
Dzisiaj mija rok od diagnozy... Czas na podsumowanie

Początki były trudne (jak u każdego)- Yennefer w kryzysie czuła się bardzo źle.... Nie potrafiłam robić kroplówek podskórnych, robiłam jej krzywdę źle zrobionymi zastrzykami, podawanie leków trwało po pół godziny.... Potem jednak obie się ustabilizowałyśmy

Jej leczenie zajmuje mi 5-10 minut dziennie. Z perspektywy roku wiem jedno- warto walczyć! To był dobry rok dla Yenny... Trochę ją rozpieszczamy, dostaje więcej czułości i uwagi. Jest szczęśliwa i zadowolona. W piątek wyjeżdża na wakacje- będzie 3 tygodnie na swojej ukochanej wsi- trawka, muszki, ogniska, słoneczko i kroplówki na werandzie

To taka nagroda dla niej za to, że jest taka dzielna i twarda

Wszystkim "walczącym" życzymy sukcesów, a my życzymy sobie kolejnych "urodzin" razem

Jeżeli właśnie się dowiedziałeś, że twój kot "ma mocznicę" pamiętaj- to nie musi być koniec. Właściwa diagnoza i leczenie bardzo często pozwala jeszcze wiele miesięcy i lat cieszyć się wspólnymi chwilami!
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.
Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker