Niestety, Pani Jola nie mogła złapać kotki, ponieważ musiała jechać do weta z Uszatkiem, jednym z kotków "strychowych". Uszatek rano był zdrowy, a po południu Pani jola zastała go leżącego ze sztywnymi tylnymi łapkami, jakby go jakis paraliż złapał. Dziś wet mówi, ze kotek jest słaby ale może będzie dobrze. Własciwie nie wiadomo co się stało - Pani Jola mówiła coś o zesztywnieniu reumatycznym (?!), ale ja z wetem nie rozmawiałam, więc może cos mieszam.
Drugi kotek "strychowy" tez wygląda na chorego, nie chce jeśc. Tylko Murzynek i wysterylizowana już Matka jakoś się trzymają, Matka dostała jeszcze wczoraj zastrzyk - Pani Jola łapie ją już bez problemów, bo kotka po sterylce jest całkiem oswojona.
Wczoraj wieczorem Panią Jolę zatrzymała na dworcu straż dworcowa. Domki kocie zostały wszystkie porozwalane, karma wysypana. Nie wiem, co będzie dalej. Kotki, które były przez jakiś czas uwięzione w jakimś zamkniętym miejscu (Pani Jola i Kasia spuszczały im jedzenie z góry) zostały uwolnione albo same wyszły, jak otwarto drzwi. Jeden kot bardzo tam schudł, może chory? Do złapania na sterylkę są 3 kotki, z tego jedna bardzio nieufna, może być z nią kłopot. Najgorsze, że ta straż dworcowa zagroziła Pani Joli mandatem 500 zł, jeśli jeszcze raz wejdzie na zamknięty teren dworca. Koty ma kermić przez ogrodzenie. A łapać - nie wiem jak.

Pani Jolajest bardzo zdenerwowana i martwi się. W dodatku nie miała ze sobą dowodu i o mało jej nie zatrzymali na 24 godz....