jopop pisze:Miał kiedyś dom. Potem - w domu pojawił się pies, a przestraszonemu kotu zasugerowano, że lepszym dla niego miejscem jest balkon. Potem na tym balkonie coraz rzadziej pojawiało się jedzenie, aż w końcu - kot został kompletnie pozbawiony opieki. "Urodził się bez oka", a tak w rzeczywistości - wypłynęło mu ono przez zaniedbany koci katar. Rozpaczliwie chudy, skołtuniony (dlatego trzeba go było częściowo ogolić).
(...)
Prześliczne zdjęcia i komentarze autorstwa Zosi&Saszy:
Hm, nowe miejsce, nowa ciotka... Ale ja się nie boję, ja praski chłopak jestem!
Nie boję się, ale jak się na Pradze żyje, to się kot uczy oglądać za siebie.
Boszszsz, gołod...ca ze mnie zrobili. I jak ja się teraz chłopakom na dzielnycy pokażę?
Lubię ludzi. Są ciepli i głaszczą. Do miski dają. No lubię ich, mówię Wam!
Hm, ptaszek, a one puścić nie chcą...
Taki jakiś jestem... Jakby bardziej z jednej strony![]()
Głaszcz, głaszcz - nie przestawaj...
I za uszkiem podrap też.
Zgadnijcie, która to noga?![]()
A wcale że niebo prawa tylna!
Teraz nie tylko blizna i wygolone kawałki wracają do normy. Psychika już podbudowana.

Wypiękniał i szuka swojego własnego prawdziwego domu.







