Mam zgryza z Presto i Pigo
Najpierw zastanawiałam się, czy Oni w ogóle dadzą się oswoić. Mimo, że byli u nas już 2 miesiące nie dawali się pogłaskać, omijali nas szerokim łukiem. Dopiero w marcu, jak udało się ich zamknąć w łazience, trochę się "rozkręcili" - Presto wystawiał brzuszek do miziania, traktorkował jak szalony, praktyczni jak tylko weszłam do łazienki. Pigo jest bardziej powściągliwy, jak Go "dorwałam" i zaczęłam głaskać to łaskawie pozwalał, ale co chwila uciekał w inny kąt... i tak się ganialiśmy po łazience
Miałam nadzieję, że po kastracji będzie łatwiej przekonać ich, że człowiek nie gryzie. Po części się udało i
(dopóki był Felivay w kontakcie) było w miarę ok. W połowie kwietnia coś im "odbiło" - czarny coraz bardziej atakował spokojniejszego buraska, a odgłosy gryzionego Pigo podrywały nas z łóżka

Wyjście lub wejście do łazienki zaczęło być wybitnie utrudnione, bo obaj próbowali się przecisnąć i ucie. Do tego burasek, jak Go Presto nie gryzł, wył i drapał w drzwi łazienki... Oczywiście nachętniej w nocy... Przeważnie szłam do Nich, opieprzalam jak się gryźli albo głaskałam jak płakali. Tak wiem, rozpuściłam ich tym,

bo nie byłam konsekwentna i ulegałam im, ale przeważnie pomagało i się uspokajali. Jednak kiedyś o pierwszej nie dało rady Pigo uspokoić, uciekał przez drzwi, a po dwóch godzinach taki koncert urządził, że TŻ wziął koc i poszedł spać do Nich do łazienki
Wypuszczenia ich do pokoju się bałam, żeby znowu nie zdziczeli, tym bardziej, że Pigo zaufał na tyle, że wystawia brzuchol do głaskania i pieknie mruczy, a Presto pozwala się podnieść, przytulić, położyć na kolanach (nawet chwilę głasków wytrzymuje bez przytrzymywania

). Do tego rezydentka - Pestka, która na Nich warczy, leje i ogólnie nie przepada za innymi kotami

A Presto Ją gania... Masakra jakaś...
No ale teraz, jak jesteśmy (któreś z nas) w domu to chłopaki ganiają po pokoju/kuchni, a na noc wracają do łazienki.
Nie jest to dobre rozwiązanie, ani dla nich, ani dla nas... No bo co to za przyjemność w tej łazience siedzieć?!? Nawet jak jestem w łazience, to Pigo płacze. Ale wystarczy, że Go pogłaskam i już pokazuje brzuszek i mrrruczy

Biorąc pod uwagę ich szaleńcze latanie po mieszkaniu, to nie możemy ich nie zamykać, bo po jednej nocy mielibyśmy całe twarze w szramach
(na rękach już mam blizny po pazurkach Presto)
A chłopaki coraz bardziej "ludzcy". Presto domaga się pieszczot, sam podchodzi do mnie. traktorkuje i grucha, żeby głaskać

Nawet teraz ociera mi się o laptopa i krąży dookola, żeby głaskała
Raczej nie ma co liczyć, że sami będą wskakiwać na kolana, ale teraz bardziej nadają się do adopcji
(taką przynajmniej mam nadzieję)