

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
_namida_ pisze:Poszukiwany dom tymczasowy lub stały dla Zuzi z Warszawy.
Zuzię znalazła moja była sąsiadka. Jest to ok. trzymiesięczna tri chorująca na koci katar. Była w bardzo złym stanie, zachudzona, bez apetytu. Następstwem kociego kataru było postępujące bielmo na oczach. Obecnie kotka ma się nieco lepiej, nadal jest leczona na KK (zażywa antybiotyk), ale je już samodzielnie. Zuzia ma bielmo na obu oczach, ale coś widzi.
Ponieważ sąsiadka nie może jej wziąć do siebie ani nie znalazła dla niej żadnego DT, Zuzia mieszka w piwnicy. Ma tam ciepło, jednak mimo wszystko nie są to odpowiednie warunki dla chorującego kota i weterynarz zaleca zabranie jej stamtąd. Ponadto na wiosnę okienka piwnicy są otwierane i kotka miałaby możliwość wychodzenia na zewnątrz, a ledwo widzący kot na zewnątrz nie pożyje długo.
Nie wiem jak wygląda kwestia finansów, trzebaby ustalić to już face to face. Myślę, że jeśli będzie taka potrzeba, sąsiadka będzie dalej wspierać kotkę, choć przydałaby się jej jakaś pomoc finansowa, gdyż wydała na leczenie Zuzi już 700 zł. Choć z drugiej strony wygląda na to, że Zuzia najgorsze ma już za sobą. Może jakaś warszawska fundacja mogłaby przejąć kotkę. Zuzia jest oswojona, bardzo przymilna i proludzka.
Kotka tylko w dobre ręce do sprawdzonego domu, gdzie inne koty są regularnie szczepione.
Wg weterynarza do roku czasu może mieć nawroty KK (jeszcze nie jest całkiem wyleczona).
Mam zdjęcia Zuzi w telefonie, tylko muszę się zaopatrzyć w stosowny kabel.
Kiedy go zobaczyliśmy nastała cisza
Bo cóż można powiedzieć patrząc na kogoś, kto mimo tak ogromnego bólu – chce żyć i cichutko mruczy
Cóż można powiedzieć, kiedy nie jesteś sobie w stanie wyobrazić ogromu cierpienia, które dane było mu doświadczyć
Kiedyś miał dom, człowieka, kiedyś
Być może zginął i ten ktoś, kto winien być za niego odpowiedzialnym zbyt szybko poddał się i przestał szukać, a może nie szukał wcale…
Jak długo się tułał i co mu się przytrafiło tak naprawdę nie wiemy…
Trafił do schroniska, skąd natychmiast został zabrany przez Panią doktor o wielkim sercu, która postanowiła o niego zawalczyć – bo zasłużył na to, by teraz człowiek dał mu z siebie wszystko i pokazał, że świat jeszcze do końca nie zobojętniał…
Fidel jest bardzo zabiedzony, odwodniony i wygłodzony – jest tak przeraźliwie chudy, że czuć wszystkie kosteczki. Do tego ma bardzo zaawansowany koci katar i nadżerki w jamie ustnej. Z oczu i z nosa ciągle leci ropa, a prawe oko jest na pewno do usunięcia…Zdjęcia mówią same za siebie. Ale żyje.
Cudem jest, że jeszcze się nie poddał…że chce żyć
Prawdopodobnie od dłuższego czasu nic nie jadał i nie miał pewnie żadnego schronienia. Aż ciężko sobie wyobrazić co musiał przejść i ile bólu przynosiła mu każda godzina…
A Fidel musiał mieć kiedyś dom, bo nie jest kotem dzikim. Ale co musiało się stać, że ten dom stracił, że znalazł się konający na ulicy? Że do tej pory nikt się nim nie zainteresował?
Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 24 gości