Pojechałam do sklepu po mieso... dla kotów

I pod sklepem spotkalam kotkę. Pani ekspedientka mówi że koczuje pod sklepem już od tygodnia. Bez jakiegokolwiek schronienia. A to były te zimne, deszczowe, pasudne dni kiedy koty wtulają noski w ciepłe kołderki.
Kotka przytulala się do sklepowych drzwi i czekała na parówki i skrawki wędlin łaskawie kupowane przez klientów sklepu.
Cała aż dygotała z zimna. I była w ciązy.
Pojechałam do domu po transporter i wracałam z duszą na ramieniu czy kotka bedzie tam nadal czekala.
Starsznie sie ucieszyłam widząc z daleka białoczarne futerko. Nawet nie ruszła się z miejsca o metr.
I tak mam w domu tę cudną kotkę. Dostała na imię Zuzia.
Zdjecia póżniej bo uplaod nie działa i fotosik też nie
