W piwnicy mojego bloku okocila sie dzika kotka. Tak przypuszczam,
bo chyba nikt nie wyrzuca okolo 6-tygodniowych kociat w holu
16-pietrowego bloku? Brudnych i glodnych? Zanim je znalazlam,
zastalam juz 3 podekscytowanych 8-latkow z malenkim syczacym buraskiem w reku.
Byl dzielny, probowal sie bronic, syczac i gryzac. Ale kociak wielkosci dloni nie ma zbyt wielkich szans.
Kociaki uciekly do piwnicy, skad odlowilam je dzis.
Cztery malenkie kocurki, dzieciaki twierdzily, ze kociat bylo 6. Bede ich szukac.
Ale mialo byc o wyborach. Moj Karmel jest bardzo chorym kotem. Zabierajac do domy kociaki ryzykuje Jego zycie.
Karmel juz czuje sie zle. Odmawia przyjmowania wody, lekow, jedzenia, wymiotowal.
Rodzice i TZ wsciekli. Okres zycia taki, ze absolutnie nie powinnam.
Ale gdybym zostawila kociaki, dzis moglyby juz nie zyc.
Czyje zycie jest wazniejsze, komfort moich rodzicow, TZ, zycie Karmela czy kociakow?
Jak wybierac i jak zyc z tymi wyborami?