
Kociaste w ciągu upalnych dni zaszywają się w jakimś chłodnym kącie, i tak do wieczora z przerwami na upominanie się o głaskanie...

Plan na te wakacje - jakieś 1000km na rowerze

W tym tygodniu przejechałam ~100, a raczej ciut więcej

Jutro planowana wycieczka (kolejne ~40-50km), ale zobaczymy co wyjdzie biorąc pod uwagę pogodę....
A dzisiaj akcja w scc - pojechałam oczywiście na rowerze...
Pięknie, upalnie, słonecznie... ja ubrana w jasnokremowe spodnie i czerwoną bluzkę bez rękawów...
Przez większość dnia biegałam z puszką, a gdy zaczęłam zbierać się do domu zauważyłam niewielkie zachmurzenie nieba... poszłam do tesco (po coś na kolację

poszłam na parking po rower (jakby ktoś nie wiedział - przy scc jest bezpłatny strzeżony parking rowerowy

jak odjechałam zaczęło kropić...
kawałek dalej lunęło, a gdzieś w połowie drogi od silesi do skrzyżowania w Dębie (jechałam do Chorzowa...) grad... nie był duży, największe kawałki były wielkości groszku, a większość była mniejsza, ale mimo wszystko grad... do tego bardzo silny wiatr... a ja nie miałam się gdzie schować

Wiało mi w twarz, więc jechało się wręcz fantastycznie..... A jak dmuchało chwilami z boku to ciężko było utrzymać rower w pozycji pionowej...
(Za skrzyżowaniem przy kościele w dębie się zatrzymałam, i przełożyłam "newralgiczną" zawartość kieszeni, jak telefon do plecaka, który na szczęście jest wodoszczelny...)
Najgorsze było, gdy krótko po moim dotarciu do domu się uspokoiło, przynajmniej na trochę...
Ale dałam radę

W każdym razie przemoczone miałam totalnie wszystko (wliczając bieliznę...), tylko zawartość plecaka plecaka przetrwała, po powrocie wyprałam rękawiczki (bez których nie jestem w stanie jechać...), wypłukałam sandały (z błota, piachu, itp), wykąpałam się, zjadłam, i zrobiłam sobie gorącej herbaty z rumem

A teraz żałuję tylko, że jutro pogoda ma być podobna, więc obawiam się, że z jutrzejszej wycieczki nici
