Witam . Proszę być dobrej myśli i sie niepoddawac , Napewno kotka się znajdzi . Prosze mi uwierzyć sa jeszcze ludzie o dobrym sercu . Przedstawiam Panstwu swoja historię jak zaginoł mi kocur i w jaki sposób go odzyskałam . Prosze być dobrej myśli.
Dostałem drugie życie – niezwykła historia Amigo (zdjęcia do materiału doślę w odpowiedniej jakości i rozdzielczości na życzenie)
Jest to historia kota który nigdy nie będąc na wolności potrafił sobie poradzić i przetrwać aż 6 tygodni w całkowicie obcym dla niego środowisku .Oraz pełne poświecenie i wielka miłość do zwierzęcia .
.
Historia Amigo i moja jest niby prosta… ale pełna łeż , żalu, cierpienia i szcześliwego zakończenia .
A zaczęła się 17 sierpnia gdy wyjechałam na (sobotnią?) wystawę do Koblenz, następnego dnia mieliśmy dotrzeć do Ostrawy, gdyż Amiemu brakowało tylko 1 BIS aby uzyskał tytuł DSM . Ami dziwnie się zachowywał tego dnia, jak nigdy przychodził na pieszczoty jadł bardzo dużo ,praktycznie był całkiem innym kotem … 18 sierpnia na autostradzie koło miasta Erfurt Ami był na tylnim siedzeniu z córką, Edolia kotka usilnie starała się przecisnąć na moje kolana i wtedy to o godz 00.25 uderzył w nas samochód z bardzo duża prędkością, zanim się zatrzymaliśmy od miejsca uderzenia po kilku krotnym odwróceniu samochodu dookoła własnej osi minęo 0.5 km . Trzymałam kurczliwie kotkę i wtedy usłyszałam krzyk córki, że niema Amiego . Drzwi auta były zakleszczone mimo to udało się nam z niego wydostać. Nie patrząc na fakt że obie byłyśmy na boso, biegałyśmy miedzy szkłem… rozwalonymi autami … jeżdżącymi samochodami po autostradzie a są tam aż 3 pasy ruchu . Trzymając na rękach kotkę , usilnie szukałyśmy Amigo, najpierw po jezdni, modląc się aby go tam niebyło.. potem po poboczu, ale niestety było tak ciemno i tak duzo ścierniska że trudno było cokolwiek wypatrzeć. Sprawca wypadku stał sobie spokojnie na poboczu i śmiał się, że głupie baby szukają w tych ciemnościach jakiegoś kota.
W chwilę poźniej córka krzyknęła że nie może oddychać i upadła na ziemię, wezwaliśmy pogotowie wraz z policją, Odjeżdżając do szpitala zapewnili mnie że nadal będą szukać Amigo, a zaraz o świcie ktoś po mnie podjedzie i wrócimy na miejsce wypadku. Niestety, okazało się, że policja odjechała zaraz po tym jak nas zabrano do szpitala a auta zapakowano na lawety.. rano też nikt po mnie nie przyjechał . Mimo szoku, bólu i niepokoju o córkę nie poddałam się. Po wypytaniu ludzi o autostradę poszłam tam na pieszo, 20km pod góre i jeszcze 5 km po autostradzie aby dojść do miejsca wypadku.
Amigo szukałam przez kilka godzin, niestety bez skutku. Zorganizowano nam transport, lawetę i musiałyśmy wracać do Polski. Wiara w to że odnajdę Amigo była silniejsza, mając w sercu obraz mojego ukochanego kota w najbliższy weekend pojechałam ze znajomymi aby ponownie przeszukać okolicę, wypytać ludzi oraz rozwieszać ogłoszenia ze zdjęciem . Niestety…ponowna porażka, byłam już tak załamana że powiadomiłam najbliższe osoby o tym , że podjęłam decyzje, że jeżeli nie znajdę Amiego to likwiduje hodowlę ponieważ nie wyobrażam sobie jej bez niego.
Wtedy właśnie zareagowała Ewa Kosycarz która powiadomiła inne osoby . Odezwało się do mnie kilka osób z pytaniem jak mogą mi pomóc aby go odnaleźć, wszyscy którzy byli w stanie szybko uruchomili swoje znajomości po stronie niemieckiej . Znów uwierzyłam w siebie i w tych ludzi, byłam pewna że nie mogę sie poddać .
Co weekend byłam na miejscu wypadku z nadzieją że własnie to dzis go odnajde i zabiore do domu.
A teren poszukiwań był ogromny . Pewnego dnia zadzwonił do mnie Jarek Kłosinski ze Ami był widziany przez Panią weterynarz Franzisca Neunz z popliskiej przychodni
która była z psami na spacerze , Franziska z całym sercem zaangażowała się w poszukiwania, wynajeła ze schroniska pułapke specjalistyczną i ustawili na miejscu gdzie był widziany Ami . Niestety w zbliżającym weekendzie po spotkaniu z Pania weterynarz Franzisca Neunz i dowiedzeniu sie o tym ze widziała go osobiście nie znalazłam go znowu. Wielokrotnie jeździłam na miejsce wypadku i szukałam kota. Minęło dużo czasu...Nie poddałam się... To kawał drogi... w dodatku kosztownej drogi...Musiałam prosić ludzi, by mnie wieźli, bo mój samochód poległ w tym nieszczelnym wypadku, w którym zaginął Ami...W pracy nie uzyskałam urlopu z powodu braków kadrowych, ustaliłam z kierownictwem że nadrobie czas wolny pracą po 10 godzin .
21wrzesnia wyjechałam ponownie ale już nie na weekend, ale aż na 9 dni tyle miałam mieć wolnego czasu na poszukiwania postawiłam sobie za cel, że bez Amiego nie wracam do kraju. Szukam go do upadłego i też tak było…. spałam na przemian ze znajomym po 2 godziny na dobę , w samochodzie który był zaparkowany na miejscu gdzie był widziany Ami . Osoby które widziały nas tam od paru dni zaczeły się nam nawet kłaniać i mówić GUD MORGEN było to miłe . I w ten 26 wrzesnia zadzwonił ponownie Jarek Kłosinski z zapytaniem gdzie jestem ? odpowiedziałam że w niemczech szukam Amiego i te słowa zostaną mi w pamięci do konca w mojej głowie AMI JEST ZŁAPANY !!! zatkało mnie nie mogłam złapać tchu po chwili krzyknełam BOZE GDZIE ON JEST .
Jarek przekazał mi adres kobiety która znalazła Amiego okazało się że był on ode mnie 3 km , bardzo szybko udałam się na miejsce , Wyszła do mnie młoda kobieta zapytałam Juliane Schlo''ffel
tak odpowiedziała… zapytałam o Amiego , zaprowadziła mnie do pokoju i pokazała klatkę uchyliła ją i był tam koc czarny skulony mocno w kłębek, zawołałam AMI podnilósł głowę i wtedy ujżałam jego oczy o BOZE krzyknełam Ami , Uściskałam dziewczynę i rozpłakałam się. Nie mogłam powstrzymac łez schyliłam sie do Amiego wyciągłam go z tamtąt usiadłam na podłoge trzymająć go na kolanach i płakałam nie wierząc w to że mam go we własnych ramionach , Uwierzcie mi Ami mnie poznał patrząc bardzo smutnymi oczami wciskał mi się w ramiona . Dałam mu srodek uspakajający i zdecydowałam o tym iż jedziemy do domu . Ponownie podziękowałam Juliane Schlo''ffel za zaangażowanie i pomoc .26 wrzesnia to dziń w którym oboje dostaliśmy nowe życie.
, zadzwoniłam doJarek Kłosinski aby go powiadomić o tym że to jest Ami i podziękować mu za wszelką pomoc z jego strony/.Jadąc do domu Ami zaczoł pić i powoli jeść zadzwoniłam do weterynarza aby był w gabinecie poniewaz wiozę Amiego . Obejżał go porobił prześwietlenia USG jamu brzysznej i dał mase zastrzyków . Prócz powyrywanej sierści i stanu psychicznego oraz utraty wagi z Kocura który miał przed wypadkiem 8,200kg obecnie ważył zaledwie 1700kg.. Nie miał zadnych innych dolegliwości. Przywiozłam go do domu i byłam wszoku jak przywitały go pozostałe koty, zachowywały sie JAK BY ON CAŁY CZAS BYŁ, Festa jego matka zaczęła go lizać po pyszczku i się do niego przymilać
Opisując to niebyło mi łatwo ponownie płakałam przypominając sobie jaka byłam bez razdna i bez silna oraz że bez prawdziwych ludzi oraz przyjaciół nie udało by mi sie przetrwać i odnaleść Amiego.Za co im bede cały czas wdzięczna . Dziś Ami jest w pełni sił witalnych i cieszy swym widokiem nasze serca .
Amareoth doszedł bardzo ładnie do siebie i wrócił w pięknym stylu na wystawy.
na Między Narodowej Wystawie w Szczecinie w kwietniu tego roku , Zdobył w dwa dni BOB II ukonczając w pięknym stylu tytuł DISTINGUISHED SHOW MERIT .
Nigdy nienależy się poddawać i nie tracić nadzieii .
Uwierzcie że było warto poświecić sie dla tego kota wszak to członek rodziny .
Jeszcze raz pragne podziękowac wszystkim .
Dorota Biskupska wraz z Amareothem Forest Eyes*PL z Wrocławia
www.foresteyes.republika.pl