Nasz Lolek zjadł wczoraj wieczorem kilka listków skrzydłokwiatu. Wydało się dzisiaj, kiedy znaleźliśmy dwie kupki wymiotów, w których m.in. były dwa zbrązowiałe listki. Musiał zwymiotować przed południem bo potem cały czas go obserwowaliśmy. Długo nie zachowywał się dziwnie, miał tylko trochę mniejszy apetyt i był bardziej senny. Ok 17:30 zawieźliśmy go jednak do lecznicy gdzie pan doktor dał mu 200 ml podskórnej kroplówki, furosemid i lek przeciwwymiotny. Lolek miał 37,8 C, a pan doktor nie wyglądał na bardzo zaniepokojonego. Kazał nam przyjechać jutro na powtórzenie kroplówki.
Po powrocie do domu Lolek zaczął chwiejnie chodzić, plątały mu się tylne łapki, wyszła trzecia powieka i zaczął przelewać się przez ręce. Na syrenie pojechaliśmy do innej lecznicy (nasza była już zamknięta). Pani doktor odała jeszcze 100ml kroplówki i lek sterydowy ( Dexasone 1ml ) i powiedziała, że nie możemy nic więcej zrobić. Powiedziała też, że widać, że jego stan jest poważny ale jest szansa, że nawodnienie organizmu pozwoli wypłukać z niego toksyny.
Czy naprawdę nic więcej nie można zrobić?
Lolek po wyjściu z lecznicy załatwił się samodzielnie, po przyjściu do domu jest półprzytomny, nie ma siły i przed chwilą zsiusiał mi się w ramionach. Temperatura na jednym termometrze spadła do 37,0 a na drugim 36,8...
Pomóżcie!!! Nie wiemy co robić!!!