Dlaczego trzeba zabezpieczać okna?
Dlaczego nie można puszczać kota bezkarnie, ciesząc się, że chodzi z gracją po barierce balkonu?
Leon już wie.
Zapewne wyszedł, jak co dzień na balkon, wdrapał się z gracją na balustradę. Śnieg, zimno, chwila nieuwagi i się potknął.
Machał łapkami w powietrzu, wyciągnął pazurki i desperacko próbował złapać się czegokolwiek. Ale nie utrzymał się - pazur pękł, wyrwał się, a ciałko bezwładnie spadło na ziemię.
Potem leżał, miauczał, płakał, wołał.
A właściciel nie przychodził, nie reagował. Leona opuszczały siły, płakał z bólu.
Jakiś dobry człowiek zadzwonił po Straż
Zgarnęli bezwładne, obolałe ciałko i zabrali do lecznicy.
Dobre zakończenie? Nie bardzo.
Prześwietlenie kota wskazało, że miednica jest w strzępkach. I zostawiono go. Bo przyjdzie właściciel. Ale nie przychodził.
Przyszłam ja - zobaczyłam go przypadkiem, w kącie, w klateczce siedział i patrzył na mnie wielkimi żółtymi oczami.
Wzięty na ręce od razu się wtulił - nie przeszkadzał mu ból, najważniejsze było przytulić się do ciepłej ręki, nadstawić szyjkę do drapania.
Wszyscy weterynarze, którzy widzieli Leona, a potem jego zdjęcie RTG załamywali ręce.
Udało nam się, z wielką pomocą, dotrzeć do chirurga ortopedy, który zdecyduje się zrobić operację.
Niestety jej koszt przekracza moje możliwości finansowe. Będzie to ok 2 tyś zł. Potem rehabilitacja.
Ale Leon chce żyć. Chce znaleźć dom, w którym będzie czuł się bezpieczny i wtulony będzie mógł zasypiać koło Człowieka.
Gdzie na własnych łapkach będzie biegł za myszką.
Gdzie będzie mógł wskoczyć na drapak i na fotel.
Leon ma ok 1-2 lat, jest kotem z przedłużoną sierścią, w typie Norwega. Cały czarny, z przesianymi jasnymi gdzieniegdzie pojedynczymi włoskami. Nie został wykastrowany przez właściciela, więc można sądzić, że miał być reproduktorem. Operację poskładania miednicy połączymy z kastracją.
Koszt operacji Leona przekracza moje możliwości. Bardzo proszę o Wasze wsparcie - bez tego nie mogę pomóc Leonowi
