie się nim opiekuje. Od początku go wylizuje, przytula się do niego, pokazał mu dom, bawi się z nim... I pokazuje mu, że człowiek jest fajną rzeczą


Pierwszego dnia wpadał w totalną panikę, gdy próbowało się go dotknąć (aczkolwiek złapany zaczynał od razu mruczeć) Dziś, dnia piątego obudził mnie ... łażący po mnie Chochlik! Mizianki poranne trwały pół godziny - a maluch wtulał mi się w szyję i pod pachę totalnie rozmruczany!
Boi się jeszcze różnych rzeczy - gwałtownych ruchów, nagłych odgłosów - ale postępy robi błyskawiczne.
To będzie cudowny, wyjątkowy kot!
Ale musi trafić do naprawdę dobrego domku!!!
Domek musi być niewychodzący, koniecznie z zabezpieczonymi porządnie oknami/balkonem.
I najlepiej choć trochę doświadczony... Chochlik będzie potrzebował czasu na początku, żeby oswoić się z mieszkaniem, poznać je dobrze.
I będzie potrzebował czasu, żeby zaprzyjaźnić się z nowymi opiekunami.
Ale że się zaprzyjaźni jest pewne - to jest kot, który bardzo potrzebuje ciepła i pieszczot.
Natomiast obecność innego kota w domu jest mile widziana - pod warunkiem, że kot jest łagodny. Zresztą Chochlik nic sobie nie robi nawet z mojej Mufki, która nie przepuści żadnej okazji, żeby dać mu do zrozumienia, jakim to jest paskudnym bachorem

Ale fajnie by było, żeby Chochlik mógł się zaprzyjaźnić z jakimś kotem.
Z moim Nemkiem wytworzyli niezwykłą więź, obdzielają się pieszczotami, gadają ze sobą, bawią się wspaniale i stanowią cudowny, radosny duet. Więc jeśli ktoś ma wykastrowanego kocurka - jedynaka i myśli o tym by zapewnić mu towarzystwo na długie samotne dni, to Chochlik pięknie się sprawdzi!