jestem bardzo dziękuje Aamms za załozenie watku......i pomoc
Kotka to młodziutka domowa kicia-prawdopodobnie wyrzucona.Czysta ,na oko zdrowa i kuwetkująca. a wiem to bo przychodziła jeśc do mnie tam gdzie karmie koty na cmentarzu. w Boże Ciało przyniosła 3 kociaki pani,która handluje pod cmentarzem kwiatami,To ona przygarnęła kicie -płacząc ze wzruszenia,ze jej tak dzieci przyniosła. Ma w domu swoja kotke z kocietami i twierdzi,ze podrzuciła swojej kici małe tej mojej kotusi a ja przywiozła spowrotem bo jej zadusiła kurczątko.
Nie znam tej pani-tylko z widzenia-przez kilka dni nie wiedziałam,ze ta mała wróciła.....wczoraj nagle ją spotkałam w stanie skrajnego zagłodzenia,nakarmiłam ale nie zabierałam bo byłam przekonana,ze ona ma te kocieta-(babsztyl mnie widywał ale nic mi nie mówiła....) dziś poniewaz kicia do niej znów przyszła i"co ona ma zrobić?" wypytałam ja...jak była u niej zachowywała porządek ,chodziła do kuwetki .....
Co z małymi? nie mam na to wpływu-bo ta pani nie jest chętna do spowiedzi...przypuszczam,ze rozmnaża jakies zwierzeta.....naciagała mnie na niekastrowanego persika.Ale chyba nie kłamie,ze druga kotka zaadoptowała te maluchy.....mogła przecież mi dalej nic nie powiedzieć,kotkę z budki wywalic i tyle.To prymityw ta pani ale nie jest złym człowiekiem.Tak sądzę.No kotkę wywaliła.....
Ja chodzę od 3 lat codziennie i dokarmiam koty...jestem znana ludziom z widzenia.Dziś zabrałam kicię do znajomej lecznicy,zostanie zaopatrzona zdrowotnie bo ma juz goraczkę i zapalenie sutków. Co dalej nie wiem....jeżeli ktos może ją wziąc na tymczas-będe szukac domu i uczestniczyc w utrzymaniu w domu tymczasowym.
Ja jej nie mam gdzie wziąć......ale zawieść jej zaufania tez nie mogę....
