Jeżeli chcesz się podpisac pod listem Anuk (czytaj pod artykułem) lub tutaj http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=86886&postdays=0&postorder=asc&start=60
Filip Łobodziński Świąteczny Newsweek. Jako ilustracja - szopka z dziecmi, królami, świętą rodziną i zwierzętami.
Śniło mi się, że jestem na mszy w moim kościele parafialnym. Ksiądz podczas kazania wygłasza następujące słowa:
Wyobraźcie sobie, umiłowani bracia i siostry, że mieszkacie pod jednym dachem z kimś, kogo bardzo kochacie. Komu patrzycie w oczy z głęboką ufnością, komu okazujecie pełne oddanie, kogo jesteście w stanie bronić do upadłego, gdyby zdarzyło się niebezpieczeństwo. I oto nadchodzi straszna chwila, gdy ta ukochana osoba porzuca was uwiązanych w lesie albo zamyka w pojemniku i odchodzi na zawsze, nie oglądając się za siebie. A wy nie rozumiecie, co się stało... Taki jest los tysięcy porzuconych psów.
Wyobraźcie sobie teraz, drodzy moi, że błąkacie się od urodzenia po mieście bez przyjaznego dachu nad głową. Nadchodzi zima, a jedyne ciepłe kąty, które mogą dać schronienie wam i waszym małym dzieciom, są zatrzaśnięte na głucho. Taki jest los tysięcy bezdomnych kotów. A teraz wyobraźcie sobie, że owszem, macie mieszkanie na schludnym osiedlu, ale pewnego dnia przyjechał buldożer i wyburzył wszystkie domy. Nowych nikt nie zbudował. Jesteście zdani na łaskę i niełaskę nieprzyjaciół i pogody. Taki jest los wróbli, którym zabiera się mieszkania - krzewy, krzaki i zarośla - nie sadząc nowych. Wyobraźcie sobie, że wasze z trudem zbudowane mieszkanko zapada się w czeluść piwniczną. Ściany dołu są gładkie i ciasne, a ludzie, którzy mogliby z zewnątrz przyjść wam z pomocą, zamurowali jedyną waszą drogę ucieczki. Właśnie wczuwacie się w sytuację ptaków, których gniazda zsunęły się na dno rynny, a dolny otwór został zanitowany.
I wyobraźcie sobie jeszcze, najmilsi, że cierpicie biedę, niedostatek, głód i choroby, ale oto znaleźli się ludzie, którzy wam pomagają - przygarniają pod swój dach albo regularnie donoszą wam strawę i leki, dbają o to, by w waszym życiu nie zabrakło odrobiny troski i godności. Tymczasem ludzie ci stają się powszechnym pośmiewiskiem, a nierzadko obiektem pogardy. Taki właśnie jest los tych, co prowadzą schroniska dla bezdomnych zwierząt lub dokarmiają koty, ptaki i psy.
A teraz, umiłowani w Chrystusie bracia i siostry, odpowiedzcie sobie na pytanie: czy naprawdę czynię tak, jak podoba się wszechmiłosiernemu Bogu?.
Wyznaję, że straciłem wiarę. Nie wierzę już w człowieka, niszczyciela nieba i ziemi, który odmawia innym, żywym istotom prawa do godnego życia i godnej śmierci.
Tak kazał ksiądz z ambony. Nie jednej niedzieli, ale przez wiele tygodni. Oczywiście, że był to sen - na jawie bodaj żaden ksiądz o takich sprawach nawet się nie zająknie. A dlaczego mówię, że sen ten był zły? Bo parafianie wreszcie stracili cierpliwość. Zaczęli słać do kurii petycje, by odwołała księdza, bo przynudza i zawraca głowę jakimiś bzdurami. Podawali przykłady. Aż wreszcie kuria zareagowała. Wysłuchała próśb parafian. Pojawił się nowy proboszcz. Parafianie żyli dalej tak jak dawniej.
Wyznaję przeto, że utraciłem wiarę. Ale nadal wierzę bardzo gorąco. Wierzę w jednego Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi i wszystkich istot chodzących, fruwających i pływających, pośród których dopiero na ostatku pojawił się człowiek. Nie wierzę w człowieka, niszczyciela nieba i ziemi, który odmawia tylu innym żywym istotom prawa do godnego życia i godnej śmierci. Wierzę w Boga, który zesłał potop powszechny na ziemię, by ukarać grzeszną ludzkość, ale ocalił nie po jednej parze niepływających zwierząt, lecz wszystkie. One wszak nie zgrzeszyły, nie zrozumiałyby zatem sensu strasznej kary przez kataklizm. Nie wierzę w człowieka, który powołując się na swe rzekome uczestnictwo w powszechnej w przyrodzie walce o byt, hoduje masowo zwierzęta, by je równie metodycznie i bezrefleksyjnie uśmiercać. Który zastawia wnyki w lasach, zadające okrutne męczarnie schwytanym zwierzętom. Który co roku bierze udział w zagładzie bezbronnych ryb, by uczcić Narodziny Dzieciątka.
Wierzę w jednego Pana, Jezusa Chrystusa, współistotnego Ojcu, który dla nas, istot żywych, i dla naszego zbawienia przyjął ciało z Maryi Dziewicy i stał się Synem Człowieczym. Nie wierzę w człowieka, który twierdzi słowami Maksyma Gorkiego, że "człowiek to brzmi dumnie", a chcąc ubliżyć bliźniemu, mówi "łżesz jak pies", "jesteś bydlę", "to kompletne zezwierzęcenie". Wierzę w Pana, który powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a istoty, których Stwórca podobno nie obdarzył duszą, nie mogły zatem rozpoznać grzechu - pierwsze przygarnie i przytuli w Królestwie, któremu nie będzie końca. Nie wierzę w człowieka, który przeznacza astronomiczne kwoty na technologię zniszczenia, a odmawia przekazania drobnego datku na comiesięczne utrzymanie jednego bezdomnego zwierzęcia.
Wierzę w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który od Ojca i Syna pochodzi, który mówił przez Proroków najpiękniejsze słowa Obietnicy.
Nie wierzę w człowieka, który mogąc przemówić do całych rzesz swoich współplemieńców z ekranów telewizorów, gazet i ambon, zamyka oczy, uszy i usta na los swoich braci mniejszych, który mogąc uczyć, nie uczy, mogąc zachęcić, wyśmiewa i pogardza, mogąc pokazać wzór dobrego chrześcijanina i człeka poczciwego, omija tę możliwość szerokim łukiem. Wierzę w jeden święty i apostolski Kościół, który jest naprawdę powszechny, który obejmuje serdecznym ramieniem i współczuciem istoty cierpiące bez sensu, bez racji, bez grzechu. Który wie, że istoty te ani nie zadały bólu Synowi Człowieczemu, ani nie kalały imienia Boga. Nie wierzę w człowieka, który odmawia odpowiedzialności za wszystko, co zostało stworzone także dla jego radości.
Więcej grzechów nie trzeba. Te i tak są śmiertelne. Za wszystkie niezawinione cierpienia i za całą obojętność ludzką w stosunku do niego żałuję całą duszą. Ale wiem, że nie zdołam żalem swym obdzielić wszystkich istot, które Bóg kocha, a człowiek ma w pogardzie lub zapomnieniu.
Szkoda, że to był tylko sen!!!
Anuk pisze:Poniżej list, który napisałam. Nie wiem tylko, jaki dać tytuł: Szanowny Panie, czy jakoś inaczej? I nie wiem, jaki był tytuł artykułu, trzeba go wpisać w miejsce kropek. I cytat biblijny proszę, żeby ktoś sprawdził, nie wiem, czy dobrze pamiętam.
Jeśli Wam się spodoba, to wysyłamyTrzeba się tylko zastanowić, w jakiej formie wysłać i jak zebrać podpisy. Moim zdaniem warto by było, żebyśmy się podpisali z imienia i nazwiska, będzie poważniej.
LIST:
Drogi Panie Filipie
Piszemy ten list, aby podziękować Panu za piękny i poruszający tekst "Moja spowiedź" zamieszczony w świątecznym numerze Newsweeka.
Jesteśmy grupą osób udzielających się na internetowym forum Miau.pl. Mieszkamy w różnych miejscach Polski, mamy różne zawody i często różne poglądy. Łączy nas “kocia pasja,” która u wielu z nas przeradza się w potrzebę poprawy losu zwierząt niechcianych, zaniedbanych, zapomnianych. Nie tylko kotów – wiele osób z naszego grona pomaga także psom i innym stworzeniom.
Ratujemy koty z piwnic, działek i schronisk. Walczymy o ich życie, leczymy, szukamy im dobrych domów. Dokarmiamy wolnożyjące koty i stawiamy im ocieplane budki. Sterylizujemy, chcąc ograniczyć zjawisko bezdomności zwierząt. Promujemy odpowiedzialne postawy, edukujemy, służymy radą i doświadczeniem początkującym właścicielom zwierząt. Jest nas bardzo wielu, a nasza praca przynosi wymierne efekty, lecz mimo to często czujemy się osamotnieni i bezsilni. Dlatego cieszy nas zawsze, gdy problem ludzkiej odpowiedzialności za los innych stworzeń poruszany jest poza naszym środowiskiem, gdy staje się przedmiotem publicznego dyskursu i znajduje swoje miejsce w opiniotwórczych mediach.
Jednak Pana tekst poruszył nas głęboko także z innego powodu. Kontakt ze zwierzętami jest dla nas źródłem codziennej radości i wielu wzruszeń, często jednak stajemy się świadkami tak wielkiego ludzkiego okrucieństwa i egoizmu, że przecieramy oczy ze zdumienia do czego zdolny jest człowiek, stworzony wszak wedle Biblii na obraz i podobieństwo Boże.
Kościół tak rzadko porusza temat zarówno relacji ludzi ze zwierzętami, jak i stosunku samego Boga do reszty swego stworzenia. Nam jednak tematyka ta jest bardzo bliska. Są wśród nas ludzie głęboko wierzący, są osoby wątpiące i ateiści – czasem więc spieramy się o sprawy wiary w kontekście losu naszych “mniejszych braci.”
Czy Chrystusowe słowa “Wszystko co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mnieście uczynili” odnoszą się także do młodej koteczki, której właściciel odciął język, bo przeszkadzało mu jej miauczenie? Czy w szopce betlejemskiej znalazłoby się miejsce dla starego kocurka wyrzuconego z domu na dzień przed Wigilią w ramach świątecznych porządków? Czy Bóg pamięta o kociętach trzęsących się z głodu i zimna w blokowej piwnicy? Czy jest przy nich, gdy życie opuszcza ich kruche, wymęczone chorobą ciałka? Czy płacze nad psem spędzającym kolejną zimę na metrowym łańcuchu? Wielu z nas wierzy, że tak. Inni mają tylko taką nadzieję.
Niezależnie jednak od naszej osobistej wiary, czy niewiary, wszyscy ubolewamy nad tym, że temat ludzkiego stosunku do zwierząt jest praktycznie nieobecny w polskich kościołach. Boli nas, że temat ten uważany jest za błahy, a być może niegodny uwagi. Dotyka to, że wiele osób, także głęboko religijnych uważa pomaganie zwierzętom za stratę czasu i pieniędzy. Ileż razy słyszeliśmy, że zamiast obroną zwierząt, powinniśmy zająć się chorymi dziećmi lub biednymi rodzinami. Jest to dla nas argument wątpliwy, bo przecież jedno drugiego nie wyklucza, i krzywdzący, często bowiem pomaganie zwierzętom uwrażliwia nas także na ludzkie uczucia i potrzeby.
Nie dzielimy wrażliwości na tę zarezerwowaną dla ludzi i tę okazywaną zwierzętom. Wrażliwy człowiek adoptuje chudego kundelka ze schroniska, wystawi w upalny dzień wodę dla wróbli, pomoże starszej pani nieść zakupy. Po prostu będzie mieć oczy i serce szeroko otwarte.
Skoro Bóg stworzył całą Ziemię i wszystkie zamieszkujące ją istoty, to krzywdzenie owych istot zarówno “uczynkiem,” jak i “zaniedbaniem” oznacza brak szacunku wobec Bożego dzieła. Podobnie jak Pan chcielibyśmy to czasem usłyszeć z ambony.