Pogoda w sobotę była nieciekawa, ale i tak było nas trochę

Zaskoczył mnie bardzo HORACY, który rzucił się kilka razy na Weterana

. To było wyjątkowo w nie jego stylu. Nasz ukochany fajtłapek Horacy? Kto by przypuszczał

CEJLON także mnie zaskoczył nawet nastraszył lekko. Kucałam sobie głaszcząc hm kogo? A tu mi ktoś się wspina na plecy zaczyna się łasić i barankować

Zaskoczona zaczęłam ryczeć: ''Kto to? Kto tooo? Aaa, co on mi robii, moje plecy!!''

niezła komedia była

WETERAN złagodniał i po czwartku czekał by go pogłaskać, posiedzieć przy nim i troszkę się nim zająć. Wcześniej nie okazywał większej chęci do miziania.

NIANIA podchodziła bez skrępowania, posiedziałam z nią troszkę w ciepłym zakątku.
Podobnie z BERENICZKĄ.

MALIK - wesoły porcelanek sprawił mi dużo radości. Mruczał jak traktor najgłośniej ze wszystkich kotów. Prężył się, leżąc na poduszeczce wypinał brzuszek, wyciągał pazurki i tak przez dłuuugą chwilę

Wcześniej leżał sobie w środku, przyszedł Weteran położyć się obok i Malik zaczął warczeć!! To było kolejne zaskoczenie. Siedziały obok siebie, a ja pomiędzy nimi.. Ale nic z tego nie wyszło, Weteran nawet nie syknął, Malik dał za wygraną i uciekł jak niepyszny z posłania.

NATAN - dał popalić i potem jeszcze się stawiał. Sprał Weterana. Potem na Ignacego chciał się rzucić. Skarciłam go. Cóż, więc mnie też sprał

Hehe przyczepił się jak kleszcz do nogi i zaczął mi ją jeść. Co za charakter

IGNACY jak zawsze miziak wtedy, kiedy sam sobie życzy. Jak się uprze to ciężko go potem zdjąć z kolan..

ZIUTEK - powoli wychodzi, mizianie sprawia mu przyjemność, ale nie za długo i bez gwałtownych ruchów. Ma takie mądre, zamyślone oczy.

FIGARUSIA - siedziała grzecznie na posłaniu, mruczała lekko. Szkoda mi jej. Powinna mieć domek.

INGA - uciekała, potem dawała się głaskać, potem znów się wycofywała. Nieśmiala i taka piękna.

DAGO - nic do dodania. Kto widział ten wie, kogo nie było ten się domyśla

FRANEK - pierwszy obok BIEDRONKA do jedzonka, ale pogłaskać się nie da. Spróbowałam i wzięłam go na ręce. Było wyrywanie się, warczenie więc odpuściłam. Jak on ślicznie prosi i staje na łapkach (jak w cyrku) gdy jedzonko się zbliża
