» Sob kwi 27, 2013 7:49
Re: pamiętnik Poldka
Natura nie znosi próżni więc na efekt nie trzeba było długo czekać.
Dostałam kota.. zarówno dosłownie jak i w przenośni.
Ledwie wróciłam przedwczoraj z pracy jak zadzwonił telefon. Po drugiej stronie eteru odezwała się do mnie bardzo miła pani. Przedstawiła się jako opiekunka środowiskowa i powiedziała, że mój numer ma od swojej mamy, której kiedyś adoptowałam kota. W dalszym ciągu rozmowy dowiedziałam się że jedna z jej podopiecznych ma kotkę, trikolorkę od pasa ”w dół” łysą i bardzo chudą. Na pytanie kiedy ostatnio kotka jadła, starsza pani odpowiedziała że trzy dni temu. Kotkę trzeba bezwzględne wyciągnąć. Do tego należy zrobić to ”urzędowo” bo starsza kobieta się barykaduje i ”byle komu” drzwi nie otworzy.
We mnie odezwało się moje miękkie serce i zaczęłam obdzwaniać kogo się dało. Na tapetę trafiła Fundacja For Animals, znajomi, Fundacja Szara Przystań + Animals Time. To ostatnie okazało się strzałem w 10. Przedstawicielka Fundacji Animals Time zadzwoniła do opiekunki i razem pojechały po kota.
Przywiozły do mnie w różowym transporterku okrytym kocykiem ... coś. ”Wysypały” kocinę z transporterka do klatki i zobaczyłam trójkolorową głowę i resztę ściągniętą od porośniętego meszkiem sfinksa. Kicia cała swoją osobą demonstrowała dezaprobatę.
Usłyszałam, że nie wiadomo co to jest, kicia się łasi do ludzi, ma trzy lata, innych kotów w życiu nie widziała.
No pięknie...
Koteńka przez krótki czas siedziała w kącie klatki całkiem cicho, jednak wkrótce to pełnej dezaprobaty postawy dołączył donośny i równie przepełniony potępieniem dla takiego traktowania kota, głos. Śpiew... Wrzask... Syk... Warkot...
Wszystko razem i po kolei w różnych konfiguracjach.
Przykryłam klatkę kocem - ucichło.
Trzeba dać kotu wody i karmy... Odkryłam klatę... Stoperów niestety w uszach nie miałam. No i co powiedzą sąsiedzi na takie hałasy.
Do wrzasku dołączyła ŁAPA. Szybka i agresywna.
A miseczki puste...
W końcu do jednej nasypałam suchej karmy przez tutke z papieru, do drugiej nalałam wody przez lejek, wszystko przez pręty klatki i przy głośnym akompaniamencie koty.
I to ma być oswojony, domowy kot?!
Za to moje koty stanęły na wysokości zadania, dotrzymywały towarzystwa z cichutkim uspokajającym ”ćwierkaniem”.
Mam naprawdę wspaniałe i kochane koty.
A z ostatniej chwili - kicia jest kompletnie niezsocjalizowana. Tragedia.
Z Poldkiem było powiedzmy zabawnie, ona jest jego żeńską wersją. I tu młyn na wodę wszystkich męskich szowinistów - gorszą. Wrzaski, syki i warkot rozlegają już przy przejściu obok jej klatki.
Nie zamierzam ukrywać - potrzebuję pomocy.
Głównie moralnego wsparcia.
W przyszłości (oby bardzo bliskiej) zapraszam na częste wizyty - kicię trzeba koniecznie przyzwyczajać do towarzystwa.
A jakby ktoś miał wkład do Feliwaya na zbyciu to proszę o pożyczkę - kupiłam, oddam, ale zanim przesyłka dojdzie ....
No i muszę, poprostu muszę, pochwalić Poldka. Tak cudownego kocura mogłam sobie tylko wyśnić. Siedzi obok klatki i cichutko pomiaukuje do kici. Aż słyszę "spokojnie, tu ci nic nie grozi"
"Człowiek nie jest apoteozą ewolucji, a jedynie ślepą uliczką pomniejszej, bocznej gałęzi jednej z mniej wykształconych podgrup ssaków." pamietnikpoldka.blogspot.com